W obecnej NBA trenerów o tak silnej i oryginalnej osobowości jaką dysponował Jerry Sloan jest bardzo mało. Po rezygnacji ze stanowiska szkoleniowca Utah Jazz, liga poszła dalej swoim szlakiem czyniąc z legendarnego coacha niemalże relikwię. Jako że 31 stycznia 2014 roku zostanie przez Jazzmanów uhonorowany zawieszeniem pod kopułą Energy Solution specjalnego banneru, warto przypomnieć go sobie jako człowieka, wobec którego wszystko co w koszykówce typowe, staje się mało interesujące.
Coach nietuzinkowy w każdym calu. Jednej nocy potrafił siedzieć na trenerskiej ławce nie wzruszając nawet ramionami, z kolei innej kwestionował niemal każdą decyzję sędziów i był gotowy rzucić się im do gardeł. Wiele osób szuka porównań pomiędzy nim i Greggem Popovichem. Pewnie niektóre z nich mają swoje uzasadnienie, szczególnie w kwestii jego braku tolerancji do decyzji arbitrów. Poza tym Sloan, podobnie jak Pop, nie tolerował idiotycznych pytań i był niezwykle trudnym rozmówcą, gdy musiał stawić się na konferencji prasowej po strasznie rozczarowującym meczu. Ograniczał mimo wszystko sarkazm do minimum.
W 2001 roku w trakcie spotkania Jazz przeciwko Dallas Mavericks, nie zważając na to, że miał drużynę do prowadzenia – wymienił kilka interesujących i nie do końca przyjacielskich uwag z właścicielem Mavs – Markiem Cubanem. Młody biznesmen był wówczas w kwiecie wieku, łapał za kołnierz wszystkich, którym nie podobało się jego ekspresyjne zachowanie. W tym wypadku sytuacja była jednak pod kontrolą. Panowie nie planowali przenieść tego bliżej własnych pięści. Podczas konferencji prasowej Sloan opowiadał o Marku jak o kolejnym nadgorliwym fanie koszykówki.
Dystans był znacznie mniejszy, gdy Sloan starał się naprostować Jerry’ego Stackhouse’a. Zawodnik przed momentem powalił jednego z graczy Jazz, używając swoich łokci, aby wyczyścić trochę przestrzeni. Stackhouse będąc wówczas zawodnikiem Dallas Mavericks, spotkał się ze Sloanem wzrokiem przy linii bocznej boiska, lecz w pobliżu stał sędzia i sprawa skończyła się tylko na kilku niedopowiedzeniach. Wiele osób z NBA zwracało uwagę na to, że głównym problemem trenera Jazz, jest konieczność wyrażenia swojego stanowiska nawet, gdy nie ma takiej potrzeby.
Zdecydowanie bardziej widowiskowo było w Sacramento, gdzie Jerry już w pierwszej kwarcie meczu nie mógł znieść postawy jednego z sędziów. Ta wąska grupa społeczna nigdy nie żyła w zgodzie z coachem Jazz. On również rzadko bywał dla nich wyrozumiały. Tym razem na moment zapomniał o kilku podstawowych zasadach i przekroczył granicę, której nie powinien przekraczać żaden trener. Za odepchnięcia Courtney’a Kirklanda został wyrzucony z parkietu. Schodził w stylu upokorzonego nastolatka, który odgraża się, że jeszcze wróci do tej dyskoteki.
Charakter szkoleniowca oraz zasady jakimi się kierował, były także bezpośrednim powodem jego rezygnacji ze stanowiska head-coacha Utah Jazz. Wówczas mijały 23 lata od objęcia tej roli przez Sloana. Na oficjalnej konferencji prasowej szkoleniowiec nie zdradził faktycznych powodów swojej decyzji, lecz tajemnicą poliszynela były jego nieporozumienia z Deronem Williamsem, który w trakcie meczów bardzo często zmieniał zagrywki, kompletnie lekceważąc zalecenia trenera. Wewnętrzny konflikt z liderem zespołu był ostatnią rzeczą, jakiej coach potrzebował na tym etapie swojej kariery.
