Skarb Kibica NBA 2015/16: Toronto Raptors

4
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Kanada z armią swoich młodych i utalentowanych zawodników powoli wchodzi na salony koszykarskiego świata. Co prawda, mimo że byli faworytami FIBA Americas, zakończyli ten turniej dopiero na 3. miejscu po heroicznej końcówce Cory’ego Josepha – nowego gracza Raptors – ale widać, że tworzy się drużyna, która niedługo stanie się dużym zagrożeniem na wszystkich międzynarodowych turniejach. Potrzebują jeszcze tylko trochę czasu.

Podobnie ma być z jedyną drużyną NBA grającą poza USA. Drużyną, która również znajduje się ostatnio na fali wznoszącej. Czas Raptors ma wkrótce nadejść. W zeszłym sezonie mieli świetny start, wygrywając 12 z pierwszych 15 meczów, ale potem zamiast to pociągnąć i utrzymać się na szczycie ligi, z każdym miesiącem spisywali się coraz słabej. Skończyło się rozczarowującą porażką w playoffach już po 4 meczach z Washington Wizards. Nie było tak dobrze jak się zapowiadało, ale drugi rok z rzędu poprawili swój najlepszy wynik w historii klubu, zaliczając 49 zwycięstw. Mają silny rdzeń zespołu, natomiast w czasie wakacji dokonali kilku zmian, żeby poprawić otoczenie swoich kluczowych zawodników. To ma pomóc im stać się bardziej zbilansowaną drużyną, która zrobi kolejny krok na przód.

ZMIANY PRZED SEZONEM

Pomimo najlepszego wyniku w historii klubu, słaba gra w drugiej fazie sezonu regularnego i fatalne playoffy sprawiły, że Generalny Menedżer Masai Ujiri zdecydował się wprowadzić kilka istotnych zmian w składzie. Przede wszystkim skupił się na kiepskiej defensywie drużyny (23 miejsce w lidze).

Większość zawodników, których pozyskał Ujiri, to co najmniej dobrzy obrońcy. Pozbył się natomiast zapewniających im w poprzednim sezonie cenne punkty z ławki, ale słabych w obronie guardów. W czasie draftu wytransferował Greivisa Vasqueza do Milwaukee Bucks, a najlepszemu rezerwowemu ligi Lou Williamsowi nawet nie zaproponował nowej umowy.

Najwięcej pieniędzy Ujiri wydał, żeby ściągnąć specjalistę 3-and-D DeMarre’a Carrolla, będącego przez dwa ostatnie sezony częścią pierwszej piątki świetnych Hawks. Już pierwszego lipca podpisał z nim 4-letnią umowę za $60 milionów. Innym bardzo ważnym ruchem było pozyskanie rezerwowego rozgrywającego San Antonio Spurs Cory’ego Josepha ($30mln/4), który urodził się w Toronto. Ujiri od dawna szukał możliwości dodania Kanadyjczyka do swojej drużyny i w końcu mu się udało. Ale na tym nie poprzestał i skorzystał również z okazji, kiedy Anthony Bennett trafił na rynek wolnych agentów. Pierwszy Kanadyjczyk w historii wybrany z jedynką w drafcie z przyjemnością wrócił do rodzinnego kraju, żeby tutaj walczyć o swoją karierę.

Nowymi zawodnikami Raptors zostali również młody środkowy Bismack Biyombo, weteran Luis Scola, a także wybrany w drafcie z numerem 20 guard Delon Wright – młodszy brat grającego jeszcze w zeszłym sezonie w NBA Dorrella. Odszedł natomiast będący w ostatnich latach starterem Amir Johnson (Celtics). Poza tym, już w sierpniu Ujiri porozumiał się w sprawie przedłużenia debiutanckiego kontraktu Jonasa Valanciunasa, wartego $64 miliony za 4 lata.

ROTACJA

raptors-depth

Największym problemem w Toronto może być pozycja silnego skrzydłowego. Patrick Patterson wydaje się być prawie pewniakiem do pierwszej piątki, ale tylko dlatego, że nie ma lepszych kandydatów. Można się jednak spodziewać, że trener Dwane Casey będzie często korzystał z niższych lineupów, ustawiając Carrolla albo Jamesa Johnsona na czwórce. Joseph będzie nowym zmiennikiem Kyle’a Lowry’ego, natomiast Terrence Ross powinien stać się pierwszym strzelcem z ławki.

