Serdeczny uśmiech Kerra to tylko fasada

10
fot. Darrell Walker/Icon SMI / Newspix.pl
fot. Darrell Walker/Icon SMI / Newspix.pl

Miałem 5 lat, gdy Steve Kerr trafiał po podaniu Michaela Jordana. Starszy brat pamięta jedynie radość z mistrzostwa ulubionej drużyny, której logo przez wiele lat wisiało nad drzwiami pokoju naszej wspólnej skromnej przestrzeni. To był wielki moment koszykówki, jeszcze większy dla sportu drużynowego, bowiem odwrócił uwagę od herosa i odsłonił coś znacznie większego, coś wiele bardziej doniosłego. MJ pozwolił zawodnikowi o zaszufladkowanej wartości zadecydować o losach mistrzostwa. Ta wspólnie podjęta decyzja stała się osobnym rozdziałem kariery obu graczy. Po 97’ przygoda z koszykówką wychowanka Arizony była naznaczona rzutem z szóstego meczu finałów. Rzeczy mogły potoczyć się zupełnie inaczej.

– Na 25 sekund przed końcem wzięliśmy czas. Phil Jackson powiedział „Mike, chcę żebyś to ty rzucał”, ale Mike stwierdził „Wiesz co Phil, nie czuję się komfortowo w takich sytuacjach, więc może zrobimy to inaczej”. Wtedy sobie pomyślałem – wszystko wskazuje na to, że znów muszę uratować Michaelowi tyłek.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

10 KOMENTARZE