Król przyjechał na włości swojego królestwa, którego awanse w przeszłości odrzucił. Urządził roki, sprawców tumultów powywieszał, maluczkich wątpiących w jego majestat utwierdził. Był boski. W gronostajach i szubie.
Do tego wierna świta. Pociąg z Węglem, Bitwa, Super Krzaklewski. Mieli swoje momenty, kiedy sprawnie wykonywali królewskie rozkazy. Podpisując edykty i przystawiając do petycji królewski pierścień, gdy ten biesiadował przy stole.
Niech żyje Król! Tłum faluje. Spiskowcy schodzą do podziemia. Knuć przy kwarcie miodu. I dziegciu. Fałszywie oddają hołd.
Teraz władca jedzie na kolejne lenna utrwalać swoją władzę, zwłaszcza że pojawił się Rycerz Kevin, który na Zachodzie rzucił mu rękawicę… Bój będzie śmiertelny. Ten pojedynek w finale NBA to może być największa historia od czasu sparingu Max Schmelinga z Joe Louisem.
NYK nie grali źle, MIA tylko lepiej. Chyba już dość mieli tego podskakiwania i tworzenia jakiejś alternatywnej teorii o serii 4-1.
Podsumowując to ośmiomeczowe posiedzenie w domu. 4-4. Czyli takie minimum osiągnięte. Melo ma chwilę zauroczenia samym sobą, drgnął JR Smith, wyjście R. Feltona i P. Prigioniego dało jakąś nadwyżkę w ruchu piłką. Coś się zaczęło dziać. Temu nie da się zaprzeczyć. Tej prawdy nie da się zakrzyczeć. Koła są ubłocone.
Na chwilę obecną z czwórki CLE, CHA, DET i NYK to ci ostatni wyglądają na faworyta do spotkania z IND w pierwszej rundzie.
—
Mnie ciekawi, co zrobi MIA po tym jak tym roku nie zdobędą mistrzostwa. Bo to jest stwierdzenie. Nie scenariusz.
MIA utrzymali w offseason status quo. Co może było sukcesem. Jeszcze jedna kolejeczka w tym samym składzie personalny. Udało się z SAS (mecz nr 6 to jest największy cud o czasów wskrzeszenia Łazarza). Uda się znowu. Skoro Lebron z nami, któż przeciwko nam? Tyle, że chyba nie spodziewano się, że zaczną się tak szybko rozpadać od środka. Proces starzenia się przyśpieszył mimo tego, że w żyły pompuje się geriavit pharmaton. S. Battier, R. Allen są już nie tyle za zakrętem swoich karier, co kompletnie wyłożeni, leżą w okolicznych krzakach. Ich obrony nie boją się już nawet manekiny z H&M-u. Do tego D. Wade w każdej chwili może zjechać do pit stopu, co przeraża lokalnego kacyka oddziału ZUS-u. R. Lewis, U. Haslem, M. Beasley są gdzieś w kazamatach blow-outów. Nikt nie zrobił przełomu. Nikt większego niż G. Oden, który wstał z łóżka. Nie da się wygrać mistrzostwa mając tylko Panią Norris i człowieka, u którego poziom zagęszczenia tatuaży na centymetr sześcienny przekroczył już granicę 100%.
Inni zrobili większy postęp, niż MIA utrzymali swój poziom. To może zrobić różnicę. IND będzie za mocna, zwłaszcza jeżeli L. Bird przy pomocy obcęgów i palnika trafi do zakutego talentu A. Bynuma. A jest jeszcze hydra na Zachodzie, która wyłoni się po jakiejś epickiej batalii. Każdy z potencjalnych kontenderów i pretendentów na Zachodzie ma młodsze nogi i jędrniejsze pośladki (SAS bardzo boleśnie się o tym przekona).
Zmierzch Królestwa jaki znamy.
Co zatem dalej?
Potrzebny odważny ruch? Jaki? Cała Święta Trójca wykonuje w lecie opcje i podpisuje za mniej, żeby dopuścić trochę świeżej krwi? Wow. A teraz kibice MIA właśnie się obudzili. To się jeszcze nigdy nie zdarzyło. To byłby znowu Pekin 2008. To byłby wielki plan. Nierealne. Ale z punktu widzenia przetrwania, legacy to być może być pomysł jedyny.
Transfery?
Problemem jest najstarszy D. Wade, który jest nie do ruszenia. Nie wymienialna ikona klubu. Historia. Legenda. Proporczyk z numerem podwieszony pod każdą podsufitką samochodu w Palm Beach. Ludzie wyszliby na ulicę. Zablokowali plaże, toy toye i domy spokojnej starości.
Czy można dostać coś lepszego za C. Bosha? Jakiś inny siemens, który będzie cicho pracował, mył naczynia i nie robił szumu wokół braku calgonu? Nowa gwiazda to nowe ambicje, ucieranie się, szukanie miejsca w szatni, na boisku. Kto tak łatwo podporządkuje się królewskim dystynkcjom? Miejscu w szyku? Trzeba wielkiej mądrości, pokory żeby oddać swój talent, cyferki, medialność dla kogoś innego. Znacie takich graczy?
Liczyć na to, że ktoś z dużym nazwiskiem przyjdzie do MIA i fakt grania z Jamesem wynagrodzi mu cieńszą kopertę? Ryzykowna teza. Nie liczyłbym na to.
Zostaje poszukiwanie weteranów tak z zapasem paliwa na jedno dwa kółka, którzy nie mają już w głowie bogactwa tylko niespełnione ambicje o byciu Golumami? Trudno wierzyć, że taki model zawsze zaskoczy. Mimo, że to chyba najbardziej realna droga, po której kroczą obecni mistrzowie.
Trójca działa jak jedność, co nasuwa pewne teologiczne skojarzenia. I to jest oczywiści wartość. Tyle, że ta wartość będzie miała, co raz mniej sportowego uzasadnienia. Klub dobrze rozumiejących się starszawych panów, którzy nie nadążają za młodością. A młodość nie będzie przepraszać za to, że żyje. Skoczy do gardła. Bez ostrzeżenia.
Wtedy oczywiście Lebron wróci do CLE. Ale o to będziemy się dalej spierać z Maćkiem przy Rondzie.
Nie kraczę Majamici. Mówię jak jest.
Beware.
Z częścią dotyczącą Miami zgadzam się w całej rozciągłości. Bardzo trudno będzie utrzymać BIG3 i obudować je nowymi graczami, którzy zastąpią (rzecz jasna na odpowiednim poziomie) tych już nie domagających.
I taka konkluzja na koniec tego sezonu: Heat nie wygrają mistrzostwa. Heat nie będą w finale. BIG3 rozpadnie się już teraz.
Złodzieje, oszuści, hopsztaplerzy!!! Ale kto, o co chodzi?! No jak to kto – SĘDZIOWIE wypatrzyli wynik – spytajcie kolegę S.
Na dodatek ten LeBufon próbował jeszcze jakieś pseudo-konkursowe-próby wsadów jak w AllStarr Game – podanie do siebie o tablicę na wsad – no żenada jednym słowem!
Te nieszczęsne MIA nawet pazerne na “alternatywne mistrzostwo w NBA” co powinno być przyznawane z automatu dla NYK.. Ehhh…
Wypatrzyli chyba na tablicy wyników. Skąd tyle złośliwości?
Dobra impresja, ostatnio generalnie takie bardziej są refleksyjne, czyżby zima spowodowała ta odrobinę melancholii i wspomnienie lata usposobiło filozoficznie?
Dla majamitów pozostaje wiara w brylantynę Pata.