Dwa światy Barona Davisa

13
fot. YouTube/ NBA

Od godziny gapię się na dom, w którym wychował się Baron Davis. Próbuję zajrzeć przez płot na podjazd, żeby sprawdzić, czy wciąż stoi tam kosz, który specjalnie dla niego postawił jego dziadek. Próbuje wyobrazić sobie małego Barona, który z piłką pod pachą wychodzi z domu, żeby porzucać. Próbuję wyobrazić sobie, jak mogła wyglądać ta okolica 35 lat temu.

352 East 85th Street. South Central Los Angeles.

To nie jest adres, pod którym w latach 80. ktokolwiek chciał spędzać dzieciństwo.

Raptem pięć kilometrów na południowy zachód znajdują się Imperial Courts, Nickerson Gardens i Jordan Dawns. Trzy “projekty” mieszkaniowe – niewysychające źródło nowych rekrutów dla ulicznych gangów. W tamtych latach w South Central wiedza o tym, która ulica należy do kogo, mogła zadecydować o życiu i śmierci.

O życiu i śmierci często decydował kolor ubrania. Niebieski zarezerwowany był dla Crips. Czerwony dla Bloods. Musiałeś to wiedzieć.

Robię spacer po okolicy. To Los Angeles. Nie jest to Los Angeles, które znam z filmów. Wiem, że nigdy nie było to Miasto Aniołów. Na zdjęciach wygląda jednak spokojnie. Podobne do siebie parterowe domki, małe podwórka, samochody zaparkowane przy krawężnikach. Tuż za rogiem znajduje się podstawówka South Park. Na widoku z powietrza można dojrzeć dwa boiska do koszykówki. Jedyne boiska do koszykówki, na jakich grał mały Baron Davis. Jego Los Angeles ograniczone było do kilku ulic. Przekroczenie niewidzialnych granic mogło skończyć się fatalnie.

Dziś mam odwagę, by przekroczyć te niewidzialne granice. Schodzę do Manchester Avenue i kieruję się na wschód. Mijam kilka komisów samochodowych i restauracji. Zwykła dwupasmówka, połatana jezdnia, krzywe chodniki. Wiele napisów po hiszpańsku, bo demografia okolicy przeżyła w ostatnich latach rewolucje. Kiedyś to było “czarne” miejsce. Dochodzę do wiaduktu, po którym prowadzi autostrada 110. Tu kończyła się wschodnia część miasta.

W 1971 roku do tego miejsca rozciągała się strefa wpływów 18-letniego Raymonda Washingtona. Washington dorastał na 76th Street. Mniej niż 2 kilometry od domu Davisa. Ich ulice wyglądają bliźniaczo podobnie. Washington nie lubił jednak rzucania do kosza tak bardzo jak bójek na pięści. Ponoć nie było wielu, którzy potrafili dorównać mu w tej sztuce. Swój pierwszy gang założył w wieku 15 lat. Nazwał go Avenue Cribs. Jego reputacja przyciągała kolejne dzieciaki z okolicy, a grupa rosła w siłę. Po drugiej stronie autostrady 110 zaczął mu jednak wyrastać konkurent.

Stanley Tookie Williams był młodszy o kilka miesięcy, ale trudno byłoby w to uwierzyć, widząc jego kartotekę. Na początku 1971 roku Williams opuścił zakład poprawczy, do którego trafił dwa lata wcześniej za kradzież samochodu. Kara nie zmieniła jego nastawienia do świata. Wszystko, co wyniósł z poprawczaka to nowa pasja – kulturystyka. To trochę zabawne, że 43 lata później o jego śmierci zadecyduje inny pasjonat tego sportu.

Zapytany, co planuje zrobić po wyjściu na wolność, odpowiedział podobno: “zostać liderem największego gangu na świecie”. Pomóc miały mu w tym jego potężne ramiona i charyzma.

Wciąż podążam przed siebie Manchester Avenue. Przecznica po przecznicy zbliżam się do celu mojej wyprawy. Wiem, że niebawem będę musiał skręcić w lewo South Denker Avenue. To na tej ulicy mieści się szkoła średnia George Washington Preparatory. Jeszcze kilka kilometrów na południe i jestem na miejscu. Spory budynek szkoły znajduję po lewej. Niestety nie mogę wejść do środka.

