Nowojorskie impresje 725… czyli – do siego Jorku!

3

Nie sądzę, żeby JR Smith był autorem? Może B. Udrih?

Wykonało się.

C. Smith jest jak Olo w rozmowie z majorem Grossem. Z Lublina.

– Wyrzucili?

– Wyrzucili… Wszystkich zostawili, a mnie na pysk…

To wielki dzień w historii NYK, bo C. Smith stał się żywą legendą klubu będąc najgorszym zawodnikiem w historii Knicks. Przebił takie sławy jak Jim Caldwell, Greg Kite, Cheikh Samb oraz Dan Gadzuric. Oni nie zdobyli w trykotach niebiesko pomarańczowych żadnego punktu. Ale mieli cokolwiek. Przynajmniej, stratę, faul czy niecelny rzut. Chris poszedł krok dalej. Poszedł na całość. Zygmunt Chajzer oszalał.

Myślę, że przebił nawet maszynę Klapaucjusza z bajki robotów S. Lema „Jak ocalał świat”, która robiła wszystko na literę „n”.

On nie potrafił nic i zrobił nic. Totalnie. Zero. Null. Nada. Niet.

To wręcz nieprawdopodobne. Patrzę na te statystyki i czuję się jak bohater Never Ending Story. Pochłania mnie nicość. Mój koń tonie.

Facet jest jak wynik dmuchania w alkomat przez niemowlaka.

Patrząc szerzej twierdzę, że C. Smith, ponieważ zagrał w dwóch meczach NBA, to przebił występ (liczba pojedyncza jest tu zupełnie nieprzypadkowa) Alexa Scalesa, Andy’iego Panko i JamesOna Curry, którzy byli „kubkami kawy” i zaliczyli zerowy absolut w jednym spotkaniu.

Nie sądzę, żeby ktokolwiek kiedykolwiek wyśrubował ten rekord. Chyba, że będzie to cynicznie zaplanowana wyrachowana akcja. Myślę, że bym podołał. Za minimala nie tknąłbym nawet piłeczki.

Hej co to za smutne miny? Nie martwcie się. Przy związku frazeologicznym „spadać na cztery łapy” jest w encyklopedii twarz Smitha. Earla. Seniora. Bo przecież dobrze jest. Sianko się zgadza. Pół miliona dolarów piechotą nie chodzi. To jest coś na rozruch. Pieczarkarnia? Może własny punkt z lodami? W ich kręceniu z bratem zawstydzili włoskich mistrzów. À propos – może sequel o dwóch takich, co ukradli Księżyc? Przebiliby protoplastów. Oscarowe role.

C. Smith jeszcze wróci. To pewne. Teraz będzie tylko zsyłka w Irlandii i informacja, że NYK cały czas monitorują jego progres. Obóz przygotowawczy 2014. Jakiś gwarant nie-gwarant.

Alternatywą jest pójście w jakieś garnitury. Zrobią go bardzo ważną osobą np. dyrektorem operacyjnym w kontaktach z obcymi np. Garden of Dreams. Choć w jego przypadku to chyba bardziej właściwy byłby Honorowy Prezes tej zacnej organizacji.

JR Smith na razie kontestuje (vide obrazek na twitterze). Uważa, że został zdradzony. Dobrze, że nie o świcie, bo by wstąpił do takiej jednej znanej nam z grajdołka sekty. Jeżeli ze Starszym Smithem to nie było utarte (a na to wygląda) to szatnię mamy już z głowy. Trzeba go wytransferować starszego Brata odciąć się od tej rodzinnej sagi. Inaczej J. Tyler nie może być pewny dnia, ani godziny.

Epilog

„Kariera” Chrisa Smitha mogła przydarzyć się tylko w NYK. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby D. Morey czy S. Presti poszli na taki braterski układ – ja Wam w lecie operację kolana, a Wy mi brata. To jest inna galaktyczna rzeczywistość. To jest Melmac.

PS. Ponieważ C. Smith zagrał tylko w dwóch spotkaniach jego koszulki będą białym krukiem. Będzie można za nie kupić mieszkanie na Manhattanie.

Szczęśliwego Nowego Jorku!

Wszystkim!

Zwłaszcza tym, którzy nadal nie rozumieją.

Stefanowi lekkiego snu.

PS. Właścicielu Dolan all the best to you, choć Ty już jesteś the best. Żywicielu NI. Wielki Karmicielu. Macierzy jeszcze większa.

3 KOMENTARZE