TRENER: DWANE CASEY

Po sezonie Dwane Casey nie mógł być pewien czy utrzyma swoje stanowisko. Pojawiało się sporo spekulacji, że Ujiri będzie chciał znaleźć nowego trenera, tym bardziej, że GM od razu po zakończeniu rozgrywek nie chciał nic zadeklarować w tej sprawie. Podobno myślał nad zmianą.

Ostatecznie Ujiri zatrzymał Caseya, wymienił tylko jego asystentów. To będzie jego piąty sezon w Toronto i musi potwierdzić swoją wartość, jeśli chce zostać na dłużej.

Raptors mają opcję w jego kontrakcie na sezon 2016/17, więc przez cały rok będzie na ‘gorącym krześle’. Casey nie jest postrzegany jako szczególnie błyskotliwy coach, zarzuca mu się między innymi kiepskie decyzje, jeśli chodzi o korzystanie z odpowiednich lineupów, czy radzenie sobie w końcówkach meczów. Teraz jego najważniejszym celem będzie poprawa obrony, w czym powinien mu pomóc znacznie lepszy personel do gry po obu stronach parkietu. Ale może nawet większym wyzwaniem będzie poukładanie na nowo ofensywy…

W zeszłym sezonie Raptors mieli co prawda 3. najlepszy atak w lidze (108.1 punktów na 100 posiadań), jednak w zbyt dużym stopniu opierał się on na indywidualnych akcjach. Brakowało ruchu piłki i tylko dwie inne drużyny miały od nich gorszy wskaźnik asyst, co też przyczyniło się chociażby do tego, że generowali drugą najniższą liczbę sytuacji catch-and-shoot, które charakteryzują efektywną, zespołową ofensywę. To musi się zmienić, żeby wykorzystać możliwości Carrolla, ale też muszą zacząć częściej korzystać z umiejętności Valanciunasa w post-up i kreować dla niego więcej akcji.

GRACZE

Kyle Lowry. Lowry był największą indywidualną historią preseason. Przybył na camp o kilka kilogramów lżejszy i wyglądał fantastycznie. W trzech pierwszych meczach zdobywał średnio 30.3 punktów na skuteczności 68.3% z gry. Lowry dotychczas wyglądał jak pitbull, a dodatkowe kilogramy przez lata powodowały problemy z mięśniami nóg. Teraz widać w nim profesjonalistę, widać bicepsy. – Dowiedziałem się, że mam mięśnie brzucha – żartuje. Lowry spędził lato biegając po górach w Nevadzie. Zatrudnił dietetyka, poprawił odżywianie i skupił się przede wszystkim nie na treningach z piłką, ale poprawie kondycji. Lowry grał znakomicie przez pierwsze dwa miesiące sezonu 2014/15, a potem – mimo braku poważnych kontuzji – już nie przypominał tego samego gracza. Nie jest najlepiej technicznie wyszkolonym playmakerem – polega przede wszystkim na rzucie za trzy i naciskaniu tempa w kontrataku po swoich zbiórkach (9-ty na defensywnej desce wśród rozgrywających). Teraz postanowił zamienić trochę siły fizycznej na szybkość. Nie jest jeszcze pewne czy mniej kilogramów na pewno sprawi, że w dłuższym okresie grał będzie lepiej, ale był najlepszym graczem NBA w pierwszych dwóch tygodniach nowego “sezonu”.

DeMar DeRozan. Trochę oldskulowy rzucający obrońca, którego rozwój zatrzymał się po dwóch latach progresu. Rozpoczął sezon 2014/15 od bycia w cieniu Kyle’a Lowry’ego, następnie w listopadzie-styczniu opuścił 16 kolejnych meczów z powodu kontuzji pachwiny. Nie zdążył się z nich kompletnie wyleczyć – problemy z pachwiną i biodrem dokuczały mu do końca sezonu. DeRozan trafiał najgorsze spośród wingmanów NBA – uwaga – 10% za trzy ze szczytu/skrzydeł. Kiedy oddaje te trójki, wciąż wyglądają one nienaturalnie. Bez rzutu za trzy może być mu trudno stać się gwiazdą we współczesnej NBA. DeRozan pozostaje bardzo dobrym penetrującym, który rozwija swoję grę na lewym bloku tyłem do kosza. Był 2. wśród wingmanów w wizytach na linię (7.4 PER-36) i 5. w punktach PER-48 zdobywanych po penetracjach. Bez rzutu za trzy jego gra pozostaje jednak nieefektywna. DeRozan jest solidnym obrońcą, ale nie robi tam różnicy. Ciekawe czy w końcu uda mu się rozwinąć trójkę. Przed nim ostatni sezon kontraktu i w 2016 roku może spojrzeć na Los Angeles, z którego pochodzi…

