W 2010 roku LeBron James przeniósł się na Florydę, zadając ogromny cios drużynie, w której grał od początku kariery, wszystkim kibicom Cleveland Cavaliers i całemu stanowi Ohio. Zostawił ich, żeby dołączyć do Dwayne’a Wade’a i Chirsa Bosha i razem z nimi powalczyć o mistrzowski tytuł, którego nie udało mu się zdobyć przez wcześniejsze siedem lat.
Cavs nie potrafili się pozbierać po odejściu swojego lidera i przez te cztery lata, kiedy on wygrzewał się na słonczych plażach Florydy, wygrali w sumie tylko 97 meczów, czyli 17 mniej niż łącznie w dwóch ostatnich sezonach, w których mieli Jamesa w składzie. Mieli mnóstwo szczęścia w drafcie wygrywając trzy z czterech loterii, ale nie potrafili tego wykorzystać, żeby stworzyć silny zespół. Podejmowali złe decyzje, w drużynie panował duży bałagan i tak na dobrą sprawę nie zrobili nic, co mogłoby zachęcić LeBrona, żeby dał im drugą szansę. Mieli szczęście, że on jest stąd. Mieli szczęście, że on tylko ‘wyjechał na studia’, jak to rok temu określił w swoim liście. W Miami zebrał cenne doświadczenie, dojrzał jako człowiek i zawodnik, nauczył się jak wygrywać i w końcu przyszedł ten moment, żeby wrócić do domu i tutaj wykorzystać zdobytą wiedzę. Wrócił i drużyna, która przez cztery kolejne lata była poza playoffami, nagle stała się jednym z najpoważniejszych kontenderów i zaraz rozpocznie decydującą walkę o mistrzostwo.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
niepozarumienianiach
:)