Wiedząc, że może to być ich ostatni mecz sezonu Marcin Gortat i John Wall zrobili dwuosobowy show w Indianapolis, praktycznie zabierając Pacers czwarte zwycięstwo w półfinale Wschodu.
To był gwałt.
INDIANA 79, WASHINGTON 102
Washington Wizards zdominowali jump-shot i absolutnie zjedli Indianę na tablicach. W 35 minucie meczu Gortat miał tyle samo zbiórek co cała drużyna Pacers – 15. To był jego najlepszy mecz w karierze. Wall natomiast w tych playoffach jeszcze nie rzucał tak dobrze. Dwóch ludzi Wizards, którzy dotychczas najbardziej zawodzili w tej serii, odpowiedziało BIG TIME.
Jeżeli agent Gortata Guy Zucker będzie chciał zasłonić 50,1% przy obręczy, na które jego klient pozwalał graczom NBA w tym sezonie, to wchodząc do pokoju powinien przede wszystkim zadbać o to aby w monitorach wideo leciały highlighty z meczu nr 5 półfinału Konferencji Wschodniej.
Gortat był hiperaktywny po obu stronach boiska, wymuszał przechwyty i faule ofensywne, atakował deskę po każdym rzucie Wizards, a kiedy miał piłkę, trafiał prawą i lewą ręką półhaki nad niedoszłym Defensive Player of the Year. W trzeciej kwarcie była łatwość w jego grze, niewidziana od dawna. Nie polegał już tylko na okazjach kreowanych mu przez innych.
Ale miał double-double już do przerwy, rzucając 17 punktów i zbierając 11 piłek. Cały mecz skończył z playoff career-high 31 punktów, miał 16 zbiórek (7 w ataku), dwie asysty, jeden outlet-pass, których Wizards mieli cztery już do przerwy i nie wiem dlaczego tylko jeden zapisany przechwyt, ponieważ był wszędzie. Był fantastyczny.
Ale w cieniu dzisiejszych nagłówków – historii o tym, że komentującemu ten mecz Chrisowi Webberowi skończyły się w pewnym punkcie superlatywy na temat ‘Janus’s son’ – nie może umknąć to co zrobił Wall. Ten wątpliwy All-Star miał swój outlier-game, trafiając 11 z 20 rzutów na 27 punktów, głównie jumpshotów. Pacers, tak jak przez całą serię, zostawiali go bez krycia, gdy wychodził po pick-and-rollu i po raz pierwszy Wall skarcił schemat defensywny Indiany, trafiając najpierw z półdystansu, a potem za trzy.
W końcówce trzeciej kwarty, kiedy Wizards powiększali przewagę z 11-13 punktów do dwudziestu, po riwersie piłki Wall trafił catch-and-shoot trójkę z lewego skrzydła, a zaraz przekozłował szybko całe boisko, dobiegł na prawe skrzydło i oddał pull-up jumper za trzy – och, sprawdzał czy jest ON-FIRE. Tak, był ON-FIRE. W kolejnej akcji został podwojony już na połowie i wymusił faul.
Z linii rzutów wolnych zakończył trzecią kwartę wynikiem 76-52, a czwartą Wizards rozpoczęli od pick-and-rolla dwóch najlepszych graczy na parkiecie. Z prawej strony Wall zszedł z piłką do paint, Ian Mahinmi znalazł się na ziemi ognistej. Francuz próbował zostać przed Wallem, ale ten znalazł rolującego Gortata, który skończył akcję wsadem dwa plus jeden. Game-over.
Rzadko widzi się w playoffach kiedy tag-team dwóch ludzi w taki sposób wyrasta ponad pozostałych graczy na parkiecie, ale to był właśnie ten mecz.