Jonas Valanciunas. Ten dużo już potrafiący w post-up center będzie w sezonie 2015/16 projektem nr 1 w Toronto. Raptors zrezygnowali z oferowania nowej umowy Lou Williamsowi, za to podpisali przedłużenie kontraktu z Valanciunasem i obiecują mu, że jego minuty i rola w drużynie pójdą w górę. W poprzednim sezonie Raptors zbyt często potrafili zupełnie nie korzystać z jego umiejętności. Co ciekawe – jego minuty poszły w dół, w porównaniu z sezonem 2013/14. Tymczasem JV był 4. graczem NBA w post-up wg Synergy Sports (ilość+jakość) i we wciąż młodym wieku mógłby uczyć amerykańskich środkowych jak zajmować pozycję na bloku blisko kosza. Jego posiadania przodem do kosza wciąż sprawiają, że sporo skautów wywraca oczami – jego powolny pump-fake stał się komiksowy – ale Valanciunas trafiał 50% akcji catch-and-shoot i niedługo, powoli może coraz więcej obrońców nabierać się będzie na tę nawolniejszą regularnie stosowaną pompkę w NBA. To co Valanciunas najbardziej jednak lubi, to zebrać piłkę i fizycznie próbować ją dobić. Potrafi w tym elemencie wymuszać faule. W ostatnich latach dodał kilogramy, stracił za to szybkość, przez co nie jest już tak przydatny jako rolujący do obręczy. Z każdym sezonem jest coraz lepszym obrońcą, choć z obrońcą obręczy nie zostanie nigdy pomylony ze względu na tylko przeciętny timing do bloków. Musi wciąż pracować nad mobilnością lateralną i pozycją obronną – broni pochylony i zbyt często daje się, niczym bramkarz, złapać na wykroku penetrującym guardom.

DeMarre Carroll. W tzw większej perspektywie – to fenomenalna historia o kimś kto zrobił z siebie bardzo wartościowego koszykarza NBA. Dosłownie, bo Carroll zarobi 13,6 mln dolarów w pierwszym roku czteroletniego kontraku, który w lipcu podpisał z Raptors. W węższej perspektywie – można mu zarzucić, że nie porozumiał się z Atlantą i z Paulem Millsapem, by zmieścić ich umowy pod salary-cap. Nie oddał klubowi, to co klub w niego zainwestował. Anty-San Antonio Spurs. W tym momencie jest już zawodnikiem za 15-16 mln dolarów rocznie i tak będzie oceniany. Carroll to mierzący 206 cm 3-and-D, który zaliczył jeden z największych progresów po obu stronach boiska w sezonie 2014/15. Poprawił wyraźnie pull-jumpery (+10%), dodając do swojej gry pompkę, kozioł i rzut z midrange. Poprawił też trójki z rogów (+8% – 44%) i aż o 10 punktów procentowych poprawił skutecznośc penetracji (63% przy obręczy). To szerokie postępy ofensywne sprawiły, że dostał takie pieniądze. Bo w obronie pozostał ciężko harującym wyrobnikiem, który może kryć nawet cztery pozycje na boisku. Lubi używać swoich dłoni, gdy przechodzi przez zasłony. Umie to robić tak, by nie były odgwizdywane na nim faule. Carroll lubuje się w fizycznej grze, choć wciąż mógłby jeszcze być trochę silniejszy, aby stać się być może w przyszłości stretch-czwórką w nowych czasach NBA. Wg planów Raptors ma pełnić trochę tej roli w przyszłym sezonie. W tym wszystkim miał też dużo szczęścia. W serii z Cavaliers kontuzjował lewe kolano i na początku wyglądało to fatalnie. Na szczęście było to tylko skręcenie.

