Bartek Tomczak
Świąteczne wydanie Przerwy na Żądanie EXTRA!
Wspólnie z Maćkiem Kwiatkowskim, Przemkiem Kujawińskim i Michałem Górnym tradycyjnie – dzień przed Wigilią porozmawialiśmy o NBA od nieco luźniejszej strony. Były prezenty dla koszykarzy (i nie tylko), w których najlepszym Świętym Mikołajem był Maciek.
Potem (od 24:25) mieliśmy chyba jedną z najlepszych rozmów w naszym podcaście ever – zaczęliśmy od gier komputerowych, a potem przeszliśmy do gier domowych lat 90. Jeśli kiedykolwiek grałeś w pokoju w kosza, piłkę nożną, skoki narciarskie i inne sporty to podziel się tym z nami w komentarzach.
Co jeszcze mamy dla was w świątecznej EXTRA? Był konkurs z nagrodą od Michała Górnego – szczegóły od 51:16 – do wygrania egzemplarz próbny (unikat!) książki o LeBronie Jamesie.
Nie zabrakło oczywiście naszego Christmas Day – sami wybraliśmy pięć meczów jakie chcemy dostać pod choinkę (znów Maciek rządził). Na koniec jeszcze śmiałe przewidywania na nowy rok. Kto przesłuchał do końca – wpisujcie miasta
Wesołych Świąt i szczęśliwego nowego roku od całej ekipy PnŻ Extra! Kolejny raz usłyszymy się dopiero w styczniu (dam znać na Twitterze).
Rozpiska świątecznego odcinka:
5:00 Świąteczne prezenty dla ludzi NBA
24:25 Gry komputerowe vs. gry pokojowe
51:16 Konkurs Michała Górnego
53:55 Christmas Day
1:09:20 Przewidywanie na 2016
11 czerwca 1995, godziny wczesno poranne, Mama wpada do pokoju z pytaniem: “Synu co się stało?”, ja zaryczany w spazmach: “Orlando przegrało finał”, NBA live 96 i 82 mecze z Milwaukee Bucks (kwarty po 12 min), Magic Basketball, Upper Decki, potem jakieś Fleery, mistrzostwo świata…
Jelenia Góra pozdrawia
cóż nie byłeś jedyny ja siedziałem i finały oglądałem w czapece Orlando :P, NBA LIVE 96 a na nim Tim Hardaway :D pamiętam kupiłem Orginał nawet gdzieś pudełko leży
Legnica sluchala do konca
Ja kiedys gdzies kupilem koszulke Shaqa z Magic. Byla strasznie za duza ale jaki szpan. Lezy gdzies u rodzicow w szafie, ale teraz po 20 latach pewnie bylaby w sam raz:)
pozdroo z Kopenhagi,
a wcześniej AZS Gdańsk & Pałac Meduza Gdańsk :D
Dzięki za te wspomnienia panowie!!! ja miałem “profesjonalny” kosz z zabawkowego nad drzwiami w pokoju, a za piłkę robiło wszystko co ją przypominało – skarpety, piłka tenisowa, mandarynki itp.. ale największe zniszczenia w pokoju robiła kauczukowa..
