Finały NBA: Spurs wrócili w meczu nr 3 z blowoutem, no prawie-blowoutem. Green/Leonard vs Wade/James 44:44

47
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Klasyczni Spurs. Media pewnie próbują znaleźć GOAT, podczas gdy mecz nr 3 to było typowo spursiańskie, wieloskładnikowe, super smaczne menudo. Odkroić od kości, pokroić na małe kawałki i włożyć do zupy.

Miami Heat – potrzebujesz więcej ludzi!

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułPrzyszłość jest teraz – mecz Kawhi’ego Leonarda
Następny artykułKonferencja prasowa po Game 3 miała swojego gwiazdora

47 KOMENTARZE

  1. Drogi Macku,

    Chyba ze zNYKem powinniscie się przeprosic z Leonardem. W niedawnej Palmie wydaliscie wyrok, ze mial byc nowym filarem Spurs, a bedzi po prostu dobrym role playerem. Jeden swietny mecz wiosny nie czyni, ale chyba na to czy bedzie filarem, czy przydajacym się zadaniowcem zadaniowcem, musimy jeszcze poczekac. Pzdr

    0
  2. Pierwsza kwarta to Teksanska masakra pilka koszykowa. To wszystko w ataku wydawalo sie takie latwe. Grali Swietnie. Heat tez dobrze, ale tylko w ataku (mieli z 57%? cos z komentarza VanG. kojarze). Szczerze mowiac, gdyby nie pokazujacy sie wynik na playrze (jeden prosty checkbox w ustawieniach do not show scores in game view albo cokolwiek i zycie byloby fajniejsze) to po tym jak z 25? zrobilo sie 7 punktow przewagi, pomyslalbym ze Miami jeszcze dojdzie i bedzie to kolejny z meczow z pytaniem Jak to sie stalo? w tle.
    A tak jest tylko historia jak Spurs grali w ataku w pierwszej polowie. Nikt nie spal, pilka krazyla. Czapki z glow.

    0
  3. Tak, Danny Green wchodzący w penetracje to coś co zaskakuje najbardziej. Zawsze dostawał owację na stojąco jak przy drugim koźle nie tracił piłki. Teraz ścina, wchodzi i co najważniejsze – skutecznie kończy. A wydawało się, że został w połowie zeszłorocznych finałów przeczytany i wyłączony. Twój ruch Spo ale radzę nie cofać jego obrońcy o jeden krok do tyłu.
    Poza tym nic się nie stało. SAS odzyskali przewagę parkietu. Chyba można duże pieniądze kłaść, że teraz MIA wyrwie mecz i będzie 2-2. Na razie wszystko jak w scenariuszu.
    I mecz nr 5 przyszłość nam przepowie.

    0
  4. Miami kilka razy było blisko odrobienia w drugiej połowie, ale nagle albo głupie sgtraty albo offensive faul. Szkoda, że nie dociągneli come backu i nie wyciągneli wina, bo wtedy to Spurs by nie mili tylko opuszczonych głów, ale mieli by je między kolanami. Ale nic to Miami lubi dramaturgię. Trzy blowouty pod rząd i kończymy tą farsę z chłystkami Popovicha.

    0
  5. Spurs w pierwszej połowie wyglądali jak bogowie, a Miami jak “przecież to początek meczu, przyciśniemy ich w ostatnie 5 minut, będzie ok”. To jak łatwo w pierwszej połowie Wadę tracił piłkę było kompromitujące. Zwykłe podania z ręki do ręki go przerastały.

    Powrót do obrony? Po co…? Przecież mecz sam się wygra… A San Antonio wyglądało w tym czasie jakbym oglądał grany przez kogoś mecz nba 2k. Wszystko im wpadało, bez znaczenia czy z ręką ba twarzy rzucającego czy nie. Miami w tym czasie natomiast uskuteczniali coś co można by nazwać toczeniem kwadratowego klocka w budyniu do wysokości bioder. Wyglądało to zupełnie beznadziejnie i pytałeś się siebie samego: co oni kur… Robią?

    Dziwił jedynie fakt, że mimo budyniu udało się im dojść tak blisko Spurs w rozsądnej części meczu, szkoda że w drugiej połowie zabrakło im LeBrona, to była dla niego szansa na highlight kariery, zwłaszcza po tym dryblingu po 2 minutach meczu, na Duncanie. Byłaby symbolika i splendor, tymczasem Spurs biją rekordy.

    W zasadzie, oby tak dalej, w tym momencie postawa Heat zraziła mnie do nich, życzę Spurs by zrealizowali typ Maćka na tą serię.

    0
  6. Przez pierwsze minuty Spurs tak przycisnęli, że nawet wynik w okolicach 150 punktów nie byłby taki nieprawdopodobny. Mówicie co chcecie, ale te dziadki wspierane młodymi narzucili takie tempo, że co chwilę sprawdzałem czy nie przewijam meczu.

    Ruch piłki – majstersztyk. Spurs są nudni?! Używają niesamowitych zagrywek, które zaskakują nie tylko przeciwników, ale i widzów.

    0
  7. Echhhh…

    Obrona na mecz zapomniała dojechać, bo to co się w paint (i nie tylko) działo, woła o pomstę do nieba.
    Straty, straty, straty i to takie, że serce boli.
    Fenomenalna egzekucja Spurs wynikająca częściowo z punktu nr 1.
    Wygrali lepsi, pora na odpowiedź Miami w meczu nr 4 i wracamy do serii.

    Go Heat!

    0