Patrick Patterson. Typowy stretch-four. Bardzo przeciętny zbierający, który ma za sobą słabszy sezon w obronie, w której nie wykorzystuje należycie swojego wingspanu 217 cm. 2-Pat to gracz typowo ofensywny. Poprawił skuteczność za trzy, zwłaszcza w grze pick-and-pop. Dwane Casey lubi wyizolować go z kozłującym na skrzydle i po postawieniu zasłony Patterson odpływa do rogu. Trafił stamtąd 41%, w kontraście do wciąż tylko przeciętnego 35% ze szczytu/skrzydeł, które trafiał drugi sezon z rzędu. Ma bardzo wolny pierwszy krok, przez co jego pompki i penetracje po nich są nieefektywne. Technicznie ma jeszcze dużo do rozwinięcia i musi się spieszyć, by zdążyć, zanim jego atletyzm spadnie poniżej poziomu słabego z plusem, na jakim jest obecnie. W nowym sezonie może grać w pierwszej piątce Rockets, ale nie stać go raczej na zapewnienie sobie pewnych 30 minut w meczu. Gdyby lepiej zbierał, mógłby pełnić rolę stretch-5. A tak, wydaje się, że jest poziom, którego nie przeskoczy.

Cory Joseph. Trudno w to uwierzyć, ale to dopiero drugi Kanadyjczyk w historii Toronto Raptors. CoJo miał przebojową pierwszą część sezonu 2014/15 w Spurs, korzystając z przedłużającej się rehabilitacji Patty’ego Millsa. Dotąd bardzo dobry obrońca na piłce i do jesieni 2014 roku najgorszy obwodowy shooter w San Antonio – Joseph skończył sezon 2014/15 jako nr 1 catch-and-shooter wśród rozgrywających ligi (48%). Czy to fluke? Prawdopodobnie tak, ale podnosząc skuteczność za trzy ze szczytu/skrzydeł z 23 do 44% Joseph pokazał jak dobrym graczem może się stać. Przy okazji wg MSR był 5. najlepszym obrońcą ligi w minutach, w których grał i jednym z najlepszych rezerwowych. Joseph nie jest klasycznym rozgrywającym – jest bardzo przeciętnym kreatorem. To po prostu bardzo dobry atleta, który robi z siebie koszykarza. Dynamiczny – atakuje obręcz. Wg Synergy Sports jest nr 2 graczem NBA w handoffach na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów. Czy Spurs nie będą żałować, że tak łatwo pozwolili mu odejść? Czy Joseph będzie dobry, gdy nie będzie grał w San Antonio? W Raptors – z którymi podpisał czteroletni kontrakt za 32 mln dolarów – pełnił będzie rolę zmiennika Kyle’a Lowry’ego. Ale może też grać obok niego w niskich, dynamicznych lineupach.

James Johnson. Problem analityki. Co roku piszemy o Johnsonie to samo i co roku niewiele się zmienia. Mr Fluke. Potrafi przejąć kilka minut meczu i kilka kompletnie zawalić. Potrafi trafić dwie trójki i rzucić zaraz dwa airballe. Zostańmy przy tym, że czas działa na jego korzyść i zmiany jakie zachodzą w NBA coraz mocniej przesuwają go z pozycji nr 3 na pozycję smallballowej czwórki i kto wie czy może nawet nie wyżej. Tylko dwóch wingmanów NBA trafiało gorzej za 3 ze szczytu/skrzydeł niż jego fatalne 15%. I to po 22% w sezonie 2013/14… Johnson był za to absolutną czołówką obwodowych w punktach PER-48 jakie zdobywał po swoich penetracjach (8.4). Taki gracz. Bardzo dobry driver, solidny obrońca i fatalny shooter. Można mieć wątpliwości co do jego etyki pracy i dlaczego po tylu latach nie zrobił z siebie lepszego gracza. Nieodpowiedzialny. Trudny charakter. To jego drugi rok kontraktu w Raptors i ostatni.

