Kemba Walker doprowadził do dogrywki i trafił game-winnera

0
fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

Hornets po dwunastu latach wrócili do Charlotte i rozegrali swój pierwszy prawdziwy mecz. Hala Time Warner Cable Arena wypełniła się po brzegi, Michael Jordan zajął miejsce tuż przy ławce swojej drużyny i wszyscy oczekiwali efektownego zwycięstwa gospodarzy. Tym bardziej, że grali przeciwko najgorszej ekipie poprzedniego sezonu. Jednak to goście z Milwaukee od początku spisywali się znacznie lepiej i w połowie trzeciej kwarty prowadzili już różnicą 24 punktów. Zapowiadało się na duże rozczarowanie i z trybun było słychać coraz głośniejsze buczenie. Ale Hornets walczyli do końca, odrobili straty, a na finiszu dwukrotnie mogli liczyć na Kembę Walkera i zakończyli mecz otwarcia największym comebackiem w historii drużyny z Charlotte (Hornets i Bobcats).

CHARLOTTE 108, MILWAUKEE 106  OT

Przez trzy kwarty Hornets nie pokazali swojej firmowej obrony, nie potrafili zatrzymać rywali, podczas gdy lepiej funkcjonowała defensywa Bucks, która skutecznie chroniła strefę podkoszową. Ale w końcu Steve Clifford przypominał swoim zawodnikom, dzięki czemu wygrywali w poprzednim sezonie i w czwartej kwarcie wymusili między innymi 7 strat gości, a także świetnie walczyli na tablicach, ponawiając akcje (12 punktów drugiej szansy), co pomogło im wrócić do tego meczu.

Na 15.9 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry Brandon Knight trafił dwa rzuty wolne dając swojej drużynie 4 punkty przewagi. W odpowiedzi Walker bardzo szybko przeszedł do ataku, skorzystał z zasłony Ala Jeffersona i wszedł pod kosz, gdzie nie pozwolił, żeby Larry Sanders mu przeszkodził i zmniejszył straty. Za chwilę na linii stanął Khris Middleton i pudłując pierwszą próbę dał gospodarzom nadzieję. Hornets nie mieli już timeoutu, dlatego po drugim celnym wolnym Walker bez dłuższego namysłu ruszył na połowę rywali. Ponownie przydała się zasłona Ala i wykorzystał miejsce na dystansie, trafiając daleką trójkę w biegu. Remis.


Na zegarze zostało jeszcze 1.6 sekund dla Bucks, ale Gerald Henderson przeciął podanie wyprowadzającego piłkę z autu Jareda Dudleya i potrzeba była dogrywka.

W doliczony czasie gry nikt nie uzyskał większego prowadzenia i na 16.9 sekund przed końcem, kiedy Hornets wznawiali grę po przerwie, na tablicy wyników był remis. Po raz kolejny w tym kluczowym momencie oddali piłkę w ręce Walkera, który mimo że miał problem ze skurczami, nie zamierzał odpuścić. Kiedy czas akcji dobiegał końca znalazł się w izolacji z Knightem i znowu stanął na wysokości zdania. Rzucił dalekiego jumpera sprzed nosa rywala, wyprowadzając gospodarzy na pierwsze prowadzenie od czasu pierwszej kwarty.

Bucks mieli 5.1 sekund na odpowiedź i Jason Kidd rozrysował bardzo ładną akcję. Wyprowadzający piłkę z autu Middleton podał do Dudleya w post, po czym pobiegł w stronę środka boiska, gdzie czekał na niego Zaza Pachulia. MKG został na zasłonie, podczas gdy Middleton wrócił na skrzydło.

mil-cha1

Nie da się być bardzie wide open. Miał idealną pozycję, w całym meczu zdobył 17 punktów, w tym 4 w dogrywce, ale zmarnował tą fantastyczną okazję i spudłował potencjalnego game-winnera.

mil-cha2

Hornets mogli świętować zwycięstwo. Walker w całym meczu zdobył 26 punktów, co prawda potrzebował do tego aż 26 rzutów, ale najważniejsze, że trafiał te kluczowe. Przed meczem podpisał przedłużenie swojego debiutanckiego kontraktu i tym występem potwierdził, że warto w niego inwestować. Może ma problem ze swoim rzutem i skutecznością, ale w tym momencie, kiedy ważyły się losy spotkania pokazał, że można na niego liczyć. Zagrał jak przystało na lidera, biorąc na siebie ciężar tych decydujących rzutów. W zeszłym sezonie w sytuacjach, gdy w ostatniej minucie był remis lub przegrywali różnicą nie większą niż 3 punkty, zanotował 7/20 z gry. Ten rozpoczyna od 2/2. Ale też wcześniej pomógł Hornets odrobić straty. W czwartej kwarcie i dogrywce zdobył w sumie 11 punktów, najwięcej w tym czasie w ekipie gospodarzy i trafił między innymi 2/3 zza łuku, po tym jak przez pierwsze trzy kwarty miał tylko 1/6.

Jefferson musiał przez całe spotkanie radzić sobie z podwajającymi go rywalami (a koledzy mu nie pomagali przez trzy kwarty pudłując zza łuku) i zanotował ostatecznie 14 punktów i 10 zbiórek. Stephenson w swoim oficjalnym debiucie w barwach Hornets grał z urazem pachwiny i zdobył tylko 7 punktów z 12 rzutów, ale przydał się w walce na tablicach (13 zbiórek) i pomagając kreować kolegów (8 asyst). Bardzo dobre spotkanie rozegrał Michael Kidd-Gilchrist zaliczając 17 punktów, 8 zbiórek i 3 bloki. W zespole gości Knight miał 22 punkty, 13 asyst i 8 zbiórek. Po 17 punktów dołożyli Middleton i Mayo, tymczasem Jabari Parker w swoim pierwszym meczu w NBA miał tylko 8 punktów.

  Fan, player and owner alike… we all get crazy during game-winning shots in OT! #HornetsComeback   A video posted by Charlotte Hornets (@hornets) on

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułRzutówka: Zapomnijcie o piłkarskich środach + PnŻ Ekstra!
Następny artykułJames Ennis przywitał się z NBA robiąc sobie efektowny plakat