1. To dobra czy zła umowa dla Lakers?
Adam Szczepański: Zła. Rozumiem, że Lakers chcieli pokazać swoim kibicom, że dbają o największą gwiazdę drużyny, a Kobe’mu, że nadal chcą, aby był ich liderem. Może z marketingowego punktu widzenia to było dobre zagranie, ale ogólnie rzecz biorąc nie zrobili dobrego biznesu. Przede wszystkim z dwóch względów – ryzyko i drużyna. Nie wiemy jakiego Bryanta zobaczymy w tym sezonie, czy wróci do wysokiej formy i czy uda mu się utrzymać przy zdrowiu. Wierzymy, że będzie dobrze, a Lakers są o tym przekonani, ale nie musieli już teraz podpisywać z nim przedłużenia. Mogli chociaż poczekać aż zacznie grać, żeby mieć pewność, że to nadal ten sam Kobe. Druga sprawa to oczywiście zbudowanie drużyny w ramach salary cap. Wydając tyle na Bryanta, nie będą mieli aż tak dużo wolnych pieniędzy jak jeszcze niedawno mogło się wydawać. Oczywiście nadal mogą ściągnąć inną gwiazdę, ale ich elastyczność jest już znacznie bardziej ograniczona. Nie wierzę, że na koniec kariery Kobe zdecydowałoby się zmienić barwy i Lakers powinni to wykorzystać. Mogli pokazać mu swój długofalowy plan (gdyby go mieli) i przekonać, że niższe zarobki dadzą mu większe szanse na zdobycie szóstego tytułu.
Michał Górny: Tak/Nie. Kobe Bryant w wieku 35 czy nawet 36 lat jest wart znacznie więcej niż większość 25 latków na tej pozycji, jednak czy wart jest blisko połowy salary cap zespołu ? Lakers na sezon 2014/2015 mają w „księgach” kontrakty Kobe’ego,Nasha i Roberta Sacre’a (+ player option dla Nicka Younga), co daje ok. 35 milionów dolarów i dosyć ograniczone pole na mocne uderzenie na rynku wolnych agentów w lecie 2014.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Pomimo wielkiej miłości do umiejętności oraz dorobku tego gracza uważam, iż celem będzie jedynie śrubowanie statystyk, jak to już Pan Kosma zauważył.
Owszem to wielka umowa, ale podobno w LA bardzo dużo kasuje z tego podatek- ktoś kiedyś o tym pisał. Może przez to też Bryant nie chciał się zgodzić na mniej.
To nie ma nic do rzeczy, przepłacili i tyle. Ten podatek Bryant zna dobrze od wielu lat i nikt tu nie patrzy jak duża jest ta umowa z jego perspektywy. Większego hajsu dorobił siętylko Jordan. Problem to jego ego, które wychodzi mu właśnie uszami. Albo jest zwyczajnie pierdolnięty i myśli, że obudowany role playerami ma strzał na kolejny pierścien – Because I’m Black Mamba, because I can… Albo ma na niego wyjebane i jara się kolejnymi 2 latami “No. 1 top paid”. Ja uważam, że to pierwsze – jest po prostu pierdolnięty. Ta, wielkie odkrycie no nie?
“Wydaje mi się, że Kobe nie byłby w stanie zaakceptować zwycięstwa, gdyby nie odgrywałby w nim pierwszoplanowej roli.”
This is the point. Kobe rezygnujący z największych zarobków w lidze to Kobe przyznający, że nie jest wart takiej kasy, to Kobe przyznający, że potrzebuje wsparcia. To nie Kobe.
Swoją drogą to zabawne. Kiedy w Miami do Wade’a dołączyli LeBron i Bosh, mówiło się jakie to słabe, że tacy gracze nie chcą sami budować swoich legend, tylko idą w pewien sposób na łatwiznę. Teraz kiedy Kobe odcina LAL możliwość zmontowania kolejnego Big Three to okazuje się, że jest pazernym bufonem.
Tak serio, myślicie, że naprawdę jemu chodzi o te parę baniek więcej na koncie? Na waciki?
Znów Przemek:
“Na poziomie takich pieniędzy nie chodzi już tak bardzo o same dolary, a o szacunek, które te dolary wyrażają.”