Bismack Biyombo. Jeszcze jeden zmarnowany przez Charlotte wybór z Loterii Draftu. W czerwcu Hornets zrezygnowali z uczynienia go zastrzeżonym wolnym agentem i w lipcu 23-letni Biyombo związał się dwuletnim kontraktem z Raptors. Biyombo ma za sobą najlepszy – choć nie przełomowy – sezon w swojej karierze. Zaliczył career-high PER, blokując career-high 2.9 rzutów PER-36 i zdobywając career-high – tylko – 8.8 punktów PER-36. Postępy są jednak znikome. Biyombo wciąż traci piłkę na wysokim poziomie 17% posiadań, ma kłopoty z jej chwytem i nie stanowi większego zagrożenia w ataku. Jeszcze nigdy drużyny, w których grał nie były na plusie – mimo tego, że grał przede wszystkim przeciwko rezerwowym… To co daje w obronie, z nawiązką oddaje po drugiej stronie parkietu. Trafiał career-high 58,3% rzutów wolnych, ale zaczął być hackowany. Rozwija się bardzo wolno i przed nim dwa kluczowe sezony. Jeżeli nie zaliczy postępu, to we współczesnej NBA może być mu trudno o coś więcej niż jednoroczne umowy.

Terrence Ross. Ten dopiero 24-letni shooter zaliczył regres, zwłaszcza po bronionej stronie boiska, gdzie wg MSR był jednym z najgorszych obwodowych obrońców NBA. To m.in. z tego powodu Raptors zainwestowali latem pieniędze w DeMarre’a Carrolla i teraz Ross na stałe będzie już tylko rezerwowym. Tymczasem przed nim ostatni rok kontraktu, zanim trafi – lub nie – na rynek wolnych agentów jako zastrzeżony wolny agent. Chyba, że jeszcze do 2 listopada podpisze przedłużenie umowy z Raptors. Ross poprawił swoją grę na półdystansie (+10%) po koźle (+5%) – trafiał 39% swoich pull-up jumperów. W dół poszła jednak jego skuteczność catch-and-shoot (-4%) i trafiał tylko 39% z rogów boiska. Brakuje mu siły fizycznej i umiejętności dryblingu/zmiany tempa, by atakować strefę podkoszową. Tak – to świetny dunker, ale przede wszystkim w transition. Zdobywał zaledwie 1.3 punktu PER-36 z drive’ów, kończąc rozczarowujące tylko 37% z nich wg Sport VU. W obronie zwykle niezorientowany, podniecony. Ma kłopoty z ogarnięciem tego co dzieje się za jego głową. Przed nim jeszcze wiele do zrobienia, ale jeżeli nie poprawi szybko obrony, to może stać się jednym z wielu graczy tułających się po słabszych klubach i zdobywających od czasu do czasu 15 punktów z ławki i robiących niewiele więcej.

Luis Scola. Pau Gasol FIBA Americas, ale gorszy i jeszcze bardziej. Dlaczego? Pau Gasol jest All-Starem, Scola nie jest w Top-100 graczy NBA, Top-150 i w ostatnim sezonie wg MSR był tak naprawdę jednym z najgorszych graczy ligi, którzy dostawali duże minuty. Dlaczego?! Nie chodzi o jego obronę. Nie chodzi nawet o fakt, że jego gra w post-up podupadła wraz z postępującym wiekiem. Scola jest wg Synergy Sports (ilość+jakość) 2. najgorszym graczem NBA na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów w akcjach pick-and-roll. Po pierwsze – nie roluje. Po drugie – popuje. Po trzecie – popuje tylko do midrange. Po czwarte – trafiał tylko 39% rzutów z midrange, po 44% w sezonie 2014/15. Scola stracił pewność rzutu i wielokrotnie od razu po jego oddaniu, szedł na atakowaną deskę, tylko że …odbijał się już od pierwszego obrońcy. W gruncie rzeczy nie był nigdzie – ani na ofensywnej desce, ani w powrocie do obrony (biega coraz ciężej). Bardziej szkodził swojej drużynie, niż pomagał. I piszemy to z ciężkim sercem, bo to technicznie doskonały gracz na pozycji nr 4/5 w europejskiej koszykówce. I kochamy go. Czy zaliczy comeback year w Toronto? Ma szansę nawet na największe minuty spośród wszystkich czwórek. Ale to bardziej mówi o sile tej pozycji w Raptors.

