Pięć lat temu Wizards byli jedną z najlepszych drużyn na Wschodzie, mieli za sobą cztery kolejne występy w playoffs i liczyli na jeszcze większe sukcesy w przyszłości pod wodzą Gilberta Arenasa. Dlatego w 2008 podpisali z nim 6-letni kontrakt wart $111 milionów. Arenas był All-Starem, jednym z czołowych strzelców ligi, ale też dopiero co stracił większość sezonu przez kontuzję kolana. Wizards jednak zaryzykowali, wierzyli w swojego lidera i nie szczędzili na niego pieniędzy. Jak to się skończyło, wszyscy pamiętamy – Arenas już nigdy nie był tym samym Agentem Zero co przed kontuzją, zasłynął z zabawy bronią w szatni, a w Waszyngtonie nastały trudne czasy.
Pięć lat później Wizards znowu wierzą w swojego gwiazdora i wydają duże pieniądze, podpisując maksymalny kontrakt z Johnem Wallem. Są na zupełnie innym etapie, próbują wrócić do najlepszej ósemki Wschodu, a Wall jest dopiero na samym początku swojej kariery. Ale ponownie ryzykują. Wall ma ogromny potencjał i wielu widzi w nim wybitnego rozgrywającego, jednak nadal jeszcze nie wszedł na ten najwyższy poziom. Nie potwierdził, że jest franchise playerem i nie wszyscy uważają, że ten gracz bez rzutu może zapewnić drużynie duże sukcesy. Czy tym razem Wizards podjęli lepszą decyzję w offseason niż pięć lat temu?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.