Nasz nowy kolega na Szóstym Graczu Michał Pietrakiewicz przypomniał niedawno finały Konferencji Wschodniej w 1998 roku pomiędzy Chicago Bulls i Indianą Pacers. W latach swojej świetności Michael Jordan nie był nigdy bliżej przegranej, a żaden inny zespół nie sprawił „tamtym” Bulls takich problemów, jak „tamci” Pacers. Co ciekawe było to pierwsze i jedyne spotkanie tych drużyn w playoffach w tamtej erze, mimo tego, że drużyna z Indiany dwukrotnie wcześniej gościła w finałach konferencji. Trudno więc mówić, że mieliśmy tu do czynienia z jakąś większą “rywalizacją” – z pewnością nie była taką w porównaniu do wiecznych batalii Pacers z Knicks.
Już sezon później Bulls na sześć szarych lat zniknęli z playoffowego krajobrazu. Kiedy drużyna prowadzona wtedy przez Scotta Skilesa zaczęła dawać nadzieję fanom w Wietrznym Mieście, rozpadać zaczynała się właśnie pamiętna ekipa Ricka Carlisle’a. Dopiero 2-3 lata temu obie drużyny “stanęły na nogi” w tym samym czasie i po “Decyzji” LeBrona Jamesa zaczęły rządzić i dzielić w Central Division. Wciąż jednak nie mogliśmy doczekać się rywalizacji z prawdziwego zdarzenia, bo gdy eksplodował talent Derricka Rose’a, Pacers byli dopiero w trakcie konstrukcji pod czujnym okiem Larry’ego Birda. Kiedy zaś w końcu Indiana dołączyła do grona kontenderów, Bulls stracili Rose’a.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Bulls -Pacers, Heat – Nets w polfinalach wschodu w pelnych skladach byloby wybornie.