Anthony Bennett. Kandydat na największy bust z nr 1 draftu w historii… W czasach, gdy myśleliśmy, że GM’owie NBA mają za sobą lepszą analitykę, by rozpoznać kto jest kim… Bennett oddał 2 mln dolarów przy buyoucie z Minnesoty Timberwolves, aby podpisać minimalny kontrakt w swoim rodzinnym Toronto. Ma tutaj szansę gry, bo rywalizacja o minuty na czwórce powinna być zacięta. Czy stanie się jednak kimś więcej niż stretch-czwórką? Czy wogóle stanie się stretch-czwórką? Bennett trafiał w sezonie 2014/15 67% z gry, kiedy rolował do kosza i tylko 30% w akcjach pick-and-pop. Niestety w ataku Flipa Saundersa aż 47% jego rzutów, to były rzuty z półdystansu (!). Trafił tylko 33% z nich. Jego obrona była kolejny rok fatalna – na poziomie mentalnym i rusz-dupę-poziomie. Przykro się na to patrzyło. Ma jednak atletyzm i latem zrzucił trochę kilogramów. Musi nabrać pewności siebie nie tylko tej rzutowej, ale przy obręczy. W NCAA pokazywał bagaż trików w polu trzech sekund. W NBA nie pokazał nam jeszcze nic.

W NAJLEPSZYM WYPADKU

Kyle Lowry w trakcie wakacji nie marnował czasu i ciężko pracował przygotowując się do nowego sezonu. Nie tylko zgubił kilka kilogramów, ale też od startu preseason jest w znakomitej formie, zdobywając średnio 30.3 punktów ze skutecznością 68% z gry w  pierwszych trzech meczach. To oczywiście tylko preseason, ale pamiętamy jak świetnie rozpoczął poprzednie rozgrywki i teraz wygląda na to, że może to powtórzyć. Natomiast lepsze przygotowanie fizyczne powinno pomóc mu uniknąć kolejnych kłopotów zdrowotnych, które popsuły mu ostatni sezon. A kiedy on był w formie, Raptors grali fantastycznie. DeMar DeRozan póki co, podczas przygotowań nie prezentuje się aż tak dobrze, ale od niego również można oczekiwać bardzo dobrego sezonu, ponieważ będzie dodatkowo zmotywowany swoim contract year. Jonas Valanciunas dostał już swoją wypłatę, ma za sobą udany EuroBasket i teraz wreszcie powinien mieć więcej okazji, żeby pokazać na co go stać. Raptors więcej grać na niego, a też sam JV powinien mieć nieco więcej miejsca pod koszem, korzystając z obecności grożącego rzutem za trzy Patricka Pattersona w piątce. Ważne będą też jego postępy w obronie. To on może być kluczem do sukcesu drużyny, ponieważ ma największy upside. To może być sezon, w którym Raptors będą mieli trójkę gwiazd. Natomiast zawodnicy znajdujący się wokół nich mają pomóc drużynie poprawić elementy, które ostatnio były ich słabymi punktami. Przede wszystkim powinni lepiej bronić, ale też w ofensywie grać bardziej zespołowo, a mniej przewidywalne dla rywali. Najbardziej mają pomóc w tym Joseph i Carroll, którzy ostatnie lata spędzili odpowiednio w Spurs i Spurs Wschodu, tak więc świetnie wiedzą co znaczy dobre zbilansowanie gry i dzielenie się piłką w ataku.

NAJGORSZY SCENARIUSZ

Raptors marzą o kolejnym roku postępów, ale czy mają lepszą drużynę niż kilka miesięcy temu?

