BOS są jak rozdziabdziany przez niemowlę szpinak. Zielona papka, klejąca się do wszystkiego o dyskusyjnym zapachu. Dla nich sezon mógłby się już skończyć. Tu już wiele więcej się nie urodzi. A na pewno nic zielonego.
Trzeba ściskać kciuki za majowe kulki. Od nich będzie wiele zależało. Patrzę na draft picki BOS w latach 2014-2016 i to jest ważny element ich strategii deweloperskiej. Tyle, że może się to bardzo różnie ułożyć. A nawet zawalić. Ale w życiu trzeba mieć szczęście…
D. Ainge ma już chyba wszystko rozrysowane na korkowej tablicy. Teraz będzie zaplątywał pajęczynę na szpileczkach. Może nawet złapie jakąś wychudzoną muszkę. Ciekawi mnie, czy wizja budowy kolejnej mutacji BOS obejmuje R. Rondo jako filaru, opoki, kondensatora mocy, czy w założeniu się go wymieni za jakąś palmę. Szkoda lat Rondo w tworze, który obiektywnie będzie się kolibał jeszcze przez dwa-trzy lata. Sorry taki klimat w Massachusetts. Nie mam przekonania graniczącego z pewnością, że D. Ainge ma rzutkość D. Moreya czy M. Ujiri i będzie potrafił przebudować się jednym smagnięciem pędzla. Jedno jest pewne. Będzie podejmował transgraniczne decyzje. Może nawet zaproszą go do „Trudnych Spraw” na konsultanta. Dany zrobił niedawno taki przyruch pozbywając się C. Lee i J. Crawforda, co było dosyć zaskakujące, bo wydawało się, że obaj są jakimś zwrotnym momencie kariery. Jordan był w tak zwrotnym, że GSW jeszcze w lutym próbowali wypchnać go jak truchło dzika. (Tak na marginesie. Jakie trzeba mieć kompetencje, żeby wypychać zwierzęta. To jest jakiś kierunek artystyczny?).
Jedno jest pewne. D. Ainge zrobi na pewno to co jest najlepsze dla organizacji. Nie będzie się specjalnie zastanawiał nad losem jednostki. On nie ma w sobie tego mickiewiczowskiego romantyzmu. Raczej pozytywizm Konopnickiej. Pragmatyzm. Wyrachowanie. Brand jest najważniejszy. Codziennie całuje w tyłek Leprechauna.
A tak zagrzebmy w garnku.
Ok Rondo. Ale potem kto rokuje? Przecież nie chimeryczny J. Green, który jest w oknie wystawowym tak długo, że wyblakł do poziomu w którym zastanawia się nad zmianą nazwiska na Jackson, J. Sullinger – może, ale dla mnie on jest taką tykającą kontuzją o której ludzkość nie słyszała. Każdego dnia z rozpalonym licem poszukuje w mediach elektronicznych informacji – J. Sullinger zerwał plecy. Optymistyczne diagnozy lekarzy mówią o dekadzie przerwy od koszykówki. K. Olynyk – na pewno dobre wrażenie nadrabia twarzą, ale koszykarsko to mu się trochę zejdzie w czasoprzestrzeni. Nie wiem czy ta ziemska to ogarnie. A. Bradley mnie nie przekonuje absolutnie do niczego. Obrona na wyparowywanie ciosów twarzą na Tomka Adamka jest dyskusyjna. Reszta zespołu to jest poziom nabicia ludzi w butelkę.
Można nie lubić BOS, można uważać ich za zielone gangreny, ale co by nie powiedzieć rywalizacja NYK – BOS ma duży potencjał, historycznie smakuje i nieźle się wchłania w jelitach. Ma ona oczywiście tylko i wyłącznie sens, kiedy oba zespoły o coś grają. Dziś sportowo trudno zbudować jakąś wielką emocję. BOS nie są tu. Gdzie są NYK to jest zupełnie inna historia.
Mecz był trudny.
NYK wypstrykali BOS trójkowo i potem to była już tylko Lista Przebojów. Celtowie zasadniczo nawet nie zbliżyli się do poziomu, w którym M. Woodson musiał użyć wacika do wytarcia spoconych rąk. Spotkanie przebujało się do końca.
Nuda. I tak pamiętamy upodlenie 114-73.
Amare nie grał, więc nie było żadnych defensywnych burlesek i pracy w grupach mocnego kręgosłupa..
Melo był boski, T. Hardaway luźny jak stopa w kaloszu a C. Aldrich zaliczył trzecie z życiu DD. Naprawdę serce roście. I do tego jeszcze ten Phil. Naprawdę nadmiar szczęścia. Cieszą się Polacy. Cieszy Ukraina (no może tak mniej).
Piąte zwycięstwo z rzędu. Czy to może być nadal sezon powyżej 0.500? Boję się. Czekam kto pierwszy odpali analogię do sezonu 98/99 i zacznie przywoływać koszmary poprzedniego lata. To może być sportowy Pulitzer.
Pozdrawiamy Zielonych z Pszczyny.
Opuszczam Was drodzy Czytelnicy na najbliższe dni. Bądźcie dzielni. Nie dajcie się zastraszyć. Wrócę z mocą i siłą na mecz z Cavs. Jutro pewnie jeszcze złapiemy z Maćkiem M-Rap. Będę tęsknił.
Ale czy chodzi o Miejski Zakład Zieleni w Pszczynie? Ehhhhh?
( http://www.bip.pszczyna.pl/index.php?idmp=683&r=o )
“Okoń! Podaję hasło – OKOŃ!”
( http://www.bip.pszczyna.pl/index.php?idmp=683&r=o )
pzdr:b
PS. Chwała i gloria za wytrwałość (gaumardżos!!!), oby Cię nigdy nie opuszczała;)
Rondo & Stevens to ciekawy coop, jeżeli ten pierwszy chce pozostać w Bostonie, to Ainge musiałby dostać naprawdę niezwykły deal by się go pozbyć. Po prostu nie oddajesz kreatora gry, który nawiązał świetną relację z trenerem, który w prowadzeniu gry zespołu z pozycji rozgrywającego jest gorszy być może tylko od Chrisa Paula. Obaj Panowie mają wciąż upside, a traktowanie Rajona an równi z innymi atletycznymi obwodowymi jest nie na miejscu. Bardziej należy szukać w nim analogii do Steve’a Nash’a, Rondo ma szansę najlepsze swoje sezony grać w wieku 30kilku lat.