Tlen i azot czwartego tygodnia PO

2
fot. Ma Dan / Newspix.pl
fot. Ma Dan / Newspix.pl

Amerykanie właśnie mogli się dowiedzieć, że ich praprzodkowie pochodzą od Syberyjczyków. Niesamowite, że człowiek jest w stanie wysuwać takie hipotezy w dodatku posiadając na to dowody. Myślę, że jesteśmy coraz bliżej Atlantydy. W międzyczasie rozgrywki NBA sprowadziły się do rywalizacji czterech najlepszych ekip play-offów i sezonu regularnego. Jedynym pewniakiem, który nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do gry w finale podczas minionych dwóch rund są gracze z Florydy.

Regularne minuty dla Dwyane’a Wade’a spełniły swoje zadanie. Erik Spoelstra korzystając z lidera przywrócił rotacji produktywność na poziomie play-offów 2013. Żonglowanie składem w trakcie rozgrywek zasadniczych było bardzo kłopotliwe, bo powstała konieczność ciągłego przystosowywania się do zmian. Wiele razy mówił o tym LeBron James. Zaspokojenie jego potrzeb to dla zespołu wyższy priorytet. Spoglądamy wnikliwym okiem na ostatni tydzień w lidze.

Doc wynalazł small-ball

W akcie desperacji Doc Rivers odnalazł ustawienie small-ballowego, które przyniosło jego drużynie zwycięstwo w czwartym meczu serii z Oklahomą City Thunder. Tydzień temu pisałem, że LAC są ubodzy w tę opcję. Pojedynek jest już historią, ale tamten moment doskonale pokazuje z czego jest zbudowany szkoleniowiec Los Angeles Clippers. Niecałe 9 minut dla piątki Collison,Darren – Crawford,Jamal – Granger,Danny – Griffin,Blake – Paul,Chris – było abolutnym game-changerem tego starcia. Był to ten sam mecz, w którym Chris Paul przejął w defensywie Kevina Duranta. Lider Thunder bagatelizował po wszystkim wpływ CP3 na jego grę, bo najlepsi gracze mają to do siebie, że rzadko wyróżniają postawę swoich bezpośrednich rywali. W efekcie tego cross-matchu Durant przeszedł do post-up, co miało ogromny wpływ na jego wydajność – trafił 5/13 kontestowanych rzutów w całym meczu.

Niewątpliwie przebłysk geniuszu Riversa. Trener mówił o desperacji, ale w niej także trzeba być ostrożnym i minimalizować ryzyko. To mógł być po prostu odpowiedni moment i czas dla tej strategii, zwietrzony instynktownie. Rezultat tamtej improwizacji nie został przez sztab ujęty w przygotowaniach do następnych pojedynków W spotkaniach nr 5 i nr 6 szkoleniowiec już nie wykorzystał  tego zestawu graczy.

Untitled 1

Przerzuty do Griffina

Skoro jesteśmy przy Los Angeles Clippers, muszę wspomnieć o jednej z najczęściej granych zagrywek przez Chrisa Paula. Podkreśla ona jak wielką sprawą stał się rozwój jumpera Blake’a Griffina na półdystansie. CP3 organizując grę dwójkową z DeAndre Jordanem wymusza na przeciwniku decyzję o tym czy angażować dodatkowego obrońcę do rolującego środkowego, który grozi swoim podniebnym alley-oopem. W takich sytuacjach rozgrywający po picku schodzi na prawy bądź lewy elbow i gdy defensor Blake’a Griffina rozciągającego grę w rogu angażuje się w pomoc do Jordana, CP3 przerzuca piłkę do silnego skrzydłowego, a ten odpala rzut. Poniżej rysunek pomocniczy:

North_America_half_courtbw

Andre Miller go-to-move

Niezastąpiony Hubie Brown zwrócił uwagę na jedną bardzo istotną rzecz w kontekście ofensywnej gry nauczyciela Andre Millera. Otóż rezerwowy rozgrywający Washington Wizards od wielu lat nabiera swoich rywali na jeden zwód, gdy schodzi do gry tyłem do kosza. W ostatnich latach robi to częściej z uwagi na utratę dynamizmu. Indiana Pacers w miarę dobrze przeskautowała pierwszą piątkę WSH. Zaskoczyła ich m.in. grą na półdystansie Drew Goodena i stary lis Miller korzystający ze swoich sztuczek. PG w przekroju całej serii trafił 6/11 z restricted area. Kilka z nich wpadło pod pachą rywala poprzez tzw. scoup-through, który polega na piwocie, następnie zamarkowaniu rzutu poprzez pompkę i prześlizgnięciu się w stronę obręczy. To również fantastyczny manewr przy help-defense od wysokiego, który na ogół jest wolniejszy od defensora z obwodu. TUTAJ WIDEO (to 26-sekundowe).

