Kyle Lowry kazał długo na siebie czekać

1
fot. Ernest Doroszuk / Newspix.pl
fot. Ernest Doroszuk / Newspix.pl

Brak samodyscypliny oraz szacunku do najbliższego otoczenia mogły kosztować Lowry’ego wspaniałą karierę. Na samym początku swojej przygody z profesjonalną koszykówką był bezmyślny, odrobinę infantylny i na pewno zarozumiały. Nie znał wartości pokory tak bardzo cenionej w środowisku NBA. Prowadził własną grę, lecz to nie ona doprowadziła go do miejsca, w jakim znalazł się po sezonie 2013/2014. W Houston i Toronto żywili głęboką nadzieję, że Lowry pójdzie w końcu po rozum do głowy. Nawet jeden z największych realistów i pragmatyków wśród generalnych menadżerów dał mu kredyt zaufania. W systemie sprzyjającym jego grze, Lowry powoli odkrywał, jak to jest być gwiazdą NBA.

Do ligi trafił w drafcie 2006 wybrany z 26 numerem przez Memphis Grizzlies. Przez pierwsze cztery lata kariery nie potrafił utrwalić swojej pozycji, głównie z powodu problemów jakie sprawiał w komunikacji z kolegami oraz sztabem szkoleniowym. Miał ogromny kłopot z adaptacją oraz zrozumieniem oczekiwań wobec swojej gry. Stał się niezwykle toksyczną osobowością kwestionując inteligencję zarówno Mike’a Fratello, jak i jego zastępców – Tony’ego Barone’a, Marca Iavaroniego oraz Johnny’ego Davisa. Był wrzodem na tyłku całej organizacji, wobec czego pojawiły się duże naciski na wytransferowanie wychowanka Villanovy. W trakcie sezonu 2008/2009 przegrał walką o pozycję z Mikem Conleyem. W międzyczasie Grizzlies doszli do porozumienia z Houston Rockets.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

1 KOMENTARZ