Pacers myśleli, że po trzech kolejnych porażkach rytm jaki osiągnęli w tej serii i dobry start w tym meczu Roy’a Hibberta pomogą im przesuwać dalej i pokryć swoim lodowcem cały niedoświadczony klub koszykówki Wizards. Paul George był cichy od startu – kończąc z 15 punktami i jedną zbiórką, Hibbert po dwóch leworęcznych running-hookach zupełnie zniknął i tylko raz w życiu prawdopodobnie zobaczymy stat, który aż wytłuszczę:
62-23 w zbiórkach
Z czasem – po tym jak ławka Wizards nie przyszła do gry na starcie drugiej kwarty i Wiz popełnili 10 strat w pierwszy kwadrans meczu – ich determinacja, energia i młodzieńcza jowialność zaczęły przeważać nad tym potworem na glinianych nogach.
Będzie mecz nr 6 w tej serii i choć na jej końcu wisi nad Wizards to, że tylko 20% drużyn wygrywa mecz nr 7 w hali rywala, to Pan wie, Pani wie i wszyscy państwo tutaj wiedzą, że właśnie Pacers wiszą nam jakiś nieprawdopodobny upadek.
To jeszcze nie koniec. To może nie być jeszcze koniec.
Jak by to ujęli poznańscy kibice – Hibbert, chamie, kleknij przed polskim panem…:-p
I love you man…
Kurcze Mack znow marnujesz moj czas zdaniami jak tu np. “Pacers myśleli, że po trzech kolejnych porażkach rytm jaki osiągnęli w tej serii i dobry start w tym meczu Roy’a Hibberta pomogą im przesuwać dalej i pokryć swoim lodowcem cały niedoświadczony klub koszykówki Wizards. “.
Z jednej strony najlepszy bloger w Polsce o baskecie, z drugiej takie kuriozalne zwroty, zdania, zapozyczenia a angielskiego jakbys to Ty mieszkal w stanach a nie ja no i te przenikajace socdemokratyczne poglady polityczne… jestes jak moja zona, love and hate za razem ;) ale i tak glownie dla Twoich tekstow place abo ;)
Mecz padaka jak kazdy w tej serii, niskie wyniki przez slabe ataki a nie dobre obrony, indiana ktora i tak nie wygra z miami (nets?) moze odpasc z wash – bedzie smieszniej. A wiecie co jeszcze jest smieszne? Tak znow prywatnie: cale zycie (odkad jaram sie swiadomie koszem) chcialem byc na zywo na meczu, a stracilem to dziewictwo na pierwszym meczu indiany w tych PO. Tragedia z nimi..
.
„Pacers myśleli, że po trzech kolejnych porażkach rytm jaki osiągnęli w tej serii i dobry start w tym meczu Roy’a Hibberta pomogą im przesuwać dalej i pokryć swoim lodowcem cały niedoświadczony klub koszykówki Wizards.” – przecież piękne zdanie!
Moze to pozna godzina, moze jestem malo inteligentny, ale ja wciaz do konca tego nie rozumiem.. :)
Wręcz epickie!
Nie jest zbyt piękne i nie jest epickie. Jest ciężkie w zrozumieniu przez co grafomańskie.
Poważnie? Przed 7.00 rano, po takim meczu, niemal na żywo pisane, a Ty chciałbyś tu perły literatury? Same emocje tu nie wystarczą? ;-) a pogląd, że tylko to piękne, co łatwo zrozumiałe, zostawmy na inne portale, tutaj cieszmy się, że seria trwa! Pozdrawiam!
Zawsze się trafi jakiś Malkontent Małorolny. Pozdrawiam :)
Tragedia… zmarnowal czas. Ranek pp mega meczu naszego jedynaka a tu narzekania ze nie ma eseju na poziomie noblistow
“młodzieńcza jowialność” to też nie najlepszy pomysł
Od 2 dni wygrywają drużyny które miały przegrać wg Maćka…dziś wiec pewnie wytypuje dobrze czyli jak myślę Spurs Heat.To Jak będzie ?
Nigdy nie rozumiałem ludzi którzy poświęcają komentarze na wytykanie mało ważnych literówek i na czepianie się stylu. Mnie by było zwyczajnie głupio … A jeżeli chodzi o styl to Mój Boże, to przecież tekst sportowy, on powinien ociekać emocjami. Takie zdania tylko dodają mu uroku.
