Nowojorskie impresje – czyli na Zachodzie bez zmian…

2

Dziś z Maćkiem sporo rozmawialiśmy w Palmie o tym (rozmowa się nagrała, plik zaginął, poszukiwania trwają UPDATE: się cudownie odnalazł w kazamatach pamięci komórkowej), że Zachód otwiera się piękną autostradą dla SAS, którzy na mniejszych i większych urazach głównych rywali zaczynają iść po mistrzostwo jak po świeże bułeczki.

HOU – brak P. Beverly’a – J. Lin na jedynce (brzmi jak byście mieli problem tam w Houston), OKC – poszarpani przez kontuzje (niby zapowiadane są rychłe powroty, ale gdzieś to się wszystko musi na nowo spasować). LAC – B. Griffin back spasmy, co może nie oznaczać nic, albo całkiem sporo (vide zeszłe PO), POR oparci na wątłym grzbiecie L. Aldridge’u może najgorsze mają już za sobą… ale ktoż to wie…

Wreszcie GSW – brak A Boguta i D. Lee wygląda jak pożegnanie z Afryką w pierwszej rundzie PO. Może się to skończyć. Flushed Brothers. Spuszczeni bracia.

Maciek lansuje tezę o D. Green’ie i H. Barnes’ie, jako o potencjalnych, amalgamatach, ale ja podchodzę do tych ekscytacji na dużym poziomie sceptycyzmu*. Tu oczywiście taka wielka gwiazdka. Bo D. Greena znam, ale tego z SAS.

Ciekawe, czy jeśli dojdzie do przymusowych ryb, jeszcze w kwietniu to czy będzie to oznaczać wyrwanie M. Jacksona z korzeniem bez znieczulenia? Czy nie przedwcześnie aby? Mówiąc językiem prokuratury – projekt wydaje się być rozwojowy. Ze zdrowym A. Bogutem, sprawnym A. Igoudalą, rozstrzelanymi S. Currym i K. Thompsonem GSW prawią problemy każdemu, kto nie podjedzie do nich dość poważnie. Tyle na papierze. Bo Wielki Aussie wygląda jak karta chorobowa Szpitala w Otwocku, Iggy ssie w ataku jak niemowlę cycka, a Bracia grają Bollywood – “Czasem Słońce, czasem deszcz“. Ciągle trudno mi uwierzyć, że to jest TOP5 defensyw NBA tego sezonu. Paradoksalnie to w ataku są jeszcze rezerwy i moc do wykorzystania.

NBA LPB - czyli jak sobie radzić z menstruacją...
NBA LPB – czyli jak sobie radzić z menstruacją…

Parafrazując Naczelnego – Pastor Jackson robi dobrą robotę w GSW. Porzucenie go po tym sezonie wydaje się być pochopne. Mark ma w sobie to coś co w czasie rewolucji uczyniłoby go L. Trockim. Ludzie idą za nim, słuchają go i potrafią mu się podporządkować. Jest trenerem, ale i też mentorem, nauczycielem. Potrafiącym słuchać i doradzać. Pozytywnie stymulować. Pokażcie mi innych takich trenerów młodego pokolenia? D. Rivers? Może. Ja wiem. Próbuje mu się przyczepić łątkę autokraty, który nie potrafi dogadać się z podwładnymi (miał jakoby nie rozmawiać z M. Malon’e (obecnie SAC) i oddalił faworyta fanów koszykówki alternatywnej B. Scalarbine’a. Do tego zarzuca mu się nielojalność sugerując, ze w lecie był gotów opuścić Kalifornie i pocałować w pierścień (albo cokolwiek innego co zostanie w danym momencie podsunięte) M. Prochorova. Mam na to jedną odpowiedź. Wstrętne obrzydliwe pomówienia frustratów i zazdrośników.  

PS. W tym kontekście już się się mówi, że NYK mogą chcieć Marka przechwycić w ramach akcji łączenia wielkiej rodziny Knicks o nazwisku Jackson. Panowie spokojnie Michael już dla nas nie zagra.

Mecz nie miał jakiejś nadzwyczajnej historii. Może poza tą, że Melo był skuteczny w końcówce (trafił takie coś na 1:24 do końca) i NYK zagrali chyba najlepszą defensywną i ofensywną kwartę sezonu (2Q). Jeśli jesteś fanem NYK powinieneś nagrać tę ćwiartkę na komórkę i pokazywać wątpiącym, że NYK nadal mierzą w mistrzostwo. Dowód ostateczny.

Z obserwacji.

JR Smith był ciepły w 2Q jak uranowy pręt. Amare jest nadal na jakimś elektrycznym wspomaganiu. 

Na cholerę GSW był ten J. Crawford?

Szkoda, że Bogut nie grał. Jego pojedynek z sędzią Kogutem mógłbym być iście francuski.

A. Iguodala jest chyba największym Melostoperem w lidze.

Co by nie powiedzieć ważne i jednak trochę zaskakujące zwycięstwo. Kwaśno się uśmiecham. Dwie porażki do ATL, która już zwija skrzydła i pakuje gniazdo. Spóźniony cwał CAVs? Mają mało gier, ale łatwy kalendarz. Wydaje się, że tak naprawdę tylko NYK mają determinację do tego, żeby jeszcze o coś walczyć, zwłaszcza, że nie mają żadnych draft pickowych zobowiązań.

Dziś UTH i ja już mam kompletną cofkę.