Trzymając kciuki za Randle’a…

3
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Powroty bywają ciężkie. To prawda. Wybicie z konkretnego rytmu, brak motywacji, podejście mentalne, czas. Doskonale znam „opcje” przeróżnych powrotów w jeszcze różniejszych „dziedzinach” życia, a jeden z nich ma miejsce właśnie dzisiaj, kiedy po ponad czterech miesiącach przerwy wracam na Szóstego Gracza. Dobrze z Wami być, szczególnie kiedy ruszył sezon.

Wspomniany przeze mnie czas jest w tym momencie zagadką dla Juliusa Randle’a, który wczoraj złamał kość piszczelową w prawej nodze. To kolejny cios dla Lakers po prawdopodobnie zakończonej karierze przez Steve’a Nasha i jakby nie patrzeć, jeszcze większy, a w zasadzie knockout dla perspektywicznego chłopaka z Teksasu, który grając w NCAA przez jeden sezon udowodnił, że może walczyć u boku najlepszych. Cholernie źle ogląda się takie historie już na samym starcie sezonu. Te historie są jeszcze bardziej bolesne, kiedy dotykają raczkujących graczy w najlepszej lidze naszego globu. Randle dość felernie uderzył nogą o nogę przy wejściu pod kosz, a wspomniany manewr raczej przyczynił się do połamania kości piszczelowej.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE