Smutny casus Jasona Collinsa

36
fot. Dennis Van Tine / Newspix.pl

Czy brak Jasona Collisona w składzie którejś z ekip NBA oznacza jeszcze jedno zwycięstwo myślenia stereotypowego? Mówimy o jednej z najbardziej tolerancyjnych lig na świecie, a mimo to w obliczu testu jest ona obdzierana z całej swojej wyjątkowości. Ujawnienie prawdy o samym sobie wymaga kompromisu, o czym na własnej skórze przekonuje się Jason, dotąd niezwykle ceniony weteran i gracz nie mający problemu ze zdobywaniem sympatii.

Collins mimowolnie poddał próbie całe quasi-tolerancyjne amerykańskie społeczeństwo, bowiem musiało zweryfikować swoje postrzeganie tego konkretnego człowieka. Niezwykle sympatyczny i pomocny gracz, który nigdy nie narzekał na swoją pozycję w rotacji. Amerykanin z krwi i kości, korzystający z uroków życia w nowoczesnym świecie. Miał tylko jeden problem, który ostatecznie postanowił zaakceptować, a następnie uwolnić się z ciężaru, jaki nałożył na jego codzienność.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

36 KOMENTARZE

  1. Troszkę urabianie rzeczywistości pod tezę – może po prostu jest stary i słaby? Nigdy nie był przecież wyrózniającym się graczem…

    Zgodnie z logiką artykułu wyłania się ciekawa metoda na znalezienie kontraktu dla kończących się weteranów – coming out i biec do mediów z lamentem, że homofobiczny świat odrzuca. Skillsy na drugi plan, nie o to chodzi – NBA ma wypełniać quotas. Antonio McDyess, Starbury, Iverson, T-Mac, może tędy droga do gwarantowanego kontaktu? :) W kupie siła, będzie media coverage, pierwsze strony gazet, może mały romansik?

    0
  2. A może ten “ceniony weteran” jest po prostu słaby. I nic tu nie mają do rzeczy jego prywatne sprawy? Gość nie zagrał łącznie nawet 70 meczów w ciągu ostatnich trzech sezonów, ma 35 lat na karku i nigdy w swojej karierze nie wspiął się choćby na przeciętny poziom.
    Zakładając nawet, że tak nie jest i Jason prezentuje aktualnie życiową formę, bądźmy rozsądni. Uciekając od politycznej poprawności taki człowiek to tykająca bomba zegarowa w szatni. Możemy sobie mówić o tolerancji i otwartości, ale nikt nie zaryzykuje rozsadzenia drużyny od środka, niewiele albo nic nie zyskując pod względem sportowym.
    Przykład – nikt w NBA nie skusił się na Michaela Beasleya, gościa o potencjale nieskończenie większym niż kiedykolwiek miał Collins. Oczywiście B-Easy ma problemy ze sobą, z Collinsem to ktoś mógłby mieć problemy, ale skutek byłby podobny.

    I jeszcze jedno – Panie Michale, niech Pan się zastanowi nad powściągnięciem nieco krasomówczych zapędów. Ciężko się momentami Pana czyta.

    0
  3. Uch, totalnie nietrafione. Collins nie ma kontraktu bo jest po prostu mierny. Ryzyko rozwalenia szatni jest znacznie większe niż jego porażające 2 punkty i 2 zbiórki na mecz od 6 lat, jakie robi. Szukasz Pan drugiego dna, nawet nie wiem w imię czego

    Załóżmy nawet że nikt nie chce go podpisać, bo jest gejem. Co to zmienia? Kluby robią to co uważają za słuszne i jeśli uważają że posiadanie w składzie homoseksualisty, który może negatywnie wpłynąć na bardzo ważną w tym sporcie chemię w zespole to mają do tego pełne prawo. Ktoś im odgórnie nakaże zatrudnienie geja, bo ten się czuje wyobcowany? No bez jaj…

    Wstrzymajmy się z takimi artykułami do momentu aż jakaś naprawdę mocna postać nie znajdzie zatrudnienia z uwagi na swoją orientację (no to poczekacie, może nawet nie dożyjecie tego momentu…), a nie człowiek, którego wyżynami było 6/6 w sezonie 2004/05, czyli 9 lat temu

    A co potem? “Trener nie chce mnie wpuszczać na końcówki bo jestem gejem”. Ukochana poprawność polityczna. Dajcie ludziom postępować bez żadnych ograniczeń, to będą podejmować najlepsze dla siebie decyzje. Po co komu te wymuszone parytety? W imię fałszywej sprawiedliwości wchodzimy na bardzo grząski grunt

    Niestety chyba najgłupszy popełniony przez was artykuł ostatnimi czasy

    0
  4. No właśnie, to jest sedno – czy w podobnych okolicznościach nie znalazłby zatrudnienia – oczywiście czysto hipotetycznie – dowolny gracz z Top 20? Albo z Top3? Albo.. LeBronie, confess!! :-) :-p.. Nie sądzę.. Ale ryzykować chemię w zespole za gracza głębokiej rotacji..

    0
  5. Dodatkowo nie wiem czy kiedyś w coś grałeś nawet amatorsko i byles w szatni sportowców. Mozna sie czuc nie swojo przebierajac sie czy kąpać wiedzac ze ktoś zkolegow patrzy na Ciebie jak my na kobiety ppdziwiajac lub oceniajac walory posladkow, jaj czy innych czesci ciala. Dodatkowo koszykarze klepia sie po tylkach w ramach sympatii ( nie zle to jest swoja droga :) ) i robia to wszystkim nieświadomie. A po takim coming outcie dostac klapsa od geja zdeklarowanego albo nie daj Boże dac jemu klapsa na wizji w przepływie radości jest masakra dla zdrowego heteroseksualnego mężczyzny. Z jednym sie zgadzam homoseksualizm to jest choroba i niech nikt nie próbuje nikomu wmówić ze to cos normalnego. BTW – sezon juz za niedługo!!!

    0
    • O, trafiłeś w sedno. Podejrzewam że 99% sportowców nie ma nic do gejów, ale jednak szatnia to szatnia. 15-20 facetów lata gołych po szatni i klepią się po tyłkach. Wszyscy patrzą na siebie jak na braci, mogliby za sobą w ogień skoczyć i nagle masz świadomość że jeden z nich jednak patrzy na wasze nagie pośladki trochę inaczej. Tego nie da się przeskoczyć, taka specyfika sportu, który aż kipi testosteronem. Podstawą jest wzajemna zajebiście mocna więź, ale więź nie mająca nic wspólnego z “mm, podobasz mi się”

      0
    • Kurczę, jestem heteroseksualnym facetem i mam kumpla geja – nie kwiczę kiedy ten spontanicznie uwiesi mi się na szyi. Tzn. że jestem niezdrowym?!
      A może leworęczni też są chorzy, bo przecież chleb kroi się prawą ręką i dla praworęcznych to dyskomfort, kiedy ktoś robi to lewą ręką?!

      Nonsens, farsa!

      0
      • Dwie sprawy

        Po pierwsze, w ogóle nie trafiłeś w punkt. Porównujesz kolegę, który uwiesi Ci się na szyi z grupą nagich mężczyzn pod prysznicem. W ogóle nie ta skala. To że nie przeszkadza Ci że wyjdzie jak wyjdzie raz na miesiąc nie znaczy że masz się z nim kąpać codziennie po treningu i siedzieć jak na szpilkach, byle gościa nagle strzała amora nie trafiła bo pójdzie ferment

        Po drugie, bardzo fajnie że Tobie to nie przeszkadza, ale nie oczekuj tego od innych. Ja nikomu nie zabraniam zatrudniania gejów, ale biorę pod uwagę, że nie wszyscy mogą czuć się w tej sytuacji komfortowo. Nie napisałem że to bankowo psuje chemię w szatni, tylko że jest takie prawdopodobieństwo. Teraz do wartości kontraktu Collinsa i jego wątpliwych w tej chwili wartości koszykarskich dorzucasz do tego w pakiecie kupę szumu w okół drużyny, niekończące się pytania o chemię w zespole + jeszcze ryzykujesz że może pójść z tego ferment. Drużynę buduje się dobierając odpowiednie umiejętności, ale i charaktery. Powiedzmy że gwiazda Twojej drużyny czułaby się bardziej komfortowo z 14 heteroseksualnymi zawodnikami w szatni. I co teraz, podpiszesz gościa, który koszykarsko prawie nic Ci nie daje w imię wyższych idei? Zejdź na ziemię

        Jak ktoś chce zrobić sobie drużynę 15 gejów to proszę bardzo, nikt nie będzie miał nic na przeciw, w końcu to jego klub. Tylko rozliczajmy go potem z sukcesów w koszykówce, a nie podziwiajmy jaki to on tolerancyjny nie jest

        Nic nie mam do homoseksualistów, ale nie dziwię się , że w pewnych sytuacjach osoby tej samej płci mogłyby odczuwać dyskomfort i mają do tego pełne prawo. Chcesz walczyć ze swoimi zawodnikami? Śmiało, powodzenia w drodze do sukcesów

        0
        • Koszykarsko wypowiedziałem się niżej i o dziwo wypowiedziałem się w podobnym tonie.

          Oburzył mnie post Michała, który nazwał homoseksualizm chorobą, co jest określeniem tak trafnym jak nazwanie Shaqa wybitnym wykonawcą rzutów wolnych.
          Vojtazzz – w pełni się z Tobą zgadzam.

          0
  6. Pewnie kumple z drużyn, w których grał domyślali się że jest gejem i każdy na swój sposób to tolerował. Mam nadzieję, że dzięki jego obecnej sytuacji przez długi czas, a może w ogóle, nie znajdą się kolejni chętni do tego typu oświadczeń.

    0
  7. Jason Collins łapał się zwykle jako zapchajdziura pod kosza/sparing partner przesiadujący na końcu ławki. Dawał kilogramy i centymetry pod koszem, kiedy chciałeś uprzykrzyć życie DH12. I to by było na tyle.

    Pewnie jest trochę racji w tym, że homoseksualizm może być powodem zniechęcającym do podpisania go w tej typowej dla niego roli. Nie ma się czemu dziwić – większa część zawodników grających w NBA, światopoglądowo jest co najwyżej przeciętna, a spośród nich spora grupa to z dużą dozą prawdopodobieństwa w pewnym sensie ideologiczny margines społeczeństwa. Nie ma się co oszukiwać, samce alfa mogą mieć z tym problem.

    Liga zapomina o wielkich ludziach pod koszem, którzy w small ballu robią z pomalowanego przeciwników jesień średniowiecza. Toteż zapomina się by trzymać takiego Collinsa na końcu ławki gdy nagle okaże się, że Howard, Bynum czy by może Lopez przypomną, że jeszcze nie wyginęli.

    0
  8. ogolnie nie wiem jak napisac ten komentarz, zeby nie wyjsc na homofobofaszyste, ale sprobuje.

    patrzac na sytuacje z szerszej perspektywy, jason collins jest olbrzymią porażką dla środowisk LGBT, ktorym nie udal sie ‘skok’ na bardzo hermetyczna i homofobiczna grupe jaka sa zawodowi sportowcy. srodowiska lewicy juz od dawna wmawiaja ludziom, ze gej to osoba wrazliwsza, ciekawsza, odwazniejsza od innych. nie udala sie jednak sztuczka z jasonem collinsem i przedstawieniem go jako pierwszego czynnego zawodowego sportowca homoseksualisty.

    dlaczego jason collins nie ma pracy? na rynku NBA collins to liability – nie wiele juz moze dac basketball wise. ok, mozemy myslec, ze jest milym, pomocnym amerykaninem z krwi i kosci, ale jest wykluczony przez to, ze jest gejem. tylko czy to nie strona o koszykowce?

    ostatnie zdanie nt artykulu, bedzie klasyk:

    Szosty Graczu, Michale Kajzerku, nie idzcie ta droga

    0
  9. Podpisuję się pod postem sylwka i mam nadzieję, że to ostatni tak tendencyjny artykuł na Szóstym Graczu.
    A jeszcze bardzo ciekawi mnie co wg. Mishu oznacza “światopoglądowa przeciętność” albo “ideologiczny margines społeczeństwa”? :D

    0
    • Coś co jest wypadkową stylu życia ludzi zarabiających miliony i kończących jako bankruci chwilę po zakończeniu kariery.
      W moim przeświadczeniu świadczy to o poziomie takowych osobników i nawet nie mam najmniejszych wyrzutów traktując ich jako stereotypowych idiotów. ;)

      Żeby nie było zaraz lamentu – oddzielam życie sportowe od publicznego, a tym bardziej prywatnego, graczy. Emocjonuję się tym pierwszym, to drugie sprzedają mi korporacje, a to trzecie mimowolnie gdzieś czasem rzuci się w oczy.

      0