Najpierw jako dzieciak rzucałem do szuflady zwiniętymi skarpetkami, rozgrywając w ten sposób mecze PLK, potem dostałem zawieszony na drzwiach od piwnicy kosz, na który grałem w NBA mecze małą, ledwo odbijającą się piłką i stresowałem się za każdym razem, gdy udawałem mecz Lakers, jako ich siedmioletni kibic, że nie uda mi się go wygrać :D W ten sposób nauczyłem się składów wszystkich zespołów NBA i byłem wioskową atrakcją, wystarczyło mi powiedzieć zespół, a recytowałem skład. Z czasem nauczyłem się nawet, jak mam rzucać którym zawodnikiem – przed rzutem Iversona kilka kozłów, rzuty Duncana to te od tablicy (czyli drzwi – po jakimś roku tak je obiłem, że rodzice musieli wymienić), rzuty Cartera (byłem przekonany, że to Kanadyjczyk, bo przecież grał w Toronto…) to wsady z rozpędu, a rzuty Shaqa to wsady z miejsca i tak dalej… Pamiętam, że nawet rozgrywałem całe sezony, po meczach zapisując wyniki i punkty zawodników (królem strzelców był Iverson z 50 PPG). Całe życie nikomu się do tego nie przyznałem i wstydziłem się swojej dziecinnej zabawy, czuje się jak na terapii, widząc, że jest/ było więcej takich jak ja, DZIĘKUJE SZÓSTY GRACZU! :D
Fajnie, że rozpaliliście takie wspominki u wszystkich, super sprawa, ale wiadomo musi się znaleźć jakiś malkontent i tym razem (lub kolejny) będę to ja.
Lubię bardzo Przerwe na zadanie extra, bo widać, że się znacie i prowadzą Was zajawki z jednego tematu w drugi i o ile fajnie wypłynął ten temat gry w kosza w obrębie pokoju/starych gier komputerowych itd. to po prostu irytuje mnie nieprzygotowanie niektórych z Was do programu.
Bartek (domyślam się) oznajmia, że robi program świąteczny i uprzedza, że będziecie rozdawać prezenty dla światka NBA – kończy się na tym, że przygotowany jest Maciek i sam Bartek, no come on. Nawet nie wypada się tłumaczyć brakiem czasu, a tym bardziej pomysłów, bo jesteście zabawni i kreatywni, a w tym odcinku to jak trochę z freestylem w rapie – jakoś lecicie, ale treści czy punchline’y lepszą są w przemyślanej płytowej formie. Szczególnie właśnie mnie wnerwia, że każdemu z Was zajęłoby 15 minut na stworzenie listy po 5 pozytywnych i negatywnych (plus 5 sucharów dla głodnych) prezentów i zabawa jest przednia, a podcast ma fajny flow. A takie robienie z marszu może dla kogoś ma swój urok, ale wtedy powiedzcie Bartkowi, aby się nie produkował na wstępie, bo po prostu szkoda jego czasu.
PS: Wrocław Krzyki przyjaciele :).
Na Krzykach zawsze narzekają, a to korki, a to autostrada za blisko ;-)
Btw. W przerwie zwykle nie wszyscy sa przygotowani ;-)
@PaulGacol – wspominki były moim asem z rękawa, a prezenty to fakt powinniśmy mieć lepiej ograne, szczególnie ja się hejtuję sam, ale czasami mam takie tygodnie, że nie ogarniam życia przez nawał zajęć tam zaraz przy Krzykach na Karkonoskiej ;) więc jakkolwiek, źle to brzmi czasami brak mi czasu na więcej
To nie chodzi zawsze o brak przygotowania. To jest raczej część naszej dynamiki grupowej. Bartek ma rolę taty, który próbuje nas ogarniać i przywoływać do porządku. A my jesteśmy jak rozkapryszone dzieciaki, które nie zawsze chcą gadać na zadany temat i robią wszystko, żeby od niego uciec i powędrować w swoich własnych kierunkach. Mamy takie małe przedszkole w Przerwie po prostu:)
Przemek make my day :D
Ja nie chce zacząć ubierać w ramy sztywne Waszego podcastu, ale nurka przygotowanych dowcipów w formie prezentów to nic zlego.
Straight outta Legnica! Geez, dzięki Panowie, bo po wielu latach pokazaliście, że byłem całkiem (nie)normalny, uff. Oprócz rzucania do kosza na śmieci i grania na klawiaturze w NBA Live 97 zajebistą wówczas ekipą 76ers (Eric Snow, Derrick Coleman, Theo Ratliff, Aaron Mckie!! czy też wiadomo kto), to wspomnę o ćwiczeniu wyskoku, chyba “super dunk” się to roboczo nazywało. :) Ping Pong na stole obiadowym, gdzie szalik był siatką też chyba warto wspomnieć. Memories live.