W konsekwencji postawa D-Willa zmęczyła go do tego stopnia, że stracił zapał, by dalej prowadzić Jazzmanów. Nie potrzebował też dużo czasu na podjęcie decyzji. Konferencja prasowa została zwołana bardzo szybko, aby uniknąć wszelkich ceregieli związanych z medialnym szumem. Po wszystkim pozostał w Salt Lake City, aby w spokoju przywyknąć do nowej sytuacji. Gdy musiał, unikał komentowania faktycznego powodu swojej rezygnacji. Moment, w którym nie pozostawił żadnych złudzeń, był bez wątpienia jednym z najbardziej przygnębiających całego sezonu 2010/2011.
W wideotece trenera znajduje się również perełka za czasów jego gry dla Bulls. W Chicago spędził dziesięć sezonów, będąc w tym czasie jednym z najciekawszych graczy ligi. Pod koniec kariery notował 14 punktów, 7,4 zbiórki, 2,5 asysty i 2,2 przechwytu. Odszedł w 1976, ale powrócił trzy lata później. W wieku 37 lat objął stanowisko trenera drużyny z Wietrznego Miasta. Po kolejnych trzech latach spakował się i znalazł dom w stanie Utah, który okazał się być jego ziemią obiecaną.
W czasie bardzo aktywnego naboru ochotników do sił zbrojnych, jednostka Air Force postanowiła zaprosić Sloana do udziału w kampanii. Wówczas metody prezentacji nie były tak wyszukane jak obecnie, ale dzięki temu z perspektywy czasu spot nabrał autentyczności. Prawdziwy klasyk dla studiujących zmiany w podejściu do promowania czegokolwiek na przełomie dekad (prawdziwy pierwowzór dla twórców reklam leków, proszków do prania etc.)
Więcej podobnych klasyków Sloana znajdziecie przeglądając różne kompilacje na YouTube. Będziemy wspominać o Jerrym przy okazji ceremonii 31 stycznia. Aktualnie pełni on rolę starszego doradcy zarówno zarządu jak i sztabu trenerskiego Jazz. Kamery bardzo często znajdują go na trybunach Energy Solution Arena, gdy obserwuje spod okularów nową drużynę. Ta nie jest już produktem tak świetnie wykorzystującym walory flex-offense, jak za czasów jego filozofii.
PS: Sloan znów będzie na ceremonii upamiętniającej jego nazwisko po niemal 36 latach oczekiwania. Chicago Bulls 17 lutego 1978 roku powiesili pod kopułą swojej hali pierwszy zastrzeżony numer. Była to „4” Jerry’ego.
Super wzruszające jest to video z konferencji prasowej. Wydaje mi się, że jak to oglądałem te dwa lata temu to czułem się trochę zażenowany a teraz inaczej, fajnie jak troche autentyczności się przebija zza tego ciekłokrystalicznego ekranu.
Paradoksem jest to że najlepsze lata gry sspędził w Chicago, oni zastrzegli jego numer i tez oni zatrzymali go w dwoch drogach po pierścień. Niezla historia.
Ja zaliczam Chicago zatrzymanie ich tylko raz. Drugi raz na zawsze pozostanie w mojej wersji historii zapisany jako: “Wszyscy widzieliśmy Mike jak faulowałeś, nawet ty to wiesz” :)
Pozdrawiam
Rzeczywiście, zapomniałem że przed tym rzutem, Jazz prowadzili w serii 3-1 i byli o krok od zwycięstwa ale z racji tego, że rzucał Jordan liga nie tylko nie zauważyła faulu ale dodatkowo za takie wykończenie postanowiła uhonorować Bulls dodatkowym +3 do stanu zwycięstw…
Spuść trochę powietrza kolego grasshooper, bo widzę, że zbyt zgorzkniały i smutaśny jesteś. Człowiek coś z uśmieszkiem napisał (jakbyś nie zauważył oczywiście), a ciskasz się jak Żyd po pustym sklepie i zaraz Tobie jakaś żyłka pęknie. Faul był ewidentny, należało go odgwizdać, zwłaszcza że kończył on mecz, serię i nie należało go puszczać, jak to mówią, “z duchem gry” i to nie podlega dyskusji. Mielibyśmy niezłe finały, które poza jednym meczem kończyły się w granicach 5 punktów różnicy z siódmym meczem w Salt Lake City i tyle mam do powiedzenia. Jest to, że tak powiem niepoprawnie z językiem “prawda obiektywna”, jak na to patrzysz to Twoja broszka. Odparowałbym bez sensu o
“psychofanach MJ-a w natarciu”, jeżeli wiesz co mam na myśli, ale wolę toczyć spokojne merytoryczne dyskusje, o ile to możliwe na portalu pełnym emocji :)
PS Z chęcią bym poczytał słowną żółć, którą byś wylał gdyby LBJ wygrał tak jakąś serie finałową :)
Pozdrawiam
To zabawne, że ktoś kto jeszcze wczoraj pisał w innym temacie tyrady o tym jak każdy powinien się zachowywać bo obrażono jego świętość LBJ i drużynę Heat, dziś sam pisze o spuszczaniu powietrza.Ciebie zabolały moja opinia o Heat mnie bolą takie głupoty więc idąc Twoim tropem odpowiadam.
