Były żarty, alkohol i dissy na Cavaliers podczas parady mistrzowskiej Golden State Warriors

5
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Parada mistrzowska przeszła wczoraj w piątek po ulicach centrum Oakland.

Były autokary, trolejbusy, koszykarze, Riley Curry (Riley Curry, koszykarze?), management, trenerzy, właściciele, Marshawn Lynch czy w końcu około ponad 500 tys. kibiców (lub nawet milion – wg innych źródeł).

Na koniec parada dotarła przed Henry J Kaiser Convention Center, gdzie jak zwykle na scenie pojawili się główni bohaterowie i Riley Curry. Riley Curry tym razem nie mówiła zbyt dużo, ot tylko poziewała i zrobiła orzełka w konfetti, konsekwentnie i regularnie będąc uroczą.

Za to Draymond Green nie przestaje pić. On nie może przestać. On i Harrison Barnes. Pić, palić, cokolwiek… Green rozmawiał w kąciku dla mediów z reporterką CSN i słowa nie oddadzą tego na czym był. Poza tym, że w jego ustach znalazł się (też) disik na Cleveland Cavaliers:

LeBron James krzyknął z kanapy, głosem Gruchy, do jednego ze swoich 15032135639 ludzi “Zapisz to”. Matthew Dellavedova zrobił zdjęcie, zamoczył w wodzie i powiesił na klamerkach w swojej piwnicy bez okien.

Ale to Draymond Green i to z Draymondem Greenem był na autokarze Marshawn Lynch. Ha. Nie z LeBronem Jamesem. Ha. Nie z Riley Curry… Ponoć dogadują się bardzo dobrze. Draymond Green znalazł się też w krótkiej przemowie MVP Finałów Andre Iguodali, który porównał go do …a zresztą, słuchawki na uszy:

Stephen Curry też mówił ze sceny dobre żarty:

“Sześć lat temu, kiedy zostałem wybrany w drafcie, mieszkałem tutaj obok Jeziora Merritt. Mogłem przechadzać się wokół i nikt mnie nie rozpoznawał. Teraz jesteśmy mistrzami świata a ja jestem znany jako tato Riley. Ok.”

Popularność Riley wymusza na nim dodanie troszeczkę charyzmy do tego co mówi. Tym bardziej, że wcześniej na scenie pojawił się Green:

“Za każdym razem gdy oddaję rzut, Steve Kerr ma pretensje. Za każdym razem, gdy trafię, patrzę na niego. 24 procent, ale mam pierścień.”

Brawo. Ale po właścicielach Joe Lacobie, Peterze Guberze i po GM’ie Bobie Myersie na scenie jako pierwszy pojawił się właśnie Steve Kerr i Steve Kerr nie zawiódł. Steve Kerr nie zawodzi historycznie w takich sytuacjach. Jego przemowa z parady w 1997 roku to wciąż Top3, jak nie nr 1. I wczoraj też nie rozczarował:

“Kiedy przyszedłem tu, zrozumiałem, że muszę nauczyć Stepha i Klaya jak trafiać do kosza z bardzo daleka. Musiałem w 9 miesięcy nauczyć Draymonda jak być pewnym siebie, mówić trashtalk do rywali, trenera, swojej mamy. Jak generalnie być wrzodem na tyłku…

Gdziekolwiek nie pójdę, słyszę jak niesamowici do oglądania są moi gracze, jak są atletyczni, jak są cool, jak dobrze wypadają w wywiadach. Zrobiłem to wszystko w 9 miesięcy.”

Były też kontrowersje, ktoś tam został postrzelony, ale o tym już napiszą miejscowy Fakt, agencja prasowa i media nieprzyjazne Warriors.

Poniżej klipy z parady z oficjalnego kanału Youtube NBA. Warto zanurzyć się w tym zwycięstwie. Tak to na koniec smakuje:

I Last-but-not-Least, The Man.

Draymond Green na czymkolwiek – także tu:

Poprzedni artykułLeBron James nie szanuje Davida Blatta? Wracają spekulacje na temat przyszłości trenera Cavs
Następny artykułOperacja Taja Gibsona trochę komplikuje offseason Chicago Bulls