Wlasnie mial pisac o prof Miodku drzemiacym w niektorych komentujacych ale swietnie to podsumowales :)
Czułem, że tak się skończy, Wizards na właśne życzenie przegrali 3 mecze z Pacers (dobra, może dwa, odejmijmy to, w którym George nastukał prawie 40 punktów) to zgodnie z brakiem logiki w tej serii wygrają mecz numer 5 w Indianie. Stawiam tanie wino na stół, że mecz nr 6 w Waszyngtonie przegrają. I to pewnie po wyrównanej końcówce i dwóch przestrzelonych kluczowych wolnych przez Walla, taka seria. Miami w 5.
I SportVU można sobie w doopę wsadzić. :D
Odpalam rano ESPN – wow.
Strach teraz na gazeta.pl zaglądac :)
Ale chociaż raz tytuł na sport.pl jest zgodny z prawdą – ‘Mecz życia Gortata! Wizards “z nożem na gardle”, ale Polak poprowadził do wygranej w Indianie’. :)
Zimoch to dopiero pieprzy a super się go słucha. Tutaj właśnie chodzi o emocje i podniecenie piszącego :)
Fajnie, że dla niektórych ważniejsze jest to co jak napiszę niż mecz życia Gortata. Wtedy myślę sobie, że jestem naprawdę super:)
Ale umawiamy się – Gortatowi zdradzi się tę gorzką prawdę dopiero po Game 7., ok? :-) głupio, jakby się teraz załamał..
Teraz to głupio by było jakby przegrali u siebie ;)
niestety, nie jest to nieprawdopodobne
jakie sa szanse Wiz , 1-4 Home Game w PO ? bez rewelki
Nie miałem nic do napisania o Gortacie – dobrze się to oglądało, ciesze się z występu i tyle. Miałem na siłe coś dodać czy raczej mieć myślenie “oh, Gortat miał mecz życia to lepiej nie będę pisał o niczym innym”. Coż, mi ten świetny występ (w nudnym meczu) nie przysłonił oceny tekstu. Może te gwiazdki pod tekstem usuń jak Gortat ma dobry mecz skoro wtedy ocena tekstu się nie liczy? :)
Co do wszystkich uwag – rozumiem że komentarzowa policja czuwa i mogę pisać tylko o tym co Państwo uważacie za słuszne? :)
Co tekst Maćka (Maćku), miotam się w odbiorze, z zachwytu nad lotnością i celnością uwag koszykarskich, do niesmaku próbą usilnego zamerykanizowania treści (bądź braku prób hamowania zamerykanizowanego myślenia). To po prostu nie działa jak myślisz angielskimi idiomami i przekalkowujesz je na polski, ciężko się to czyta, a jak już “zrobiłem się jasnym” – lubię czytać te teksty. To tylko moja konstruktywna (mam nadzieję) krytyka, możesz powiedzieć “mecz w OKC takie zakończenie, Gorti zajebał 30 punktów, a ty o takich pierdołach” – jak chcesz, to zależy od Ciebie Mack, bądź moim gościem.
Nie pisze też takiego komentarza pod każdym tekstem gdzie coś nie leży, bo musiałbym to robić pod każdym. Kiedyś, za czasów ZP1 to było nawet fajne, ale jak wszystko do przesady obrzydza.
I naprawde nie jestem przewrażliwiony jak ktoś powie “pull up jumper” to mi to nie przeszkadza.
pozdrawiam serdecznie,
podtrzymuj wysoko dobrą robotę
I to akurat po tym jak wczoraj trochę mu się dostało w Palmie
Najbardziej szkoda meczu numer 4 gdzie wiz wysoko prowadzili i go oddali w końcówce, tak byloby juz 3-2 dla nich i moje prośby by zostsly wysluchane, zeby wiz spotkali sie z miami w finale konferencji. Ach…