Ukryta wartość Nicka Collisona

Nick Collison doskonale zdaje sobie sprawę, co dla niego oznacza absencja Serge Ibaki. Weteran do tej pory odpowiadał na wyzwania, jakimi rzucał w niego Scott Brooks. Trener miał bardzo swobodne podejście do jego roli w rotacji drużyny z Oklahomy. Sytuacja po Game 6 z Los Angeles Clippers uległa zmianie. Collison będzie decydował o losach zespołu w znacznie większym stopniu niż do tej pory. Jest do tego naturalnie przystosowany, ponieważ jak wynika ze statystyk, jego Win Shares na poziomie 3,6 jest najwyższy spośród graczy, którzy spędzali na parkiecie poniżej 18 minut w trakcie sezonu regularnego. Co więcej, jego Net Rating według 82games.com wynosi aż +8,5. Defensywa bez rezerwowego na parkiecie jest gorsza o średnio 3,3 punktu, natomiast atak o 5,2 punktu.

Mimo tych liczb, Ibaka ma wartość nie do podrobienia. Jego match-upy z front-courtem San Antonio Spurs mogłyby do pewnego stopnia ściągnąć presję defensywy z Kevina Duranta oraz Russella Westbrooka. Collison to gracz typu grint-and-grind, Ibaka ma w swojej grze więcej finezji oraz nienagannej  techniki. Tego rotacji Brooksa będzie brakowało najbardziej.

Swing-swing three

Dobry ball-movement w half-court offense to specjalność Miami Heat, a szczególną rolę w rozrzucaniu piłki po obwodzie pełni Mario Chalmers. Dagger Chrisa Bosha w meczu nr 4 przeciwko Brooklyn Nets był z podania rozgrywającego. Tak samo trójka Ray’a Allena na prowadzenie w meczu nr 5. Chalmers to jeden z magików extra-passów. Erik Spoelstra podczas pomeczowej konferencji określił te konkretne ofensywne zachowanie swoich podopiecznych mianem swing-swing-three.

Kreowanie linii podań

Wielu trenerów i ekspertów zapomina, że środkowy w ataku pozycyjnym musi być w dużej mierze odpowiedzialny za kreowanie linii podania, zwłaszcza gdy gra w pick-and-rollu. Zazwyczaj to zadanie spada na play-makera intensywnie szukającego kolegi po każdej zasłonie. Jednak to środkowy powinien otworzyć dla rozgrywającego najlepszą drogę. Świetnie na tym tle wygląda współpraca Johna Walla i Marcina Gortata. Center Wizards jest jednym z najlepiej rolujących graczy w lidze. Wall często ściąga na siebie dodatkowego obrońcę, gdy wychodzi zza zasłony. Zespoły próbują w ten sposób wybić mu z głowy penetrację. To otwiera MG bardzo dużo miejsca. Środkowy doskonale wie jak je wykorzystać, gdy rywal pomaga w defensywie trzecim obrońcą.

Jako roll-man MG zagrał 23,3% swojego czasu w ataku podczas rozgrywek zasadniczych. Dostarczał zespołowi średnio 1,04 punktu na skuteczności 54,8 FG%. Z 305 asyst w RS, 152 rozdał Marcinowi Wall. W trakcie play-offów 16, przy 13 Bradleya Beala, dla którego następnym krokiem jest systematyczny rozwój w kierunku jednego z najlepszych combo-guardów NBA. Wizards będą warci oglądania, jeżeli ta trójka wybiegnie w przyszłym sezonie razem na parkiet.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (86): W pięciu, sześciu albo w siedmiu
Następny artykułDobrzy, źli i brzydcy – druga runda playoffów za nami

2 KOMENTARZE