Na zapełnionych trybunach w Carmichael Arena w Chapel Hill, kilkudziesięciotysięcznym mieście w Północnej Karolinie, tylko ci, którzy nie przepadali za błękitnymi lub białymi koszulkami z napisem “North Carolina”, przedzielonym umieszczonym poniżej serca numerem, obawiali się jednego gestu. Jednego ruchu jednego człowieka. Jednej sekundy, która w ostatnich 20 kilku latach powtórzyła się tylko raz. W kolejnej czwartej kwarcie Dean Smith stał gdzieś przy linii bocznej po raz setny w swojej karierze, zawsze schludny, w garniturze, unosił do góry rękę i pokazywał cztery palce.
Gdy robił to on lub rozgrywający Tar Heels – hala eksplodowała. Gdy unosił dłoń ku górze, wszyscy wiedzieli, że zaraz to samo zrobią cztery palce. Wszyscy wiedzieli, że gdy wyprostuje cztery palce zakończy się mecz.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Nic tylko wystawić Piotrkowi kolejną 5-tkę.
Wręcz 6-tkę :)
Przebijam,setkę, i to nie jedną;)
ZNA-KO-MI-TE!
Dobry tekst!