Kto uważa że to słabe? Jordan i wszyscy ci, którzy źle życzyli LeBronowi. Dla mnie to gest w zupełnie inną stronę. 3 ludzi zrzeka się kasy (dla nich niewielkiej, tym bardziej dziwne jakie to rzadkie), żeby zmaksymalizować swoją szansę na sukces i zrobić w tej lidze coś wielkiego. W lidze, w której taśmowe wygrywanie mistrzostw udawało się jedynie czterem (dwóm w prehistorii) ekipom w historii
Oni na to poszli, każdy z nich wykonał swoje zadanie. Riley im to wszystko umożliwił, oni na to poszli, za nimi poszli kolejni weterani i rolesi, którzy dołączyli do projektu. Skończmy z tymi romantycznymi tezami że każdy jest wielkim herosem, a potem 90% z nich przepada w historii bez pierścienia, to skrajnie głupie
Po kolei.
Były takie głosy, zresztą dalej się pojawiają. Między innymi ich pochodną jest wciąż przewijający się motyw powrotu LeBrona do Ohio, żeby zdobył mistrzostwo “sam”, dla swojej “macierzystej” drużyny. Pamiętaj też, że kiedy LBJ przenosił swoje talenty nie było takie oczywiste, że w ciągu tych 3 lat kompletnie przejmie drużynę, że Wade powolutku będzie się rozpadał, a Bosh skurczy się do bardzo dobrego, ale jednak role playera.
Zgodziłbym się w stu procentach gdybyśmy mówili o zawodnikach pokroju KG, Karla Malone’a, hall of famerach którzy decydują się na skok po mistrzostwo aby ukoronować karierę. Ale zarówno Kobe jak i LeBron (czy tego chce czy nie) stoją półkę wyżej i dla nich miarą wielkości nie jest już samo wygranie mistrzostwa, ale absolutna dominacja, także w swoim zespole.
Od razu zastrzegam. Nie uważam, że ścieżka LeBrona jest lepsza czy gorsza od drogi Kobego. To różni gracze i różni ludzie. Każdy z nich tworzy swoją historię i zajebiście, że możemy na to patrzeć.
Czy ja wiem? James wchodził w swój prime i już był najlepszym koszykarzem na planecie w momencie formowania się big three. Nie wiem kto nie zakładał, że ta drużyna nie będzie jego. Mentalnym liderem i maskotką drużyny mógł pozostać Wade, ostatnie rzuty w meczach też mogły przypadać jemu ale wiadome było że ta drużyna to będzie to, co James chce poprowadzić na szczyt. Nie możemy zakładać inaczej, bo nie mogło być inaczej. Jedyne co skłaniało nas ku takiemu myśleniu to rzekoma skłonność Jamesa do dawania ciała w ważnych momentach, co jak wiemy było góra półprawdą. Góra
Ja lubię takie historie i lubię jak sprawiedliwość dziejów przyznaje nam rację. James zasługiwał na szansę posiadania takiego zespołu i zmierzenia się z największymi legendami tej gry. Tyle jest gadania o wielkich bez pierścieni, cieszę się że najlepszy gracz, jakiego mam okazję oglądać w swoim dorosłym życiu właśnie tworzy swoją historię, inną niż wszystkie, ale własną i, co jak co, adekwatną do jego możliwości. W jego osiągnięciach nie ma póki co niczego niezasłużonego
Bryant na start dostał 3 pierścienie i już był w uprzywilejowanej pozycji. Nie mówię że nie zasłużył, ale czasem przeceniamy tę cyferkę
Właśnie to były kluczowe słowa, które się wtedy pojawiały – mentalny lider i ostatnie rzuty. Bez ryzyka można było zakładać, że przejmie drużynę w sezonie zasadniczym, będzie kręcił dzikie linijki. Ale dołączenie do Wade poważnie poddawało pod wątpliwość czy może być liderem, a bardziej czy w ogóle chce nim być.
Ja żałuję, że LBJ nie poprowadził swojej historii w inny sposób. Nie hejtuję go, po prostu żałuję. Pozdr.
Mentalny w sensie ma dłuższy staż, jest bardziej reprezentatywny, jako kapitan drużyny z Miami, ale niekoniecznie jest centralną postacią w szatni. Taki lider na pokaz, żeby kibicom było ciepło na serduchach bo ich dawny bohater nie jest nagle jakimś paziem tylko ma coś do gadania przy najlepszym graczu ligi. O takie liderowanie mi chodziło, trochę w cudzysłowie
Ale jak miał poprowadzić swoją historie inaczej? Cavs to słaba organizacja co widać choćby po zatrudnieniu obecnego trenera i średnim wyborze (żeby nie powiedzieć, słabym póki co) w ostatnim drafcie. Jako zawodnik z ambicjami naprawdę chciałbyś się wiązać z nimi na całą karierę? Nie zbudowali wokół niego nic przez ten czas gdy grał u nich.
W ostatnim sezonie z LBJ Cavs mieli najlepszy bilans w lidze w RS. W przedostatnim grali w finale konferencji.