Wiosną 1971 roku gdzieś we wnętrzu tego budynku po raz pierwszy spotkali się Raymond Washington i Stanley Tookie Williams. Washington przyjechał do zachodniej strony dzielnicy specjalnie po to, by poznać Williamsa. Dziś nie wiadomo już, jaki był jego plan. Być może chciał wyzwać potencjalnego rywala na pojedynek na pięści, jak miał to w zwyczaju? Wiemy tylko, że gdzieś na korytarzu lub w toalecie szkoły średniej George Washington Preparatory nastolatkowie zdecydowali się połączyć siły. W ten sposób powstali Crips.

Washington rządził na wschodzie, Williams na zachodzie. Razem postanowili zwalczać inne okoliczne gangi. Jak wiele lat później wspominał Williams:

Myślałem, że będę w stanie wyczyścić sąsiedztwo z wszystkich tych, wiecie, grasujących tam gangów. Kompletnie się myliłem. Ostatecznie przerodziliśmy się w potwora, z którym chcieliśmy walczyć.

Crips byli agresywni i bezwzględni. Początkowo ich główną metodą działania była tak kochana przez Washingtona walka na pięści. Wraz z Williamsem wyzywali przywódców innych gangów na pojedynki i przejmowali kontrolę nad ich terytorium. Oczywiście tak dobrze zorganizowana grupa musiała w końcu spotkać swoją opozycję. Przywódcy mniejszych gangów, wiedząc że nie mogą konkurować z tak dużą siłą samodzielnie, zaczęli łączyć siły. W ten sposób narodzili się Bloods – naturalni wrogowie Crips.

Dzielnicę ogarnęła wojna.

Przypatruję się raz jeszcze budynkowi, który z pewnością nie zasłużył na taki wpis na kartach swojej historii i zbieram się do drogi. Tym razem nie będzie to spacer, bo czeka mnie prawie 25 kilometrów na północny zachód. Wyjeżdżam z Los Angeles i ruszam do Santa Monica. Spaceruję chwilę po okolicy zanim trafiam na 21st Street, gdzie mieści się szkoła średnia Crossroads. To już nie jest South Central. Domy są większe i bogatsze, budynki nowocześniejsze. To nie jest miejsce, w których udałoby się zwerbować kogokolwiek do gangu.

Nie było to również takie miejsce w 1971 roku. W tamtych czasach rodzice w Santa Monica mogli się co najwyżej martwić tym, że nowy dyrektor podstawówki, do której uczęszcza ich dziecko ma dziwne pomysły. Pozbyć się stopni? Wprowadzić zajęcia artystyczne? Wpuścić do szkoły czarnych? Paul Cummins bardzo szybko odcisnął swoje piętno na St. Augustine by Sea Episcopal.

Cummins pochodził z dobrej rodziny z Chicago i został wychowany w “białym konserwatywnym świecie”. W świecie, do którego nie pasował. Po studiach na Stanford i doktoracie na USC wymarzył sobie własną szkołę, gdzie mógłby wprowadzać swoją alternatywną wizję edukacji. Dla wielu ludzi była to wizja kojarząca się z hippisowską filozofią. Na szczęście dla Cumminsa zaczynały się lata 70. i znaleźli się rodzice gotowi oddać mu pod opiekę swoje pociechy.

W tym samym czasie, gdy Raymond Wahsington i Stanley Tookie Williams formowali Crips, kilkadziesiąt kilometrów dalej Paul Cummins prowadził pierwsze lekcje w swojej nowej prywatnej szkole Crossroads. Początkowo miał jedynie jedną klasę i 30 uczniów. Szeregi Crossroads rosły jednak równie szybko co szeregi Crips, a znani i bogaci rodzice coraz chętniej opłacali ogromne czesne swoich potomków.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułKarnowski rozumie się coraz lepiej z Sabonisem
Następny artykułFlesz: 76ers już z 0-17, Denver Nuggets powyżej 0.500

13 KOMENTARZE

  1. A tłum skanduje MVP! MVP! I właśnie o to chodzi, żeby pomiędzy skrótami/zapowiedziami spotkań, artami z zaawansowanymi statsami i kącikami “taktycznymi” poczytać coś bardziej “humanistycznego” zza kulis nba.
    Dzięki Przemku, good job, good effort :)

    0
  2. Niesamowita historia. Z tego co wiem D.Wade i Jimmy Butler też nie mieli łatwo, ale żyć tak w dwóch totalnie różnych światach i potrafić się odnaleźć – szacun.

    Do Davisa mam jeszcze dodatkowy sentyment, bo w moim pierwszym sezonie z NBA zrobił to: https://www.youtube.com/watch?v=tYpwjB0IzoU Można powiedzieć, że widziałem to na żywo, bo nad ranem na Canal+ :) Wtedy rodzice już wiedzieli po moich okrzykach, że zwariowałem na punkcie basketu :D

    0