Druga sprawa to to, że czy faul był ewidentny czy nie, to nie ma sędziego, który w takim momencie by to gwizdnął, zwłaszcza w latach 90′ gdy pozwalano na parkiecie na wiele więcej niż dziś gdy gwiżdże się każde muśnięcie.
Lebronowi, którego wspominasz, też nie gwizdnięto kluczowego faulu na Durancie w meczu numer 2 Finałów, a kto wie czy inaczej nie wyglądałaby ta rywalizacja gdyby zamiast 2-0 było 1-1.Ciekawi mnie czy w swym obiektywizmie też jesteś tak przekonany że należało go gwizdnąć a nie puszczać z “duchem gry”.
Tak samo nie zagwizdany ewidentny faul Wade’a pod koniec dogrywki na Rondo w Finałach Konferencji z Celtics, rywalizacji która skończyła się 4-3 dla Heat a mecz numer 2 był kluczowy i może inny rezultat przesądziłby o wygranej Bostonu w meczu jak i serii.Też za każdym razem wypominasz ten moment?
Zastanawia mnie czy gdybym w temacie Heat napisał, że uznaje tylko to drugie mistrzostwo bo w pierwszym powinni odpaść z Celtics bo nie odgwizdano faulu Wade’a to też ze stoickim spokojem byś przyjął takie głupoty?
Po twojej reakcji na “atak” na Heat i króla wątpię.
Po pierwsze kolego nie jestem zaślepionym fanem „króla”, jak go sam nazywasz, tylko Miami od lat i to wyłącznie dzięki Wade’owi, ale to nie ma za wiele do rzeczy. Przede wszystkim jestem fanem NBA i przyjmuję takie (jak to nazwałeś) głupoty o których piszesz ze spokojem, choć mam prawo się z nimi nie zgadzać :) Owszem Lebronowi można (trzeba?) było było gwizdnąć faul na Durancie i..? Sędziowie nie gwizdnęli, popełniają byki i to nadal będzie się zdarzać. W przekroju serii wygrała drużyna zdecydowanie lepsza i co do tego nie ma dwóch zdań. OKC się totalnie posypało, głównie dzięki gorącej głowie Russela W, który wszystko chciał robić sam. Może byłoby inaczej, gdyby gwizdnęli, może nie. Równie dobrze można napisać, że KD nie powinno być na parkiecie już wtedy, bo odpuścili mu faul, gdy miał ich 5 na koncie (żeby nie było, bardzo kibicuję Durantuli). Ale to takie luźne gdybanie „bo to, bo tamto”, Lebronowi spokojnie można było gwizdnąć faul i to fakt, dlaczego miałbym się z tym kłócić? Bo kibicuję Heat? Jak tak uważasz (co sugerujesz powyżej), to pokazujesz jakie ty masz „obiektywne” podejście. Ale tu przechodzimy do numero secundo, czyli tego, że każdy ma prawo do swojego zdania, a ja mogę o tym podyskutować i się z nim nie zgadzać, ale pisząc na temat. Ty zaś ciskasz się trochę jak wesz na grzebieniu epatując swoim własnym jak to nazwałeś „antyfaństwem” i wciskając mi w usta nie moje słowa, czego nie lubię. Gdzie ja napisałem jak ktokolwiek ma się zachowywać i twierdziłem, że Miami to świętość? Pokaż, ale szybciutko. Widzę, że jak ktoś się z Tobą nie zgadza zaczynasz mieć halucynacje podczas czytania, albo doznajesz skoku adrenalinowego i czerwień zalewa Tobie oczy zamazując wizję. Możesz nienawidzić Jamesa, Wade’a, Heat, coacha Spo, chłopców od ręczników z hali American Airlines, ale chyba fajnie byłoby pisać ze spokojem na temat, a nie „świgać” się jak nie wiadomo co, byle wylać swoje żale, albo sobie ulżyć. A co do Twojej „świętości”, której statua stoi obok United Center, to szkoda, że