W tym samym czasie Miami walczyli o przekroczenie .500 i wybierali Michaela Beasleya z dwójka w drafcie
Nie podejmuje dalszej polemiki.
No i? Drugą opcją i “gwiazdą” w tym zespole był Mo Williams, a najlepszym wzmocnieniem, na jakie było stać Cavs to resztki Jamisona. Przecież to jest parodia, a nie stworzenie możliwości realnej gry o pierścień. Nie wiem czy istniała kiedyś drużyna, która tak mocno jechałaby na barkach jednego zawodnika
I jeden zaciśnie zęby, i będzie walczył dalej ze swoją drużyną, inny poszuka szczęścia gdzieś gdzie będzie łatwiej. Zresztą koalicja z Boshem i Wadem nie była jedyną alternatywą. Nie w tym rzecz.
Chciałem tylko powiedzieć, że Miami jest mocną organizacją bo LeBron do nich dołączył, a nie odwrotnie. Wtedy wcale to nie wyglądało tak różowo. A argument o Anthonym Bennecie jest śmieszny.
A wiecie ile mu brakuje żeby przeskoczyć następnego w kolejce w ilości punktów?
1. Kareem Abdul-Jabbar 38,387
2. Karl Malone 36,928
3. Michael Jordan 32,292
4. Kobe Bryant 31,617
Po prostu rozwody w LA są kosztowne, więc Kobe musi zadbać o hajs jak już będzie emerytowanym singlem, prędzej czy później.
Na ZUS nie ma co liczyć, bo on jest jak Antoine Walker. Bankrutem.
Panowie z szanownej 7’mki :) Sportowo LAL stracili wszystko :-) Marketingowo, też. Przecież gdyby zatrudniono np LBJ i kogoś innego z maksem to by zarobili znacznie więcej na kasie z reklam, kontraktów. Kobe jest schodzącą marką, LBJ zarabia na reklamach (42 do 34) już więcej w skali roku niż Kobe, pomimo znacznie niższych zarobków (18 do 28).
Więc wciąż błąkają się pytania: Dlaczego teraz? Dlaczego aż tyle? :)))
A, że Kobe ma ambicje bycia top z każdej strony to już problem Kobego. Kobe to Kobe. Mnie interesują pobudki władz Lakers. Tłumaczymy to sobie wszystko z każdej strony i nikt nie potrafi tego rozgryźć ;-)
Czy Wy serio myślicie, że Bryant przy ewentualnych cięciach zgodziłby się na przyjście LeBrona, Carmelo lub innego klasowego wolnego agenta? To zupełnie nie jest w jego stylu. W zeszłym roku mieliśmy przykład, jak druga gwiazda gra z nim w pierwszej piątce. I co? Wieczne narzekanie, aż w końcu “dziękujemy Ci Dwight, idziesz do Houston”. Pycha po prostu zbyt mocno zjada Kobego, by mógł pójść na kontraktowy kompromis.
To jest jasny sygnał od Jezioranów – “Kobe, to jest Twój zespół, więc będziesz mógł rzucić te 100 punktów w jakimś meczu, może przeciwko NYK? ;)
Pamiętacie, miał już 81, a Jackson ściągnął Go z boiska :) teraz nie ma Phila, jest potulny Mike, więc Kobe będzie ciskał cegły aż zbuduje w końcu swój własny chiński mur ;)
to DOBRA wiadomość dla wszystkich drużyn walczących o mistrza, skreślili sobie LAL na najbliższe lata, pewnie niejeden szampan wystrzelił :-))))
Pewnie tak to mogło wyglądać w kilku miejscach :-)))))
http://doblelol.com/uploads/4/funny-lebron-jokes.jpg
Dla mnie on nie jest wart tych pieniędzy nawet gdyby nie było tej kontuzji. Miał dobry sezon dla niektórych b.dobry (ofensywnie rzecz jasna). Ludzie on ma 36 lat i dwuletnia umowa o tej wartości to dla mnie strzał w kolano całej organizacji. Oczywiście kieruje się tylko aspektem sportowym. Mimo, że lubię jego grę (mimo wszystko), myślałem raczej o przedziale 12-16 mln za sezon.
Kobe kontrakt do 2016, Pringles do 2016, czyżby Kobe miał zająć jego miejsce? Chyba w LAL odpuścili sobie budowanie ekipy w najbliższe lato i odłożą plany o kolejne dwa. a co do tych rekordów, realnie w jego zasięgu trzecie miejsce, bo musiałby grac do 40 żeby zająć pierwszą lokatę.
Wyobrażacie sobie ile Kuptchack i Bass jr. muszą ćpać?