Golden State Warriors wygrali Finały NBA z Cleveland Cavaliers 4-2 i różnicą +7.2 punktu PER-48 – dosyć zdecydowanie.
Nie były to poziomy bum-bum San Antonio Spurs na Miami Heat (4-1, +14.0), ale na tyle wyraźnie, że po meczu numer cztery chyba niewielu z nas myślało, że JR Smith, Iman Shumpert i Matthew Dellavedova są w stanie odwrócić momentum, które uzyskali Warriors po blowoucie w meczu nr 4 w Cleveland.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
A Green mnie wkurwia , przepraszam za wulgaryzm
A mnie Irving…
A mnie ta ruda pani z warzywniaka … ;) :)
Mało kto o tym wspomina, ale w kontekście pierwszego meczu blok na Currym w ostatniej akcji przy layupie to dla mnie top 10 akcji sezonu.
Blowout w meczu numer 4 wynikal głównie z jednego – jeden dzień przerwy po meczu nr 3. Cavaliers wycięci przez kontuzje nie mieli kim grać i Delly z LeBronem nie widzieli już na oczy. To samo mecz nr 6, W tym przelot na drugie wybrzeże, kto to wymyślił?
Co wymyślił? Przelot na drugie wybrzeże? Przeciez to nie finały konferencji że Clevelend może grać z Chicago i mieć blisko. A zmiana gospodarza tez nie jest niczym nowym. Ten system 2-2-1-1-1. Jest znany. Choć czy się mylę czy grano kiedyś finały systemem 2-3-2?
nie mylisz się
Mniej podróży było sle z drugiej strony to trochę faworyzowało drużynę bez przewagi parkietu. Jeśli wygrała 1 z 2 pierwszych spotkań na wyjezdzie to potem teoretycznie miała 3 mecze u siebie by zakończyć serię.