Flesz: Brad Stevens i Randy Wittman przerzucali się dzieckiem, Curry trafił trójkę z logo Pistons, Warriors przegrali w Detroit, jest nowa rzecz w NBA

19

20160117 crowder nene

Zatweetowałem jeszcze wczoraj rano, patrząc na sobotni terminarz, jak wyzbyta z sił może być większość drużyn, które grały ostatniej nocy.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułNie koniec, a nowy początek Hinkiego?
Następny artykułBartek Mówi Jak Jest: Hammer Down

19 KOMENTARZE

  1. Mi się wydaję że najbliższym czasie Warriors mogą stracić pozycję nr 1 w lidze i faworyta nr 1 do tytułu na rzecz Spurs, którzy w tym korespondencyjnym pojedynku od długiego czasu wyglądają lepiej. Również Cavs z każdym kolejnym meczem w którym Irving jest bliższy swojej formy idą w górę. Nie, nie mówię, że Warriors są done, ale już niedługo po tej serii meczów o których pisze Maciek mogą nie patrzeć na wszystkich z góry. Aa i rekordu Bulls nie pobiją. Typowałbym do tego Spurs gdyby nie to że Pop na końcu sezonu może dać jeszcze więcej wolnego liderom.

    0
        • SAS mają mniejsze szanse na wygranie z GSW, bo trudno im będzie robić runy (m.in. dlatego, że nie rzucają trójek), a przy wyrównanej końcówce SAS niestety mięknie i przestaje im wpadać. Parker gra teraz swojego maxa (skuteczność z półdystansu, kończenie pod obręczą), Ginobili też. A to są ich jedyni kozłujący – jeśli z którymś coś się sypnie lub zatnie to lipa. Poza tym Danny Green cały czas cegli z dystansu. Dlatego mimo, że kibicuje SAS, to niestety w tym momencie nie sądzę, żeby doszli do finałów.

          0
          • Tu się zgodzę, że żadna drużyna nie potrafi się zrobić tak gorąca jak Warriors gdy zza linią ogień złapią Curry czy Thompson. A jeszcze Green, Igudoala, Barnes czy nawet Rush mogą mieć serię 2-3 trójek z rzędu. Gorący się może zrobić Barbosa w kontrach czy Livingston wjeżdzając pod kosz. Jednak to Spurs mimo, że idą pod prąd (mało trójek, raczej gra wysoko) wyglądają na bardziej stabilną drużynę, gdzie każdy gracz, absolutnie każda zębatka idealnie do siebie pasuje i dzięki temu to maszyna świetnie funkcjonuję. Mogę być nudniejsi niż GSW do oglądania dla niedzielnego kibica, ale mimo, że ich nigdy nie lubiłem i jestem podekscytowany tymi Warriors to jednak gdzieś tam z tyłu głowy coś mi mówi, że to Spurs znajdą się w finale NBA.

            0