tak Cię ubódł niewinny żarcik. To naprawdę pokazało, że koledze brak dystansu i spokoju. Spokojnie, następnym razem wstawię całą linijkę uśmiechów, żeby nie umknęło. I teraz pytanie akurat na serio. Po wcześniejszym komentarzu dotyczącym rzutu MJ-a mam wrażenie, że Twoim zadniem wszystko było ok. Rzeczywiście uważasz, że w decydującej akcji finałów NBA, przy rywalizacji idącej „łeb w łeb”, można pchnąć przeciwnika na parkiet, a potem sobie rzucić, bo kiedyś grano twardą koszykówkę, jak to nazywasz? Czy reagujesz tak, bo Twoja świętość został urażona? Jeżeli można robić takie rzeczy, to faulu Lebrona nie powinieneś nawet zauważyć, mimo że to dzisiejsza koszykówka. A jak twierdzisz, że nie faulował, to w ogóle nie mam więcej pytań :) Uznawaj tyle mistrzostw Heat, ile sobie życzysz, to mam głęboko w nosie. Tylko się tak nie rzucaj, jak ktoś poniżej napisze, że się z Tobą nie zgadza. Zamiast tego weź głęboki oddech i przeczytaj ze spokojem jego wypowiedź i postaraj się ją zrozumieć.
Pozdrawiam i więcej luzu życzę. To że lubię sobie popisać to nie znaczy, że zamierzam kogokolwiek na cokolwiek nawracać :)
Go Heat!
A czy twoim zdaniem w Finale Konferencji, w czasie dogrywki, przy remisie można nie gwizdnąć komuś czegoś takiego?
http://www.youtube.com/watch?v=KmGTDBR2ye4
I tutaj dochodzimy do sedna mojej wypowiedzi – nikt takich rzeczy nie gwiżdże w ostatnich minutach spotkania.Nie gwizdnęli Jamesowi, nie gwizdnęli Wade’owi, nie gwizdnęli Bobbiemu Jonesowi, Derekowi Fisherowi i wielu innym.Były nawet takie przypadki jak ten w serii Nuggets-Dallas z 2009 roku gdy Mavs mając “foul to give” specjalnie faulowali w ostatnich sekundach ale sędziowie nie chcieli gwizdnąć i zakończyło się game-winnerem Carmelo.
Specjalnie wymieniłem przykłady z Heat żeby wielce sprawiedliwemu uzmysłowić, że nie tylko Jordan z tego skorzystał, pokaz mi miejsce w którym napisałem że nie było faulu?
A ponoć to ja jestem tym który wkłada w usta innym słowa które nie padły.
Faul Jordana był, tak jak Wade’a, czy Jamesa, różnica polega na tym, że ja z tym żyje bo taka jest koszykówka a nie tworzę alternatywnych rzeczywistości, w których jedna drużyna ma tytuł mniej a druga więcej.
Powtarzam, gdybym w jakimkolwiek temacie napisał coś równie śmiesznego na temat mistrzostwa Heat, to Ty zapewne byłbyś pierwszym, który do tego by się przyczepił, tak jak przyczepiłeś się mojego komentarza nt. “płaczącego Jamesa”.
Krótko i na koniec: “z racji tego, że rzucał Jordan liga nie tylko nie zauważyła faulu” nie wychodzi mi na kogoś kto uważa, że był faul, jak twierdzisz inaczej wyrażaj się precyzyjniej.. Co do filmiku oczywiście, że był faul Wade’a. Nadal pytam i co z tego? Napisałem gdziekolwiek, kiedykolwiek, że go nie było, lub że np. sędziowie krzywdzą Miami? Cała dyskusja obraca się dla mnie dookoła tego:
1. Piszesz niezgodne z prawdą brednie , co ja niby napisałem i to nie podoba mi się najbardziej.
2. Teraz dla odmiany twierdzisz powyżej z kapelusza, że mam jakiś problem z uznawaniem fauli Heat, zupełnie nie wiem skąd to się wzięło. To jakiś kolejny omam, że niby teraz czytasz w moich myślach czy co?
