Tankowanie to jeden z głównych tematów obecnego sezonu, nawet mimo tego, że póki co nie obserwujemy tego procesu na tak dużą skalę jakiej można było się obawiać przed startem rozgrywek. Ale jeszcze wszystko przed nami, druga część sezonu może być już zdominowana przez drużyny walczące o jak najlepszą pozycje w drafcie i będziemy wtedy świadkami wielu tajemniczych kontuzji czy dziwnych decyzji trenerskich. Wszystko aby uniknąć zwycięstw. Specjalne przegrywanie, albo może bardziej specjalne ustawianie drużyny w sytuacji, żeby przegrała, to poważny problem. Dlatego też już od dłuższego czasu w NBA toczy się dyskusja czy zasady loterii do draftu nie powinny zostać zmienione, aby nie zachęcać drużyn do tankowania.
Bardzo możliwe, że ta sprawa będzie jedną z pierwszych jaką zajmie się nowy komisarz Adam Silver. Wygląda na to, że we władzach ligi coraz poważniej o tym myślą. Wczoraj Zach Lowe z Grantland napisał o jednej z propozycji w sprawie zmian w drafcie, która według jego źródeł zyskała sporo poparcia w zarządzie NBA. Trzeba jednak od razu podkreślić, że na razie jest to tylko pomysł, który części się spodobał, ale już znalazła się też grupa przeciwników. To nie jest żadna oficjalne propozycja, tym bardziej, że nawet jeszcze nie jest przesądzone, że nowy komisarz na pewno będzie chciał wprowadzić jakieś zmiany w drafcie. Widać jednak, że dyskusje na ten temat trwają i warto przyjrzeć się takim pomysłom, zastanawiając się nad tym jakie rozwiązanie byłoby najlepsze.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
niefajne. ginie element losowości i tego NBA-owego folkloru. Plus ciężko mi sobie wyobrazić, że np. taka Indiana/Miami/SAS/OKC jest minimum w półfinale konferencji przez 5 kolejnych lat i jeszcze po drodze wpada im jedynka draftu. A Kings/Milwaukee/Utah leżą na dnie i wyciągają 26-22-15-10 przez 4 kolejne lata i nie mają nawet jak się przebudować, bo który FA (poza Butlerem) pójdzie z własnej woli do MIL?
Drafty nigdy nie będą sprawiedliwe. Nim to wejdzie, to musi nastąpić najważniejszy punkt, o którym Adam wspomniał. Wszystkie transakcje z pickami muszą zostać zakończone, a wiec zmiana dopiero za 10 lat. Dla mocnych ekip, z dużych rynków zmiana na plus i na pewno one głosowałyby na tak. Jednak te z małych rynków na pewno wolałyby obecne zasady, bo zawsze los może uśmiechnąć się do nich. Co do prospektów to chyba jeszcze się oficjalnie nie zgłosili więc zawsze mogą zrobić wszystkim psikusa i zgłosić się do draftu za rok.
Moim zdaniem jest dobrze jak jest, a potrzebne są tylko niewielkie zmiany. To mi się najbardziej w NBA podoba wyrównywanie szans właśnie na przykładzie draftu i ograniczonej puli na zarobki graczy. Pomijając fakt że zajęcie jednego z ostatnich miejsc wcale nie gwarantuje najwyższego wyboru w drafcie to biorąc za przykład zawodników z tego roku, gracze z wysokimi numerami wyboru nie gwarantują, że od razu zaczną grać na poziomie NBA. Może pierwsze co w przypadku draftu należałoby zmienić to chronienie pików.
Pomysł słaby.
Ja to widzę inaczej.
1. Zespoły, które się nie dostały do PO mają takie same szanse (loteria)na 1 pick.
2. koniec z chronieniem picków
2. Ustanowić w salary np. 5 mln “wyjątek draftowy’. To byłay kasa, która nie wchodziła by do salary, a za która trzeba byłoby zatrudnić rookies, a pozostałość można by przeznaczyć na FA. Czyli im słabszy numer tym lepszych(droższych) FA można by zatrudnić. Po roku kontrakty z wyjątku wchodziły by do salary.
Taki system nie zbilansuje ligi w rok, nic tego nie zrobi, jak przeleci pół kółka, albo więcej to będzie można go oceniać, ale to za przeszło 20 lat :]
To co wydaje mi sie kluczowe w kontekscie rywalizacji w lidze to kwestia tego by druzyny które wchodzą do PO z miejsc 7-8 równiez brały udział w losowaniu jedynki. To automatycznie wykluczy tankowanie ponieważ opłaca im sie również walczyc o PO a w momencie gdy to sie nie uda dalej mają szanse na nr 1.