Jezeli chodzi o granie w NBA on-line zapraszam na ligę on-line w polsce:
http://slamdunk.com.pl/forum/
Łezka w oku się zakręciła :) ja pamiętam pierwsze finały nba w tvp Detroit Portland i się zastanawiałem dlaczego ciągle grają te same drużyny?? i od tego czasu miłość do nba nie słabnie. W przedpokoju grałem tylko w piłke z bratem, ale na podwórku miałem kosz na wysokości 2.50 i tam ćwiczyłem wszystkie dunki ?. Obowiązkowa lektura to magic basketball i probasket. I jeszcze pamiętam okropne piłki do kosza produkcji rumuńskiej które się nie chciały odbijać.
Piekary Śląskie Pozdrawiają?
Hejtowany na 6G Poznań kłania się uprzejmie.
Rocznik ’84 – wiec historie mniej więcej podobne do ww.
Ja dorwalem plastikowy kosz z siatką w wersji super-mini za grosze który sprzedawali na początku lat 90 tych w kioskach “Ruchu”. Do tego mała, twarda, plastikowa piłka o kolorze pomarańczy i właściwościach “bouncujących” o wartości zerowej.
Szybko ową piłkę zastąpiła “samoróbka” ze zwiniętej pary skarpet które później oklejone zostały taśmą samoprzylepną.
Na takiej konstrukcji wchodziły rzuty za 3, dunki, alley-oops i wszelkiej maści zagrywki grane przez sonics, Bulls czy inne Cleveland.
Szaranowicz o nba, zarywane nocki przy telewizorze w przedpokoju (ja swojego nie miałem), pisma o nba i fiba na świecącym papierze, “Wyścig Pokoju” grany kapslami w parku i ping pong na kuchennym stole z kasetami VHS jako siatką.
Gimby nie znają. ;)
Pozdrawiam wszystkich forumowiczów i chłopaków tworzących 6G (plus ZNYK i Bartek T. z PnŻ).
Wspaniałe wspomnienia i ogromny szacunek za ich przywołanie. Pokój.
Pozdrawia słuchacz ze stolicy, dzisiaj wprawdzie Bielany, ale jako kilkuletni knypek w pierwszej połowie lat 90. biegałem po bródnowskim rejonie w bejzbolówce Phoenix Suns. Kwestią, która sprawiała u mnie z tego powodu niejakie zakłopotanie, był fakt, iż na dobrą sprawę nie miałem pojęcia, czym owe Suns jest (prawdopodonie w tamtym czasie jedynym klubem NBA, jaki kojarzyłem, byli Bulls – szersze zainteresowanie koszykówką przyszło dopiero kilka lat później, kiedy swój czas poświęcałem na kolekcjonowanie naklejek NBA i oglądanie meczów Śląska Wrocław w TV).
No ale że daszek czapki miał trzy fioletowe szwy i przepisową ilość dziurek, co zaświadczało o jej “oryginalności” – nosiłem ją z wielką dumą ;)
Jak daszek miał 3 szwy to podróba – ja słyszałem, że 8 to oryginałka była :-)
mój kumpel miał czapkę ChiGACo Bulls z 8 szwami i się upierał, że to oryginałka, bo sie szwy zgadzają :)
U nas siedem szwów było oryginalne… Do tego, żeby daszek był zagięty, wkładało się go do szklanki:)
Bydgoszcz słucha PnŻ Extra od zawsze na zawsze! :)
A ja nie dawno odkopałem swoją starą piłkę do kosza z nieśmiertelnym logiem Charlotte Hornets z lat 90tych.
Lublin słucha i będzie słuchał do końca świata i jeden dzień dłużej!