Nie tylko sztaby szkoleniowe i gracze NBA przygotowują się do sezonu regularnego – robią to także sędziowie. Nie piszemy o nich zbyt często, ale wrzesień spędzony na EuroBaskecie uświadomił mi na jak wysokim poziomie stoi sędziowanie w NBA.
W ostatnim tygodniu odbył się w Elizabeth w stanie New Jersey coroczny camp dla arbitrów.
Zanim dowiemy się jakie będą tzw. points of emphasis NBA – czyli kwestie, na które w szczególności będą zwracać uwagę sędziowie i do których zwykle przykłada się dużą wagę w listopadzie i powoli zapomina się o nich w grudniu – o dwóch sprawach, na które zwracano uwagę podczas campu. Prowadził go były arbiter, a obecnie executive związku sędziów Bob Delaney, a pomagali mu emerytowani już Bennett Salvatore, Eddie F. Rush i Joe Forte.
Napisał o tym więcej Brian Mahoney z The Associated Press:
“Minęły już czasy, kiedy linia rzutów za trzy była wykorzystywana tylko okazjonalnie. Teraz drużyny grają zagrywki, aby używać rzutów za trzy jako swojej pierwszej opcji w ataku. Sędziowie muszą więc zwiększyć swoje pole widzenia rzeczy, które dzieją się na boisku.
Sędziowie rozmawiali o zmianie swojego pozycjonowania się na takie, które pozwoli im znaleźć lepszy kąt widzenia.
– Czuliśmy, że musimy dokonać pewnych zmian w tym jak umiejscawiamy arbitrów i kto jest za co odpowiedzialny, gdy poruszają się i rotują – powiedział wiceprezydent NBA Mike Bantom. – Ale co lepsze, to co zapisaliśmy, przełożyliśmy na klipy wideo, więc sędziowie mają to wszystko teraz przed oczami.”
Drugi aspekt, na który zwrócono większą uwagę, Joey Crawford przyjmował pewnie z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Chodzi o radzenie sobie ze złością.
“- Byłem gościem, który tak się zachowywał – mówił Delaney. – Byłem tym, który wydzierał się i krzyczał. I co przez to osiągnąłem? Znacznie częściej niż nie, traciłem po prostu kontrolę.
Delaney pokazał sędziom w ostatnim tygodniu trzy klipy, by zaakcentować to co chciał wyrazić: Joe Pesciego rzucającego mięsem w “Chłopakach z Sąsiedztwa”, scenę w sądzie z Jackiem Nicholsonem w “Ludziach z Honoru” i plik audio z kabiny pilota Chesleya Sullenbergera, który nigdy nie stracił opanowania, lądując samolotem US Airways na rzece Hudson River w 2009 roku.
– Był spokojny i opanowany. To co chcieliśmy przekazać, to “Kim chcesz być, kiedy pilotujesz dany mecz? Chcesz być jak Joe Pesci, chcesz być jak Jack Nicholson, czy chcesz być jak kapitan Sullenberger? Chcesz “posadzić/wylądować” te mecze w profesjonalny sposób w jaki to zrobił ten ostatni”
Jedną z najlepszych rzeczy, które pojawiły się w NBA w ostatnim sezonie były raporty z ostatnich dwóch minut meczu. Publikowane one były regularnie na oficjalnej stronie sędziów i nie zostawiały złudzeń co do decyzji, wielokrotnie punktując te złe. W ten sposób zabito dużą część kontrowersji, która dotyczyła złych gwizdków. To była odpowiedź m.in. na sytuację z meczu nr 5 półfinałów Zachodu z 2014 roku, po której Doc Rivers mówił “We got robbed”, a NBA choć podtrzymała decyzję sędziów, to zrobiła to niejednoznacznie.
Tzw “points of emphasis”, które przed każdym z sezonów wysyłane są arbitrom i drużynom, zaczęły też w ostatnich latach trafiać na stronę NBA i są otwarte do przeczytania dla wszystkich. Rok temu dotyczyły m.in. fauli technicznych, błędów kroków, systemu powtórek i zmian w przepisach.
W tym roku te zmiany w przepisach nie zostały ogłoszone, jak to przeważnie dzieje się latem. Być może zostaną. Być może nie. Być może nie są, bo nie ma takiej potrzeby. Jedna zmiana, której bym dokonał, to kompletne zaniechanie gwizdania fauli ofensywnych, gdy ktoś podchodzi dwa/trzy metry przed koszem pod spadającego już gracza. NBA ryzykuje tutaj zdrowie swoich najlepszych atletów. Możemy się za to spodziewać, że system powtórek będzie używany efektywniej w drugim roku jego działania.
W każdym razie, sezon już za pasem i wszystkie sposoby na to by Joey Crawford nie kradł meczów swoimi kryzysami emocjonalnymi, można ocenić tylko pozytywnie.
Zawód sędziego (sam nim jestem, od niedawna) wymaga od Ciebie opanowania. Każdy – trenerzy, gracze, komentatorzy, redaktorzy – wymagają od Ciebie opanowania. To trudne. Momentami naprawdę trudne.
Nie mówię tu, że “akcje” i reakcje Joey’a są (zawsze) dobre – zdecydowanie lepiej “posadzić mecz” jak ww. pilot niż “rzucać się”(swoją drogą niektóre zachowania Joey’a mają to coś i nie ma co ukrywać, ale stało on się jednym z najbardziej rozpoznawalnych sędziów koszykarskich na świecie).
Sędzia to taki trochę nauczyciel, a jednocześnie reżyser spotkania, który:
– powinien dbać by widowisko “szło”
– a jednocześnie budować ciągle swoją pozycję. Nie krzykiem, ale POSTAWĄ. To trudne, ale prawdziwe. Wszyscy nauczyciele (i przy okazji dobrych pedagogów), których dobrze wspominam z czasów szkolnych nigdy nie krzyczeli. Nie musieli, bo ich POSTAWA sama za siebie mówiła. I oto chodzi.
PS. Dziękuję tym, którzy przeczytali cały wpis i dobrnęli do tego zdania :P
Nie z sąsiedztwa. Z ferajny.
I nie “z Honoru” ;)
Na polskich blogach lub forach bardzo rzadko można przeczytać
rzetelne i merytoryczne wpisy o sędziowaniu koszykówki. Zazwyczaj są to emocjonalne opinie, czasami tak żenujące że aż wstyd czytać.
Oczywiście wynika to z braku znajomości choćby podstawowych przepisów nie mówiąc już o interpretacjach czy mechanice.
Właśnie rozpoczyna się nowy sezon, a w raz z nim w każdym okręgu ruszają
kursy sędziowskie.
Polecam serdecznie wszystkim oglądającym a przede wszystkim piszącym o koszykówce jako doskonałą formę zainwestowania w siebie.
Sędziowałem w okregu kilka lat. Najwyższe rozgrywki o II lm oraz I lk. Joe C. nie trawie bo typ zapomina że sędzia ma szarą koszulkę bo powinien być niewidzialny. To zawodnicy /i oczywiście trenerzy/ mają być głównymi bohaterami widowiska. Jeśli ktoś Cię zapyta -kto sędziował? I usłyszy -a wiesz nie pamiętam. To znaczy że mecz był dobrze prowadzony ☺