Zmiany są potrzebne, ale ten pomysł jest moim zdaniem bardzo słaby. Tankowania nie będzie, za to drużyny z mniejszego rynku jak były słabe tak będa dalej słabe. Jeszcze bardziej pogłębi się przepaść między czołówka a dołem tabeli. Już nie wspominając o tym, jak np. takie Bucks wybiorą z nr 1 busta. Dla takiego zespołu to będzie oznaczać nawet kilkanaście lat wegetacji, albo i więcej. Porażka!
Nie no pomysł bez szans na rywalizacje a przy okazji bardzo zawęzi on dotychczasowe Dealowanie Picami. Lige pogłębi różnica między gigantami a drużynami z małych rynków. Jak dla mnie ważniejszym sprawą jest rozwiązanie problemów konferencji, bo to jest straszne że drużyny z 10-12 miejsca na zachodzie były by w top 6 wschodu…
Moim zdaniem ten pomysł jest bardzo dobry. Całkowicie wyeliminowałby tankowanie, które powoli staje się zmorą NBA. Bezsensowne IMO jest ocenianie tego pomysłu z punktu widzenia kibica w Polsce – powinien on być oceniany z pryzmatu kibica amerykańskiego. To jest w końcu liga ZAWODOWA i kibice przychodzący na mecze (i płacący sporo za bilety) mają prawo oczekiwać walki na parkiecie, a nie bezczelnego tankowania.
Największym problemem jest możliwość “przeczekania” danego roku przez gwiazdę NCAA w oczekiwaniu na kolejkę większego rynku – LA, NY itp. Ale z drugiej strony podniosłoby to poziom NCAA, która w Stanach też ma nielichą siłę marketingową.
Hmm, wpadłem na taki głupi pomysł, że w zasadzie czemu by nie zrobić takich “małych playoffow” dla drużyn nie łapiących się na te oficjalne. Problem nieparzystości mógłby być rozwiązany tak, że 15. drużyna grałaby z drużyną z najniższym seedem odpadającą w 1. rundzie playoffów (w ten sposób 9-14, 10-13, 11-12, x-15). Rozgrywki na zasadzie 5-meczowych serii analogicznie do tych normalnych, aż wyłaniany jest mistrz “słabiaków”.
W ten sposób troche pieniędzy wleci do kas klubów, ale i ligi, więc by nikt nie narzekał, z drugiej strony kibice też by mieli co robić, a drużyny o co grać.
Kwestią wątpliwą jest to, co uzyskuje zwycięzca rozgrywek (bo automatyczny 1. pick wydaje się być trochę przesadzony)- może zyskuje tak jak teraz wyższe szanse na wyższy pick.
Mogłoby to przejść, czy już widzicie jakieś wątpliwości? Jak co to piszę do Sterna list, może pomyśli przed emeryturą :)
Nie rozumiem czemu ludzie koniecznie chcą coś z tym zrobić. Tankowanie powinno być uznawane za naturalną część przebudowy jeśli oczywiście drużyna się na to zdecyduje, bo przecież nie jest tak, że ma to tylko zalety (spadek oglądalności, osłabienie marki itp.). Ten sezon miał być najbardziej jaskrawym przykładem tankowania tymczasem już w tej chwili o kilku drużynach można powiedzieć to, że ciężko im będzie zrealizować niby-pierwotne założenie. Suns, Celtics (po powrocie Rondo); tankują ponoć nietankujący Bucks, 76-ers, Jazz ale dzięki temu możemy oglądać takich zawodników jak Carter-Williams, Antek czy Trey Burke, którzy w normalnych drużynach prawdopodobnie nie dostaliby takich minut i można by narzekać, że to hamuje ich rozwój; podobnie zresztą można mówić o innych nieco starszych zawodnikach. Tankowanie a słabość Wschodu: gdzieś podświadomie można wyczuć taką myśl, że słabość Konferencji Wschodniej to pokłosie tankowania, ale to byłoby zbyt proste tłumaczenie. Gdyby nie kontuzje w Chicago być może na Wschodzie byłoby trzech contenderów. Po za tym degrengolada w Knicks i Dom Niespokojnej Starości na Brooklynie, słabość Cavaliers Mike’a Browna, przeciętność Raptors, których próbuje przebudować dopiero Ujiri nie mają nic wspólnego z tankowaniem. Po za tym nie oszukujmy się: na Wschodzie jest mniej atrakcyjnych rynków i jeśli naprawdę chcielibyśmy wyrównać szanse to trzeba by było jednoznacznym dekretem (he he he) postanowić o tym, że cały przyszłoroczny draft przekierowujemy na Wschód, a pewnie i tak najbardziej zyskałyby na tym uczelnie, za rok od teraz pełne zdolnych drugoroczniaków :-)
Tankowanie zmorą NBA?
Jeden sezon, a tak naprawdę hype nakręcony przez dziennikarzy podczas offseason tylko i wyłącznie z tego względu, że w tegorocznej klasie jest Wigg, Parker i kilku innych chłopaków. Tyle!
