Carmelo Anthony już w połowie kwietnia rozpoczął swoje najdłuższe wakacje odkąd jest zawodnikiem NBA. Po raz pierwszy w karierze nie zagrał w playoffs, dlatego ma dużo czasu, żeby pomyśleć o swojej przyszłości i przygotować się do offseason. Biorąc pod uwagę bardzo niewielkie szanse, że LeBron James może opuścić Florydę, wszystko wskazuje na to, że Melo będzie największym nazwiskiem ‘do wzięcia’ na rynku wolnych agentów. Będzie mógł rozmawiać z Knicks o nowym, maksymalnym kontrakcie albo szukać sposobu, żeby dołączyć do któregoś z contenderów i już w kolejnym sezonie walczyć o mistrzostwo. Nadal jednak pozostaje pytanie, czy powinien się na to decydować, czy w jego interesie jest, żeby już w tym roku zostać wolnym agentem?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Rok to dużo
nie wiadomo czy Jackson jeszcze tam będzie
MeloDrama… it’s ON!
Patrząc na poprzednie lata Melo raczej do cierpliwych nie należy, więc pewnie pożegna się z NY. Wszystko zależy na jak duże obniżki się zdecyduje, tudzież jaki podatek od luxury są wstanie płacić Rockets. Bo wydaję mi się, że oni są w tej chwili jedyna opcją, którą Melo może być poważnie zainteresowany.
A mi się wydaje, że nie ważne co zrobi i tak nie będzie już TYM zawodnikiem, który miałby walczyć o tytuł. Chyba, że go ktoś dowiezie do pierścienia.
Dokładnie. Generalnie, jakby się tak przyjrzeć jego karierze przez pryzmat playoffów, okaże się, że tylko trzy razy rzucał ze skutecznością powyżej 45% z gry, tylko raz razy rzucał za trzy na więcej niż 40% (później 36% i mniej) i zaledwie dwa razy notował więcej niż cztery asysty na mecz. I te najlepsze sezony to bynajmniej nie jest kwestia ostatnich lat. Na dzień dzisiejszy Carmelo Anthony, mimo, że indywidualnie bez wątpienia jest w top 10 graczy ligi, nie nadaje się ani na pierwszą, ani chyba nawet na drugą opcję drużyny. On – jakkolwiek trywialnie to brzmi – nie wie, jak wygrywać. Jego kariera w playoffach: 2004/2005 – pierwsza runda, 2005/2006 – pierwsza runda, 2006/2007 – pierwsza runda, 2007/2008 – pierwsza runda, 2008/2009 – finał konferencji, 2009/2010 – pierwsza runda, 2010/2011 (już jako zawodnik Knicks) – pierwsza runda, 2011/2012 – pierwsza runda, 2012/2013 – druga runda. Sorry bardzo, ale do miana mentalnego zwycięzcy to mu daleko. Pod tym względem jest to Chris Bosh w wersji 2.0.
Ana, no i sezon 2003/2004 (gdzieś mi umknął w tym wszystkim) – pierwsza runda.
ale ten finał konferencji to było jak, hej idziemy po finał. Nuggets mieli wtedy najlepszą drużynę w swojej historii i tylko głupota grania pieprzonym Carterem pozbawiła nas/ich gry w finale. Podał z autu do Arizy. Rozgrywający. Melo się chciał grać na wielkiej scenie zamiast grać o misia, bo tamci Nuggets mieliby drugi rok szansy na bycie jeszcze lepszym teamem. I warto zauważyć, że to była jedna z najlepszych drużyn w ostatnich latach, mających jedną gwiazdę (bo Billups już wtedy taką nie był, prawda?). A teraz dużo mówimy o tym, że musi być przynajmniej 2, czy nawet 3.
Pamiętam tamtą serię jak przez mgłę, bo choć oglądałem wtedy każdy mecz, to nigdy później nie wróciłem do tego, co się w niej działo. Carmelo był wówczas świetny, nie zrozum mnie źle, ale to miało miejsce pięć lat temu i w zasadzie stanowi swojego rodzaju wyjątek. Czy Billups aby na pewno nie był wtedy gwiazdą? Zapamiętałem, że w tamtych playoffach był fantastyczny, a i rzut oka w statystyki zdaje się to potwierdzać: 20.6 pts, 6.8 ast, 3.8 trb, 46% z gry, 47% za trzy (przy prawie 6 próbach w meczu!). Zresztą po RS 2008/2009 został wybrany do All-NBA Third Team (w nie byle jakim gronie, bo u boku Parkera, Gasola, O’Neala i Anthony’ego właśnie). Co jak co, ale według mnie Chauncey był wtedy rewelacyjny. Grał jak gwiazda-generał i tamte playoffy pod wieloma względami były jego najlepszymi w karierze. Nie, Carmelo, nie był wtedy jedyną gwiazdą tego zespołu.
Sprawdziłem, w sezonie 2008/2009 Chauncey Billups grał w All-Star Game. Był gwiazdą pełną gębą i mózgiem tamtejszych Denver Nuggets.
w takim razie trochę mi historia zamazała jego obraz. Ale tak czy siak to był życiowy błąd Melo i on o tym wie.
Paweł, nawet nie przypominaj – Ariza zaliczył te kluczowe zagranie nie w jednym, a bodajże w dwóch meczach z rzędu i wiem, wiem to tylko gdybanie ale był to rok 2009 i śmiem twierdzić, że Meluś miałby pierścień, bo Orlando było jak najbardziej do ogrania.. Tamci Nuggets nie tylko byli najbardziej “wydziabanym” teamem w NBA ale jedną z nalepszych obron ligi – toughness w czystej postaci – Billups, Kenyon, Birdman, Dahntay Jones itd. :)
PZDR!
To fakt – Nuggets pozwalali wtedy rywalom na czwartą najniższą skuteczność z gry, nieźle zbierali na własnej desce i byli w top 3 najlepiej zbierających i przechwytujących teamów plus tylko cztery zespoły zmuszały oponentów do większej ilości strat. Tamci Nuggets mieli potencjał, ale w/w statystyki bynajmniej nie były domeną Carmelo (0.4 blk, 1.1 stl etc.), bo zapewne był wtedym – strzelam – minusowym obrońcą. Carmelo Anthony to nie jest ktoś, wokół kogo należy budować drużynę. Paweł, pamiętaj, proszę, że rok później Lakers mieli Artesta, który – zdaje się – historycznie był lepszym “plastrem” na Anthony’ego niż Ariza, no i szanse, że Nuggets przeszliby Lakers, a w Finałach pokonali Celtics nie byłyby jakoś specjalnie duże, jak dla mnie.
Carmelo Anthony i chcę walczyć o tytuł. haha , to się na mema nadaje ;)
Melo i walka o tytuł hahahah…are you kidding me? Powinien zostać w Knicks, bo nowojorskie impresje na tym ucierpią.