W pierwszej piątce pozycja niskiego skrzydłowego nie będzie już problemem, ale teraz ich słabym punktem będzie silny skrzydłowy. Patterson nie pomoże poprawić obrony Raptos, ani też walki na tablicach. Tymczasem poza nim jest tylko starzejący się Scola, albo korzystanie z niskich ustawień z Carrollem czy Jamesem Johnsonem na czwórce. Będzie brakować Amira Johnsona i generalnie wzrostu, a już w zeszłym sezonie byli jedną z gorzej zbierających drużyn (20 m.). Bardzo brakować może również punktów z ławki. Williams i Vasquez razem dostarczali ich średnio aż 25 w meczu. To była duża siła Raptors w zeszłym sezonie, a teraz nie wygląda, żeby ktoś był w stanie to zastąpić – zarówno jeśli chodzi o punkty, jak i kreowanie gry. Ich rezerwowi to przede wszystkim młodzi zawodnicy, którzy jeszcze nie potwierdzili swojej wartości. Joseph będzie musiał sprostać większym oczekiwaniom i większej roli. Ross mógłby i powinien być strzelbą z ławki, ale nie rozwija się tak jak wszyscy na to liczyli. Przydaje się tylko do catch-and-shoot zza łuku, sam nic nie kreuje. Biyombo to problem w ataku, Johnson nie rzuca z dystansu, na Bennetta nie ma co liczyć, a Caboclo i Nogueira to cały czas projekty na przyszłość. Ławka i brak głębi mogą stać się problemem. Dlatego nie będą już prezentować tak świetnej ofensywy, a czy obrona zrobi na tyle duży skok, żeby to zrekompensować? Valanciunas nadal nie pokazał, że może być silnym punktem pod własnym koszem, a bez tego nie będą w stanie przebić się do Top10 defensyw ligi.

6GTV

CO LUBIĘ

Michał Kajzerek: Masai Ujiri z off-season 2015. Bismack Biyombo i DeMarre Carroll to zwycięstwo dla Toronto Raptors w trakcie minionego lata. Można powiedzieć w końcu, bowiem od czasu przejścia Ujiriego z Denver Nuggets, domagano się od niego ruchów, które w konkretny sposób odbiją się na drużynie. Do tego Cory Joseph, który jest znakomitym back-upem dla Kyle’a Lowry’ego i Luis Scola, który ma za sobą MVP rozgrywki o Mistrzostwo Ameryk.

Przemek Kujawiński: Ściągnięcie defensywnych graczy. DeMarre Carroll, Cory Joseph, Bismack Biyombo. Próżno szukać w tym gronie gwiazd, ale czasem nie o gwiazdy chodzi, a o graczy, którzy znają swoją rolę i żyją po bronionej stronie parkietu.

Maciej Kwiatkowski: Nic w szczególności. Mam zupełnie ambiwalentny stosunek do Toronto Raptors. Nie umiem serio traktować drużyny z Kanady jako zagrożenia dla 29. innych drużyn z USA. Buńczuczne zapowiedzi w kwietniu i …playoffy po playoffach są pośmiewiskiem. Ale nie piszę tak dlatego, że ich nie lubię. Po prostu nie umiem traktować ich serio. Mam nadzieję, że Cory Joseph i DeMarre Carroll sprawią, że nie będą soft.

Piotr Sitarz: Offseason. Szczuplejszy i szybszy Kyle Lowry, dodanie DeMarre’a Carrolla, bloków Bismacka Biyombo, talentu Anthony’ego Bennetta i czegoś co na pewno zespołowi da Luis Scola.

Adam Szczepański: Kanadyjczycy w kanadyjskiej drużynie. Północni sąsiedzi USA mają coraz więcej młodych obiecujących koszykarzy i dobrze, że w końcu skorzysta z tego również jedyna drużyna NBA grająca w Kanadzie.

CO MI SIĘ NIE PODOBA

Adam: Brak efektywności DeRozana. Cały czas mi to przeszkadza w jego grze – te dalekie dwójki i nieskuteczność zza łuku. Wcześniej jeszcze z sezonu na sezon poprawiał nieco skuteczność za trzy, ale ostatnio znowu był na poziomie 28%% i przestaję wierzyć, że kiedyś stanie się jakimkolwiek zagrożeniem na dystansie.

Maciek: Pozycja 4/5. Patterson, Scola, Bennett, James Johnson, Biyombo? Tu jest gdzieś drugi najlepszy podkoszowy gracz teamu, który chce zrobić finał konferencji? Poważnie?

Michał: Terrence Ross. Po pierwszej połowie sezonu Raptors powinni podjąć ostateczną decyzję – albo gość zacznie dostarczać drużynie regularną grę, albo trzeba wykorzystać jego wartość, jakakolwiek ona by nie była. I zrobić to, co Cavaliers zrobiło z Dionem Waitersem.