Ale zakładam, że bierze się to z faktu, że ośmieliłem się napisać coś nie po myśli szanownego kolegi grashoopera, który ma monopol na nieomylność i zawsze zna tą “jedyną” prawdę, plus dla smaku potęguje to szczypta nienawiści do Miami :)
Ty mi lepiej wytłumacz co Cię tak ubodło, żeby rzucać się o “psychofanów w natarciu” i twierdzić, jak to wszyscy są urażeni i wzburzeni bo coś napisałeś, bo ja do teraz żadnych psycholi nie widziałem. Wszędzie dookoła widzisz agresję, będąc chyba tym jedynym rozzłoszczonym :)
Raczej się nie dogadamy, bo rozmawiamy o różnych rzeczach, a do tego Ty jeszcze ciągle dorzucasz jakieś nowe, urojone fakty z mojego życia jak widzę. Umówmy się tak, bo to mi wynika z przesłań idących w Twoich postach:
Masz zawsze rację i nikt (w szczególności ja) nie może się z Tobą nie zgodzić, bo wtedy jest rozwścieczonym pieniaczem, który wszystkim mówi co mają robić i uważać. Kończę temat, bo ze ścianą twierdzącą, że piszę coś czego nie było i co chwila wyskakującą jak Filip z konopii z czymś od czapy (vide: że niby nie zgadzam się z faulami Miami i jak o nich wspomnisz, to tego niby nie przełknę?) rozmawiać mi się nie chce. Po raz kolejny powtórzę, żeby kolega nabył trochę poczucia humoru i luzu (zejdziesz z tego MJ-a, czy rzeczywiście ktoś tu ma czymś problem?), bo widzę, że dowcip lub ironia nie zostałyby rozpoznane, nawet gdyby przechodząc kopnęły go w miejsce gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę :) Podkreślam raz jeszcze dla Ciebie dużymi literami: WADE FAULOWAŁ, LBJ FAULOWAŁ, MOŻESZ UZNAWAĆ TYLE PIERŚCIENI MIAMI ILE SOBIE ŻYCZYSZ :)
Pozdrawiam, wal śmiało, dla mnie temat zamknięty
Ja dziękuję, Ty nie tylko masz problem ze zrozumieniem tekstu pisanego i wyciąganiu wniosków ale również z wyłapywaniem sarkazmów.Tekst “ale z racji tego, że rzucał Jordan liga nie tylko nie zauważyła faulu” jest właśnie niczym innym jak sarkazmem na Twoją opinię jakoby mistrzostwo zależało od tamtego posiadania i rzutu.Nie da się tego bardziej precyzyjnie wyjaśnić.Jeśli tego nie jesteś w stanie zrozumieć to znaczy, że jesteś w gronie tych o których ostatnio oglądałem program – wykształconych Polaków, którzy mają problemy z analizą słowa pisanego.
Druga sprawa, nie piszę że masz problemy z akceptacją faulów Heat tylko po raz kolejny staram Ci się uzmysłowić, że takich faulów są dziesiątki i korzystali też na tym Twoi bohaterzy.Tyle, że ja nie piszę nigdzie że uznaje Heat i Jamesowi tylko ten tytuł z roku 2013 i każdego kto tak uważa będę traktował podobnie jak Ciebie czyli jako oszołoma bo innymi słowami tego określić się niestety nie da.Ty natomiast 6 meczową serię sprowadzasz do jednego rzutu i odbierasz resztę zwycięstw Bulls uznając ich tytuł za bezzasadny, stąd ten mój pierwszy komentarz w prześmiewczym tonie.Rozumiem zatem, że skoro nie uznajesz tego tytułu to tak samo nie uznajesz pokonania Celtics w 2011 a co za tym idzie tytułu dla Heat.Czyż nie?
Jeśli nadal tego nie potrafisz zrozumieć to rzeczywiście nie mamy o czym dalej rozmawiać.
Taka drobna uwaga. Te numery podane to średnie z całej kariery. Zwrot “pod koniec kariery” można czasem zrozumieć jako liczby z ostatniego sezonu. Przepraszam, że się czepiam ale jakoś tak mi to nie pasuje :)
Sloan to w ogóle jest niezły przypadek. Po 26 latach pracy w trenerce średnia zwycięstw ok. 60%. W dodatku ze wszystkich sezonów w Utah, tylko jeden raz na ujemnym bilansie. No i potrafił pokazać chłopakom z drużyny, że swojak jest i pomiatać sobą nie da. Narody klękajcie :)
Pozdrawiam
Misklik do usunięcia, sorki :)