Golden State Warriors mieli dzisiaj świętować awans do wielkiego finału, ale mecz numer cztery od początku nie układał się po ich myśli. Podobnie jak w poprzedniej serii, postawieni pod ścianą Houston Rockets zmobilizowali się, grali dużo lepiej i rozstrzelali się na dystansie, podczas gdy Warriors rozpoczęli spotkanie będąc chyba już myślami w kolejnej rundzie. Po pierwszej kwarcie przegrywali różnicą ponad 20 punktów, ale to jeszcze nie był poważny powód do obaw, w końcu co to dla nich? Przypomną o swojej obronie, trafią kilka trójek i zaraz mogą zrobić szybki comeback. Sprawy jednak bardziej się skomplikowały, kiedy w połowie drugiej kwarty Stephen Curry próbując zablokować Trevora Arizę, zaliczył twardy upadek, spadając na szyję i bark, a też uderzając głową o parkiet.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
oby Bogowie koszykówki oszczędzili nam już wszelakich kontuzji , a już w szczegolnosci Jamesa i Curry’ego.
Błagam „zszedł” :)
Ja wiem, że ta forma też jest dopuszczalna, ale…
Ufff..dobrze, że tak się skończyło, bo wyglądało, że określenie ‘Splash Brother’ nabierze zgoła innego oddźwięku..
Ciekawe czy Luckowi71 również w tym wypadku przemknęło przez głowę głupie HAHA, czy jest to tylko zarezerwowane dla drużyn Jamesa, a w przypadku gdyby coś stało się Stefanii Curry, byłaby to niesprawiedliwość społeczna i wielka krzywda dla Warriors…
Mam nadzieję, że chłopak będzie ok.
Tylko dla drużyn Jamesa. Łamagi się potykają o własne nogi, więc wuj z nimi…;)
Tam mógł nadgarstek pójść, głowa… Dobrze, że nic mu się nie stało.
Czaski w oczach! Stefciu oszczędź nam!
Przy wstrząśnieniu mózgu wypadałoby stracić przytomność…Upadek niemiły…