Flesz: Small-ball Warriors rozbił Clippers. Hassan Whiteside zdemolował Wizards

0
fot. League Pass
fot. League Pass

Do końca spotkania pozostawało 4.6 sekund, gospodarze w Staples Center mieli trzy punkty straty, ale Harrison Barnes nie złapał podania od wyprowadzającego piłkę z autu Andre Iguodali, przejął ją CJ Wilcox i miał okazję doprowadzić do dogrywki, ale jego rzut z połowy boiska nie doleciał do kosza… Młody Wilcox mógł zostać bohaterem Los Angeles i przedłużyć o dodatkowe pięć minut mecz, który już kilka minut wcześniej skończył się blowoutem.

(49-5) Golden State Warriors wygrali tylko 115:112, ale kontrolowali mecz od samego początku, a w połowie czwartej kwarty prowadzili +18. Dopiero w garbage time rezerwowi (36-19) Los Angeles Clippers zmniejszyli rozmiary porażki i szalonym runem w ostatnich sekundach sprawili, że jeszcze na chwilę na parkiet musieli wrócić starterzy gości.

Warriors w tym sezonie zawsze odpowiadają po momencie słabości i jeszcze nie przegrali dwa razy z rzędu. I tak było i tym razem. Dzień po bolesnej porażce w Portland, zagrali dużo lepiej, ogrywając Clippers swoim small-ballem. Nieobecny był kontuzjowany Andrew Bogut (Achilles) i od startu Draymond Green był ich centrem. Wyciągali DeAndre Jordana na dystans i atakowali pomalowane, zaliczając wsad lub layup w 15 ze swoich pierwszych 23 celnych rzutach. Świetnie też wykorzystywali błędy w powrocie do obrony gospodarzy, zdobywając dużo punktów w transition. Natomiast po tym jak dzień wcześniej popełnili 20 strat, teraz popisywali się ruchem piłki nie popełniając ani jednego błędu w pierwszej kwarcie.

Stephen Curry jak zwykle przeciwko Clippers miał już dwa faule w pierwszej kwarcie i rozegrał cichy mecz trafiając tylko 3 trójki i 5/15 z gry, ale 12 razy był na linii zdobywając w sumie 23 punkty. Zaliczył też 9 asyst i 3 przechwyty. Najlepszym strzelcem gości był Klay Thompson, który przede wszystkim był gorący w pierwszej kwarcie, kiedy rzucił 16 ze swoich 32 punktów (4/9 za trzy). Natomiast kluczową rolę ponownie odegrał Green, który już po raz 11 w sezonie zanotował triple-double i sprawiał ogromne problemy Jordanowi. Bardzo dobrze znajdował swoich kolegów ścinających do kosza, odgrywał w pick-and-pop do stawiających zasłony Stepha i Klaya i miał 10 asyst. Sam z dystansu nie mógł się wstrzelić, ale penetracjami atakował Jordana zdobywając 16 punktów. Do tego dołożył 11 zbiórek.

Harrison Barnes miał 18 punktów, pomagając Warriors uciec w czwartej kwarcie, kiedy zdobył 8. Z ławki najlepszy był Andre Iguodala – 10 i 5 asyst. Wydawało się, że postawił kropkę nad ‘i’ gdy popisał się efektowną dobitką.

Clippers mieli ogromne problemy w obronie z Jordanem na dystansie zamiast pod koszem, natomiast w ataku próbowali czasami wykorzystać jego przewagę wzrostu, ale niewiele zdziałali, w końcu nie jest to gracz, któremu można dograć piłkę w post i liczyć na punkty. DJ jednak dominował w walce na tablicach, zebrał 21 piłek i to pomagało gospodarzom trzymać się w grze jeszcze do końca trzeciej kwarty. W samej trzecie kwarcie zaliczył on double-double 10-10, do tego gorący zrobił się Jamal Crawford trafiając daleką trójkę w stylu Stepha i popisując się ładnymi scoop shotami, Warriors popełniali straty, pudłowali z dystansu i Clippers zbliżyli się do nich, ale to była tylko chwila.

Chris Paul miał dobry występ na 24 punkty, 7 zbiórek i 6 asyst, ale na koniec zszedł z boiska z jakimś urazem nogi. Podobno to nic groźnego. Dobrze pilnowany JJ Redick tylko raz trafił zza łuku, w sumie zdobywając 16 punków. Tyle samo miał Jordan. Crawford zanotował 25. Jeff Green w swoim debiucie w barwach Clippers nie wniósł nic do gry, można było go nie zauważyć. W 20 minut trafił 2/7 z gry i popełnił 3 straty.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułComeback Magica
Następny artykułBartek Mówi Jak Jest: Trzy Noce z Gortatem