Kevin Durant wywiózł zwycięstwo z Miami w swojej drodze po MVP

6
fot. newsok.com
fot. newsok.com

Pojedynek Kevina Duranta z LeBronem Jamesem trafił się w idealnym momencie sezonu, kiedy lider Thunder jest akurat w trackie imponującej serii występów i wydaje się uciekać swojemu rywalowi w wyścigu po MVP. Teraz mieli okazję sprawdzić się w bezpośrednim starciu i udowodnić sobie, kto jest lepszy. Obaj nie zawiedli i rozegrali bardzo dobre spotkanie, chociaż co zaskakujące, to nie KD grający bez Russella Westbrooka był samotnym rycerzem walczącym przeciwko Heat. On mógł liczyć na swoich kolegów, podczas gdy LeBronowi zdecydowanie brakowało wsparcia.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułAmerykańskie podejście do polskiej koszykówki
Następny artykułEvan Turner trafił buzzer-beatera, ale prawdziwymi wygranymi byli Celtics

6 KOMENTARZE

  1. 20 TO to sporo jak na Heat, którzy średnio w meczu popełniają ponad 15 strat. Przy czym większość z nich była popełniona nie pod presją.
    Dodatkowo 15.8% za 3, gdzie średnio trafiają 37.0%.
    Zdziwiłem się, czemu jak zaczął OKC żreć small ball, coach Spo nie spróbował choć przez chwile ustawienia z klasycznym centrem.
    PS. Jestem ciekaw ile punktów i na jakiej skuteczności miał LBJ na KD i na odwrót.

    0
  2. Coach Spo się nie popisał tym razem. Nie wiem czy sensowne było usilne podwajanie KD i/lub gracza z piłką przez cały mecz przy dobrze przekazującej piłkę OKC (akurat w tym meczu). Lepiej chyba, żeby Durant rzucił i 40 czy 50, a nie dostać 16 z 27 trójek, z których większość sami sobie obrońcy Heat załatwili. Ale widać hiperaktywność w trapowaniu wpisana jest w ich koszykarskie geny :) Jak oglądałem straty Miami to mi się kosmiczny mecz przypomniał, normalnie ręce posmarowane masłem i to zarówno podających jak i łapiących :)

    PS. Lata mijają, a lekkość rzutu KD35 nadal przeraża :)
    PPS. Najsmutniejszy wniosek po meczu: Wade nie ma kolan :(
    PPPS. Go Heat!

    0
  3. Ten mecz przypominał trochę spotkanie pomiędzy Heat a Knicks na początku zeszłego sezonu.Wówczas również Miami zagrało sloppy basketball popełniając masę strat i dając rzucić Novakowi, Feltonowi i Kiddowi chyba z 12 trójek.Imponujące zwycięstwo aczkolwiek taka skuteczność za 3pkt nie trafia się często i wątpię żeby Derek Fisher zaliczył jeszcze taki występ przed końcem kariery.Dlatego mimo dobrej postawy ławki i świetnemu Durantowi tą wygraną umieszczam w szufladce z napisem “fluke”.
    Brawa dla Brooksa, który nie zaspał na ławce i szybko pozbył się Perka, myślałem że przy 4-22 jest po spotkaniu i w połowie będzie coś w stylu 45-78.Dochodzę tez do wniosku, że Perry Jones powinien grać dużo częściej, a nie tylko jak dotychczas jako backup dla Duranta na te kilka minut w 2 kwarcie.No ale Scott Brooks niestety jest takim trenerem, że po rezerwy sięga tylko jak już wszystko się wali albo któryś z zawodników odniesie kontuzje(Westbrook-Jackson), odejdzie (Martin-Lamb).

    0