Kevin Durant może jest liderem w wyścigu po MVP, ale jesteśmy dopiero w połowie sezonu, a LeBron James nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wyścig trwa i wynik jest sprawą otwartą, zwłaszcza po tym co wczoraj pokazał gwiazdor Heat w Oakland. Nie tylko rozegrał kolejne fantastyczne spotkanie, ale na koniec zrobił to, czym w ostatnim czasie tak zachwycał nas Durant. Na samym finiszu wziął losy meczu w swoje ręce.
Heat przegrywali dwoma punktami i po rzucie wolnym Stephena Curry’ego zostało im 14.6 sekund na oddanie ostatniego rzutu. Nie poprosili o przerwę, LeBron wiedział co chce zrobić. Chciał wygrać ten mecz, zrewanżować się Warriors za porażkę w Miami i zrobił to. Nie próbował nawet wchodzić pod kosz, żeby doprowadzić do remisu. Szedł po zwycięstwo i z zimną krwią trafił wielki rzut zza łuku. Nie miała znaczenia dobra obrona Andre Iguodali, jego wyciągnięta ręka.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
http://s7.faceinhole.com/NR/14/2/13/a0297de2d110917a.jpg
“To jest właśnie LeBron jakiego chyba zawsze chcieliśmy oglądać, zwłaszcza w pierwszych latach jego kariery, kiedy zamiast decydować się na takie rzuty, przeważnie wolał oddać piłkę lepiej ustawionemu koledze.”
sorry, ale chcieliśmy czy chciałbym?
James jest uznawany za najlepszego koszykarza na świecie nie dlatego, że jest genialnym shooterem ale dlatego, że jest wszechstronny jak nikt inny w tej lidze wcześniej, no może z wyjątkiem Ervina.
Swojego czasu LBJ powiedział, że motywacją dla Niego są chłopcy z OKC, tak wyśmienita I część sezonu KD była najlepszą rzeczą jaka mogła Nas fanów NBA spotkać.
Heat walczą o przewagę parkietu w rywalizacji z Pacers co za tym idzie, nie mogą sobie pozwolić na kolejne porażki np. z Jazz, od 2 spotkań wyglądają jakby wrzucili troszkę wyższy bieg. Po mocno leniwym styczniu, wyglądają dużo lepiej w lutym. Do maja jeszcze sporo czasu:)
James jest uznawany za najlepszego koszykarza na świecie nie dlatego, że jest genialnym shooterem ale dlatego, że jest wszechstronny jak nikt inny w tej lidze wcześniej, no może z wyjątkiem Ervina.
S C O T T I E P I P P E N
Scottie był genialny, po obu stronach parkietu, zdecydowanie jest w moim TOP 5 ulubionych graczy, między innymi właśnie obok Magica, Jamesa, Pennego i KG.
Ale Pippen poza czasem abdykacji Jordana nigdy nie był pierwszą opcją w zespole. Choć mam nieodparte wrażenie, że James to Pippen Beta.
Pozwolę się nie zgodzić :)
Pippen z lat 94 i 95 (bez MJ-a) to:
22/8/6 + 3 stls/1 blk na mecz, skuteczność pod 50%, dla mnie murowana pierwsza opcja, mimo że nie zdobywał 30 punktów.
Pozdrawiam
“Ale Pippen poza czasem abdykacji Jordana nigdy nie był pierwszą opcją w zespole.”
Nie umiem czytać, biję się w piersi niczym LBJ :)
Ian Mahinmi rzucał równo z syreną w 3Q w Finałach. To jest dopiero clutch.
Mam nadzieję, że Durant, który jest MVP sezonu przez 54 spotkania, nie zejdzie z tronu po kilku lepszych występach Jamesa. Wszak pamięć ludzka jest krótka, a nawet krótsza gdy tego potrzeba.
