Chris Bosh miał za sobą trzy bardzo słabe występy, w których łącznie uzbierał 17 punktów trafiając ledwie 29.2% z gry. W poprzednim meczu w Toronto miał więcej fauli (6) niż punktów (4) i w miejscu w którym zaczynał swoją karierę, do trzech przedłużył serię spotkań z dorobkiem niższym od 10 punktów. Zdarzyło mu się to po raz pierwszy od czasu debiutanckiego sezonu. Teraz Heat wrócili do Miami i wczoraj wreszcie Chris się przełamał. Nie tylko, że jego rzuty zaczęły wpadać, ale zrobił się gorący w kluczowym momencie. Przez pierwsze trzy kwarty nie imponował, ale już sam finisz należał do niego i został bohaterem spotkania z Bobcats.
Heat po bardzo kiepskiej trzeciej kwarcie, czwartą rozpoczynali mając 12 punktów straty. Jeszcze na 4 minuty przed końcem przegrywali siedmioma, ale wtedy rozstrzelał się Bosh, zdobywając 13 kolejnych punktów dla gospodarzy (22 w całym meczu). Przede wszystkim, w przeciągu 79 sekund, miał trzy z rzędu celne trójki na wprost kosza. Bobcats zostawiali go na dystansie i nie zmieniło się to ani po pierwszym trafieniu, ani też po drugim, a nawet i po trzecim, bo Chris próbował jeszcze po raz czwarty, ale tym razem nieskutecznie. Jednak trzy trójki w zupełności wystarczyły Heat.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Nie sądzicie że w końcówce powinno zostać odgwizdane basket interference lebrona, który nie wiadomo czemu złapał za obręcz, a chwile później faul na cole’u / chalmersie w kontrze? Inaczej wtedy wyglądały by ostatnie sekundy meczu.
Zgadza się!!
like a bosh