Nieefektywni Wizz

3
fot. Chris Szagola / Newspix.pl
fot. Chris Szagola / Newspix.pl

Tydzień temu w Bostonie podczas dorocznej MIT Sloan Conference spotkali się faceci bez dziewczyn, nieznający się na koszykówce, którzy całe dnie spędzają przed swoimi laptopami gapiąc się w cyferki i udawali, że wiedzą coś o grze, w którą grał kiedyś Charles Barkley. Poruszano różne tematy wchodząc też w obszary takie jak biometria, genetyka, cały czas szukając kolejnych danych, które pomogą jeszcze lepiej zrozumieć grę, uzyskać jakąś przewagę nad rywalami i podejmować lepsze decyzje na boisku czy przy budowaniu składu. Analityka nieustannie się rozwija i poziom zaawansowania tych zaawansowanych statystyk coraz bardziej się podnosi. O czymś tak prostym i oczywistym jak to, że rzut za trzy jest dużo cenniejszy niż daleka dwójka już nikt nie mówi.

Rzuty za trzy z roku na rok są coraz ważniejsze i jest ich coraz więcej. W tym sezonie przeciętna drużyna oddaje ich w każdym meczu 22.6, w porównaniu z 21.5 w poprzednich rozgrywkach. W przypadku Houston Rockets to aż 33.7 i jest wręcz pewne, że ustanowią nowy rekord NBA pod względem liczby trójek w sezonie. Równocześnie spada liczba prób z mid-range, gdzie rzuty są najmniej efektywne. Cała liga podąża w tym kierunku, ale oczywiście są też wyjątki i w niektórych zespołach wydaje się, że czas stanął w miejscu. Nie nadążają za obecnymi trendami, nie rozumieją ich, myślą jak Barkley i grają na przekór nawet tej najprostszej analityce, jakby chcieli udowodnić, że można wygrywać inaczej. Tak jest między innymi w Waszyngtonie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Hawks lepsi od Cavs. 38-12-12 Hardena. Hornets na siódmym miejscu. Isaiah Thomas pokonał Pelicans. Spurs się rozkręcają
Następny artykułWeekendówka: Dziś tak sobie

3 KOMENTARZE

  1. Tak jak jeżdżę po Wittmanie i zwalniam go w każdym komentarzu tak tutaj trzeba wylać kubeł pomyj na Grunfelda. Przez sezonem może i wyglądało to nieźle, ale w zimowym okienku już widać było czego drużyna potrzebuje. A on spał…

    Byli do wzięcia S. Williams i jemu podobni, ale pewnie dużej różnicy by nie zrobili. Mógł poszukać kogoś grożącego rzutem na 1dynkę, a nie Sessionsa (J. Nelson?) i tutaj prosiło się o wymianę. A nuż udałoby się wyciągnąć Mike Scotta z ATL albo innego stretch-4 za centymetry Seraphina (który w rotacji z Gortatem, Nene i Humphriesem nie jest tak potrzebny. Nie w dzisiejszej NBA).

    Także tutaj wina po stronie GMa.

    A dalej to już oczywiście Wittman do wylotu. Na zachodzi Steve Kerr morduje ligę super smallballem, tymczasem Randy Rybka odkrył bigball i morduje pomalowane i spacing grając Gortatem i Seraphinem razem :/ Takie rzeczy.

    Jak ognia boi się lineupów z Gortatem-Piercem-Porterem-Bealem-Wallem, albo w ogóle z Gortatem i kimś rzucającym. A szybciej w takie ustawienia powinien przechodzić mając na 5 Gortata albo Nene. I każdy kurna to wie!

    Na minus też język ciała Wittmana. Nie ma w lidze drugiego gorszego pod tym względem trenera – tak ewidentnie widać jego pretensje do graczy, brak mobilizacji itd. Co ten człowiek robi w NBA ?

    Eh. O jedną porażkę byli Wizzies od zwolnienia trenera.

    0