Tak właśnie pewnie będzie, z 3-4 dobre występy Jamesa z 2-3 słabsze Duranta i narracja się zmieni.Już teraz wystarczył 1 game winner i nagle jakieś wątpliwości “może jest liderem w wyścigu”, “jeszcze wszystko otwarte”, “to dopiero połowa sezonu” (to akurat bawi mnie najbardziej bo chyba będziemy o tej połowie słyszeć do 65 meczu sezonu).Póki co Durant jest wyraźnie liderem wyścigu i tylko jakaś katastrofa jest w stanie go z tego miejsca usunąć.James oczywiście zalicza fantastyczne występy ale czy na prawdę można mówić o przechyleniu szali na swoją korzyść?To jest raczej utrzymywanie dystansu.Tymczasem można odnieść wrażenie, że odległość jaka dzieli obu graczy w wyścigu o MVP to kwestia jednego, dwóch dobrych występów albo jakiegoś kilku meczowego winning streaku.Wole nie myśleć co będzie się pisać jeśli Heat wywiozą zwycięstwo z Oklahomy a James zagra świetny mecz.Zapewne coś w stylu “James wrócił na tron”, “Durant już nie MVP” całkowicie pomijając to co facet robi od 1,5 miesiąca.
W ubiegłym sezonie kampanię MVP LeBron zaczął po ASG. Przypuszczam, że w tym roku zrobi to samo, a Durant, który gra na pełnych obrotach już od dawna, będzie musiał zapewne wykrzesać z siebie trochę dodatkowej energii. Pytanie jak OKC będą wyglądać z Westbrookiem, bo i od tego pewnie zależeć będzie los MVP Duranta.
Durant rozpoczął sezon na poziomie Georgea oraz Jamesa, i dopiero po kontuzji Westbrooka zaczął grać na tym obecnym. Swoją pozycję ugruntował grą w styczniu. Pisanie, że jest MVP przez 54 spotkania to rzeczywiście krótka pamięć.
George nigdy nie grał na poziomie MVP. To najśmieszniejszy dyrdymał powielany w tym sezonie.
Proszę spojrzeć na osiągi Duranta w grudniu, na bilans Thunder, na zwycięstwo +24 nad Pacers, na skuteczność za 3 w tym miesiącu.
Dla ułatwienia:
Thunder 14-3
Heat 10-4
Jeszcze radzę zerknąć na zawodników miesiąca od początku sezonu.
Już raz okradziono Duranta w Finałach GAME2. Szkoda żeby miał zostać okradziony po raz drugi. Poziom gry utrzyma na wysokim poziomie do końca sezonu, o to się nie martwię.
Jak nie grał? George wygrywał mecze najlepszej wówczas drużynie w całej NBA. Każdy z uznaniem mówił o Indianie, a ich liderem był właśnie PG. Nie musisz rzucać najwięcej punktów w lidze, by być jej MVP.
Można spojrzeć na te rzeczy u Duranta, ale jak już wspomniałem, statystycznie lepiej wyglądał James, którego PER do czasu kontuzji Westbrooka był wyższy. Po prostu tak spowszedniał, że jego naturalna gra czasami nie robi na nikim wrażenia.
Tytuł zawodnika miesiąca to subiektywna ocena ludzi z NBA. Bez znaczenia przy wyborze MVP całego sezonu.
Wątek o okradzeniu Duranta przemilczę. Mocno niesmaczny.
MVP zostanie ten, którego gra i wpływ na zespół będzie na najwyższym poziomie w przestrzeni całego sezonu. Na razie za nami 54 spotkania Oklahomy i 51 Miami.
Zapomniałem dodać. Stawiam, że w tym sezonie statuetkę MVP wygra Durant. Żeby nie było niedomówień.
ot, dla przykładu i porównania..
grudzień Duranta (17 meczów) 29,4 pkt, 9 zb., 4,5 asysty, 1,7 st, 1,1, bl, 53,5% z gry, 48% za 3, 2,5 straty
grudzień LBJ-a (14 meczów): 24,6 pkt, 8,1 zb., 6,9 asysty, 1,6 st, 0,3 bl, 58% z gry, 355 za 3, 3,2 straty
grudzień Boya Georga (14 meczów): 24,1 pkt, 5,6 zb., 3,7 asysty, 1,9 st, 0,1 bl, 47% z gry, 39% za 3, 2,4 straty
istotnie, pamięć krótka. Ale na szczęście można sięgnąć do statystyk.
No i sięgając do tychże statystyk wychodziło, że James miał wyższy PER do czasu styczniowych wyczynów Duranta: stan na 2 stycznia to 29.7 do 28.7 dla LJ.
