Współczesna magia one-on-one cz. 2

4
fot. Song Qiong / Newspix.pl
fot. Song Qiong / Newspix.pl

Koszmary językowych purystów nie dotyczą tylko i wyłącznie gry w izolacjach wychodzących z obwodu, o czym było wczoraj. Wyjątkowo niedoceniana w swoim artyzmie jest gra wysokich w post-up. Pod względem opracowania wymaganej techniki oraz spożytkowania odpowiedniej ilości siły – ruchy zawodników w pojedynkach jeden-na-jeden w low-post wymagają znacznie więcej pracy, bo wielokrotnie nie wynikają z talentu. Kyrie Irving swoją finezję rozwijał w trakcie procesu dorastania, natomiast tacy gracze jak Marcin Gortat uczyli się gry w izolacjach już jako profesjonalni koszykarze. Mistrzem rzemiosła stał się Hakeem Olajuwon.

Zanim Dream-Shake nadał lekkości grze w post-up, wysocy gracze mieli tworzyć widowisko poprzez swoją solidność, siłę oraz regularność (vide Shaquille O’Neal). Bezwzględna dominacja nad bezpośrednim rywalem nie była osiągana poprzez pojedynki bezkontaktowe, bo te były domeną graczy obwodowych. Centrzy i silni skrzydłowi przepychali cielska krzycząc przy tym niemiłosiernie, aby stłumić przypływ ogromnej energii wynikającej z rywalizacji. Olajuwon zaczął w tych starciach wykorzystywać inny zestaw umiejętności, przede wszystkim szybkość, spryt, a także wolną reakcje otumanionego defensora.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

4 KOMENTARZE

  1. up and under w tym sezonie świetnie stosuje LaMarcus Aldridge. W meczach z OKC mordował tak Ibakę.

    Sikma move to z kolei wykapany Marc Gasol. Opanował manewr do perfekcji, szczególnie, że przy składaniu się rzuty prawie nie robi ruchu.

    A co do samej gry tyłem do kosza, to trochę jednak surowo jest w NBA. Szczególnie jeśli o centrów chodzi (DrewnoAndre Jordan, KenBRICK Perkins). Mianem wirtuoza post-up ciężko kogoś dziś nazwać. Big Bad Blake ćwiczy swój fizyczny styl, Howard już nigdy lepszy nie będzie, Bynum zgłupiał, Hibbert jest ciut ociężały (ale i tak się wyróżnia), Marc Gasol jest lepszy w face-up. Chyba tylko antyatletyczny Scola z tą swoją argentyńską manianą zwraca uwagę.

    0