GSW – oni akurat chcieli zatrzymać swój pick.
Poza tym o tankowaniu się nie mówi i tak samo będzie w przyszłym roku. Raz na 10 lat trafia się draft tak mocny jak teraz, który może pozmieniać szyki w lidze – i to uważam jest dobre.
Dlatego moja osobista opinia jest taka, że obecna forma, może i nie idealna, ale jest dobra i powinna pozostać. Tym bardziej, że wprowadza bardzo dużo emocji związanych z lottery, a później z samym draft night.
Sam Silver pewnie weźmie temat na przeczekanie pewnie do końca przyszłego sezonu, żeby zbadać trendy następnego draftu. Wtedy w zależności od sytuacji będzie myślał nad ewentualnymi zmianami
Nieee. Lepiej tak jak pisze ktoś wyżej dać równe szanse w loterii każdej z drużyn, które nie zakwalifikowały się do PO.
Ostatnie trzy bilanse mają zapewnione TOP3 draftu, ale pozostałe 11 drużyn ma równe szanse na picki 4-14. Wtedy te naprawdę najsłabsze organizacje mają gwarancję wyboru z wysokim pickiem. Poziom tankowania zmniejsza się, bo po co przegrywać mecze mając siódmy najgorszy bilans, skoro drużyna walcząca do końca o PO i nie awansująca tam, ma takie same szanse na pick nr 4. Warto byłoby walczyć do końca, bo to opcja win-win. Albo jesteś w PO albo masz takie same szanse jak reszta na znakomity pick.
A pomysł z kołem kompletnie nie trafiony. Tak samo jak równe szanse na Jedynkę przez wszystkie drużyny poza PO. Małe rynki kompletnie straciłyby szanse na sukces.
To już wole ,żeby pozostało tradycyjne tankowanie
Może nie w temacie, ale fajną ankietę daliście o świątecznych meczach. Nets – Bulls dostało 0 głosów, co wg niej stanowi 1% całości. Wtf?
Powiem szczerze, że chyba nie da się stworzyć systemu draftowego, który byłby sprawiedliwy w 100%. Można próbować np:
-> Masz #1 pick w danym roku, ale potem automatycznie przez określoną liczbę lat masz pick spoza TOP ileśtam, niezależnie od tego czy jesteś na 8 czy 15 miejscu na koniec sezonu. I potem jakaś wariacja, że np jeżeli jesteś w PO to skracasz sobie okres karencji
Tankowanie to sztucznie nagłośniony problem: 76 miały tankować, liczą się ciągle w walce o PO na słabym Wschodzie. Suns mieli tankować, a prawdopodobnie wejdą do PO. Raptors mieli tankować po Wigginsa, póki co ogrywają na wyjazdach Mavs i OKC. Więc gdzie tu tankowanie?
Większymi problemami NBA, którymi powinien zająć się nowy komisarz, są słabość Konferencji Wschodniej i dawanie z automatu miejsca w Top4 danej konferencji zwycięzcom poszczególnych dywizji. Zwłaszcza ten drugi problem jest istotny, bo w obliczu tego, co dzieje się w mega słabej Dywizji Atlantyckiej, to jakaś kpina i ponury żart wobec drużyn z innych dywizji z lepszymi bilansami.
Nie wiem do końca, czy powinno się ruszać problem słabości konferencji wschodniej. Po to jest właśnie obecny system draftu, żeby tuzy takie jak 76ers wyciągnęły jeszcze po 2-3 dobrych grajków i wchodzili do PO.
Proponuję zajrzeć tu:
http://www.nba.com/standings/2007/team_record_comparison/conferenceNew_Std_Div.html
czy ktoś 6 lat temu myślał o przesuwaniu Houston czy Dallas do innych dywizji, bo Southwest był za mocny? Teraz psioczymy wszyscy na Badlantic, a wtedy Boston miał najlepszy bilans w lidze.
Na przykładzie tego, co było na koniec sezony 07-08 a jest teraz widać pięknie jak wielka jest rotacja pomiędzy gronami najlepszych i najgorszych, a to między innymi dzięki obecnemu kształtowi draftu.
Czyli uważasz, że nadal zwycięzcy poszczególnych dywizji powinni mieć z automatu miejsce w TOP4 konferencji?
Ciekawa propozycja.
Nr 1 trafia do Miami mistrza ligi. Chłopak siedzi na ławie i co ….? Gdzie się ma rozwijać i budować swoją pozycję. I zgadzam się z tym, że to może pogłębić różnice, zbyt długi okres przestoju, żeby wyciągnąć coś interesującego z draftu. Chyba, że trafisz na strzał chociażby pokroju Davida Lee – jednak to rzadkość.
No i Magia Draftu jest to jednak dzień wyjątkowy, i Wszyscy z mniejszym/większym stopniu go śledzimy.