A w przypadku Georgea do indywidualnych statystyk dochodzą drużynowe, bo te też mają istotne znaczenie przy przyznawaniu MVP (Rose 2011).
po pierwsze – PER to jednak nie jest miernik, który można uznać za zamykający sprawę. Gdyby tak, było MVP zawsze zostawałby gość z najwyższym PER. Rose był pod względem PER w swoim sezonie MVP dopiero 9, Kobe 2007/2008 – 7, Dirk wyraźnie drugi za Wade’m w 2006/2007. no i tu dochodzimy do wspomnianej przez Ciebie kwestii wyników drużyny. OKC bez Westbrooka, Indiana, Miami – która jest najsłabsza? według mnie OKC, choć Miami pozostaje poniekąd enigmą – ściemniają, czy naprawdę już nie ma pary.. A tymczasem bilans jest, jaki jest. Jeżeli OKC wygra Zachód to TYLKO dzięki Durantowi. I nie chodzi tu tylko o mecze styczniowe.
pozdrawiam!
No bez przesady, mają idealnie poukładany team plus megagwiazdę, więc nie tylko dzięki niemu
Poukładany? Przez Brooksa? Nie szarżujmy… Choć fakt, pomijając taktykę, chemia w teamie jest..
Napisałeś o statystykach, więc PER to niejako zbiór tychże.
Reszta tyczy przyszłości, więc w tej dyskusji jest bezprzedmiotowa. Również pozdrawiam.
Gadanie. A mecz widzieli?
Spokojne prowadzenie Miami i w końcówce katastrofalna gra LBJ. 5 straconych przez niego posiadań prawie z rzędu (trójka Chalmersa)- 3 pudła, block received, strata. Wtedy GSW ich doszli i gdyby nie ta trójka Mario z rogu to zapewne i ta końcówka LBJa na nic by się zdała.
To był bardzo dobry występ LBJ i zgadzam się, że nie powiedział ostatniego słowa w walce o MVP ale nie mogę się zgodzić, że to był mega występ, w którym wygrał z GSW. On “tylko” nie przegrał tego meczu rzutem ostatniej szansy. I za to gratki.
James 187 razy w karierze miał co najmniej 10 punktów, 8 zbiórek i 8 asyst (120 w Cavs, 67 w Miami) a 47 razy miał Triple Double, to się nazywa wszechstronność.
Ale to pajacowanie, wymachy nogami, klepanie po klacie po rzucie to po co? Właśnie za takie klimaty go nie lubię.
Bez przesady, każdy cieszy się, jak chce :-) jedni się klepią, inni modlą, inni krzywia twarz, zaciskają szczęki.. Taki folklor :-)
Jest ogień sa emocje. Koncentruje się w 100% a nie przechodI obok i to widac to zaangażowanie. A jak by olewal to skończylby jako chłopiec do podawania recznikow. Trzeba miec ten ogień w sobie zeby cos osiągnąć. Miażdżyc przeciwników !
Secundo: Wujek Wam coś powie. Mozecie się podniecać i kłócić kto ma dostać mvp RS, a i tak na końcu będzie sobie mogli zrobić tapetę na pulpicie ze zdjecia LBJa po wygranych finałach z dwoma pucharami w rekach i mistrzowskim i mvp finałów :) Pozdrawiam
Jako zagorzały Majamita (copyright zNYK :) cieszyłbym się widząc taki koniec finałów, ale z Wadem “zdrowym” jak w zeszłym sezonie (a może i “zdrowszym” skoro odpoczywał 14 spotkań, a statsy kręci jak w zeszłym RS i wygląda na parkiecie gorzej), to nie da rady, już nie w tym roku… Ale w sumie nadzieja zawsze umiera ostatnia :)
Sprawa MVP RS jest drugorzędna, liczy się tylko kto jak gra i w czyich rękach będzie trofeum O’Briena. Niech KD zgarnie MVP. Widać że w tym roku ma już dość bycia “tym drugim” i wyciągnął na światło dzienne mrocznego potwora :)
Go Heat!
Pozdrawiam
W sumie dobrze, że nie piszesz Heil Heat.. :-D
Za mało czystej krwi Ariów wśród czarnej braci, niezdrowy klimat dla nich. Choć w sumie Birdman się uchował i wypisz wymaluj syn “szlachetnej” rasy :)