Żyjemy w brutalnych czasach dla sportowców. Dużo brutalniejszych niż dyscypliny, w których konkurują. Każdy wybryk odbiegający od sportowej walki jest skutecznie piętnowany przez media, fanów, i tony śmieciowych i mniej śmieciowych opinii zalewających internet. Nie twierdzę, że to coś złego, największe ligi właśnie z niepotrzebnej brutalności na boisku i w domach/windach powinny rozliczać swoich atletów. To na tym cierpi wizerunek. Nie na okrzykach radości Kevina Garnetta, tauntach każdego innego Kevina, Dericka, Russela, nie na wsadach nad poprzeczką tight-endów czy celowaniu piłką w rywali receiverów z NFL.
To w sumie zabawne jak korporacje okołosportowe mają problemy z wyznaczaniem priorytetów karania, czy rozdawaniem kar analogicznych do popełnianych wykroczeń. Celowo użyłem władze sportowe, bo zawieszenia egzekwowane przez kluby, ligi czy stacje sportowe są zawsze problemami w dyskusjach i co dość smutne, opinia publiczna rzadko popiera ostateczne wyroki. Oczywiście, to nie ogół posiada wyłączność na najsprawiedliwszy wyrok, ale problem jest zauważalny. Przypadek zawieszania Billa Simmonsa na 3 tygodnie, w porównaniu do tygodniowej kary dla Stephena A. Smitha wygląda dość śmiesznie. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę status obu Panów, ich zasługi, jakość pracy ale przede wszystkim to co powiedzieli. Oskarżenie kogoś o kłamstwo jest dla ESPN dużo cięższym grzechem niż twierdzenie, że kobiety powinny przestać prowokować agresywne zachowania swoich partnerów.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.