Piotr Sitarz: Przeciętność. Boję się, że z zapowiadanych w lecie zmian, o lepszym ruchu piłki, o nowej grze w ataku pozbawionej ciężkich rzutów i ograniczającej grę w izolacjach, nie wyjdzie nic albo wyjdzie bardzo mało. Toronto Raptors będą wygrywać mecze w Konferencji Wschodniej, ale nie są równorzędnym matchupem dla Cleveland Cavaliers, ani nawet nie prezentują się dobrze w swojej niszy – zespołu, który może sprawić niespodziankę.

Przemek: DeMar DeRozan jako pierwsza opcja. Nie jestem pewny, czy chcesz budować kontendera z pierwszą opcją w postaci gracza, który na przyzwoitym poziomie trafia jedynie spod kosza. Wiem, wiem, wymusza też faule, ale wciąż… DeRozan to nie Dwyane Wade.

MÓJ GRACZ

Adam: Kyle Lowry. W zeszłym sezonie przez pierwsze dwa miesiące był fantastyczny, zaliczając prawie 21 punktów i 8 asyst. Mam nadzieję, że chudy Kyle Lowry będzie potrafił grać na zbliżonym takim poziomie przez całe rozgrywki.

Maciek: Jonas Valanciunas. Pogodny drwal z poczuciem humoru, które lubię i twardy gracz na parkiecie z wyszkoleniem technicznym, które lubię także. Kibicuję mu, bo w Raptors zapomnieli o nim trochę w zeszłym sezonie. Zgodził się na przedłużenie umowy, gdy mógłby wziąć więcej, albo szukać innego klubu, ale mimo tego został.

Michał: DeMar DeRozan. Dość nieudolnie walczy o miano najlepszej dwójki na Wschodzie, ale jeśli tylko zmieni swoje nastawienie i przestawi kilka trybików w głowie, może zyskać w swojej grze zupełnie nową jakość. Odnoszę wrażenie, że trochę brakuje mu trenerskiej ręki i coach Dwane Casey traktuje go zbyt ulgowo. DeRozan potrzebuje motywacji, aby wspiąć się ten szczebel wyżej.

Piotr: Anthony Bennett. Jak nie teraz, to kiedy? Jak nie u siebie, to gdzie?

Przemek: Cory Joseph. W każdym kolejnym sezonie był lepszy. Wytresowany przez Gregga Popovicha buldog, kiedy atakuje pomalowane i broni na 3/4 parkietu. Nie mogę się doczekać, kiedy dostanie więcej minut.

TYP

Adam: 5. miejsce w Konferencji Wschodniej. Nie spodziewam się, że Raptors podbiją Wschód, ale nie powinni mieć też problemów z utrzymaniem się w połowie playoffowej stawki. Będą może lepiej zbilansowaną drużyną, ale generalnie pozostaną na tym samym poziomie co ostatnio. Nie widzę w nich potencjału na wykonanie jakiegoś skoku, chyba że nagle eksploduje talent Valanciunasa. Trzeba jednak pamiętać, że w swojej historii tylko raz mieli trzy kolejne występy w playoffach, tak więc powtórzenie tego osiągnięcia i ugruntowanie swojej pozycji w gronie najlepszych, to dobry kierunek dla tej drużyny. To dobry punkt wyjścia, aby w dalszej perspektywie szukać wzmocnień, które pomogą im dostać się na szczyt.

Maciek: 3. miejsce w Konferencji Wschodniej. Nie podoba mi się ich obrona w polu trzech sekund: rim-protection i pick-and-roll. Ale bardzo podobają mi się dwie rzeczy, które zrobili latem. Po pierwsze – dodali Carrolla i Josepha zamiast Sweet Lou i Vasqueza, przez co powinni bardzo poprawić obronę na obwodzie. Po drugie – przesuną ciężar ataku bardziej na Valanciunasa i być może użyją też smallballu z Carrollem, by grać dużo minut lineupem Lowry-Joseph-DeRozan-Carroll-JV. Fakt, że DeRozan jest w contract-year, też stanowi plus. Powinni stać się lepiej zbilansowanym teamem, przez to lepszym na czas playoffów.

Poprzedni artykułNowości preseason: Progres liderów
Następny artykuł10 lat temu David Stern przebrał NBA

4 KOMENTARZE