EuroBasket 2011, dzień 12: Znamy wszystkich ćwierćfinalistów

0
FOT. ARTUR PODLEWSKI/058sport.pl

Serbia, Litwa, Francja i Ukraina z grupy E oraz Słowenia, Chorwacja, Hiszpania i Włochy z grupy F – te osiem drużyn zobaczymy w ćwierćfinałach EuroBasketu, które rozegrane zostaną w środę/czwartek.

Po drugim poniedziałkowym meczu (Włochy-Hiszpania 86:81 OT) poznaliśmy pary. Ostatni mecz Słowenii z Finlandią był już więc tylko sparingiem:

Serbia – Hiszpania (środa, 17.30)

Słowenia – Francja (środa, 21.00)

Chorwacja – Ukraina (czwartek, 17.45 <- not-a-typo)

Litwa – Włochy (czwartek, 21.00)

Półfinałowe pary utworzą między sobą zwycięzcy meczów ze środy i czwartku.

GRECJA – CHORWACJA 88:92

Na papierze – najlepszy mecz turnieju bo zakończony dwiema dogrywkami. Jednak poza ostatnimi pięcioma minutami nie był to pojedynek najwyższych lotów.

Chorwaci, którzy przed meczem awans mieli już zapewniony, stracili piłkę aż 11 razy do przerwy, a mimo tego prowadzili 36:34. Z kolei Grecy, których niekwestionowanym mózgiem jest Vassilis Spanoulis, mieli kłopoty w radzeniu sobie z bardzo dobrą i agresywną (Ante Tomic) na szczycie zasłony obroną Chorwatów.

Spanoulis skończył mecz z dorobkiem 18 punktów, ale trafił tylko 5 z 14 z gry. Spudłował pięć trójek, a jego greccy koledzy trafili tylko 6 z 22. W dodatku włoski trener ani be ani me nie tylko po grecku, ale i po angielsku. Greków ratowało to, że przez pierwsze 40 minut dostawali się na linię, tak że ktoś pomyślałby, że mecz sędziuje Grek (29-5 w próbach)

Skończyło się na tym, że gdy Spanoulis spadł za faule w drugiej minucie pierwszej dogrywki i Grecy najbardziej potrzebowali punktów, poszli w zwyczajny pick-and-pop w trzech kolejnych posiadaniach i …prawie wygrali. Bo nagle okazało się, że Spanoulis nie jest jedynym greckim koszykarzem, który posiadł tę historycznie często występującą na Półwyspie Bałkańskim umiejętność kozłowania.

W rolę lidera wcielił się więc weteran, choć wciąż dopiero 30-letni Nikos Zisis. Ale pośród jego fantastycznej gry w ostatnich ośmiu minutach bez Spanoulisa, znalazły się też dwa niecelne layupy, które najpierw w ostatniej sekundzie dogrywki nr 1 kosztowały Greków zwycięstwo, a potem w drugiej dogrywce szanse na remis. Zisis rzucił 14 punktów, ale po meczu będzie myślał o tych dwóch, których nie zdobył w 47 minucie i 59 sekundzie.

Chorwaci wygrali siódmy mecz z rzędu i mają prawdopodobnie MVP turnieju w osobie Bojana Bogdanovica (16.9 pkt do tego meczu). Niski skrzydłowy draftowany przez Brooklyn Nets rzucił 22 punkty z 15 rzutów, w tym sześć z rzędu na starcie drugiej dogrywki, gdy przechodził do lewego post-up i stamtąd zdobywał punkty.

Żal Greków, ale to oni jeszcze w czwartej kwarcie wyglądali na team bardziej zmęczony i także gorzej prowadzony.

Chorwacja gra dalej i trochę niespodziewanie – bo od lat grali trochę że każdy sobie – wygląda na bardzo realnego kandydata do medali. 24-letni Bogdanovic jest tą gwiazdą, której brakowało im w ostatnich latach, center Ante Tomic (15 pkt) dobrze sprawdza się jako druga opcja, a wracający po kontuzji Roko Ukić nie dominuje już tyle piłki, bo leworęcznym Krunoslav Simon jest fantastycznym i stabilnym kreatorem w pick-and-rollu. Oglądanie tego ostatniego w akcji to joy-to-watch. Dodatkowo Chorwaci są dłudzy, bardzo dobrze zbierają i coraz lepiej bronią. Nie mieli medalu mistrzostw Europy aż od 1995 roku (!).

Może teraz?

WŁOCHY – HISZPANIA 86:81

To był jeden z najdziwniejszych meczów tych mistrzostw (nie licząc meczów Polski), dodatkowo mocno smallbalowy przez co jeszcze bardziej inny. Może też dlatego, że obie drużyny wiedziały już przed nim o swoim awansie do ćwierćfinałów.

Włosi, z Marco Belinellim on fire, prowadzili 24:12 po 10 minutach, ale potem nagle przez kolejnych 25 minut ich niemiłosiernymi cegłami możnaby zastąpić falochron w Kołobrzegu albo chociaż zbudować jakiś mały fort w Jarosławcu. Hiszpanie bronili dobrze, ale gra przez pick-and-roll Włochów i tak prowadziła do czystych pozycji – z których nie trafiali. 6/26 za trzy.

Na 5,07 min. przed końcem czwartej kwarty agresywni w obronie na piłce Hiszpanie prowadzili więc swobodnie 66:53.

I nagle wybiegł ktoś z szatni Hiszpanów i krzyknął: NIE! JEDNAK NIE! JEDNAK SERBIA!

I Hiszpanie dali sobie zrobić -13 w ostatnie 5 minut i 7 sekund, a potem szybkie – 8 w dogrywce. Sergio Rodriguez (18 pkt, 6 as) nie trafił np dwóch rzutów wolnych w ostatniej minucie. Przypadek? Albo co najmniej brak koncentracji, nie dowiemy się nigdy.

Marc Gasol rzucił 32 punkty (+10 zb), kończąc po wielokroć penetracje i drop-off passy kozłujących, ale ten sam Dr Marc miał -19, gdy był na parkiecie.

Włosi z kolei grali swój klasyczny smallballowy smallball, w którym SG/SF Alessandro Gentile (25 punktów, 11/11 z linii) grywa często na czwórce, kiedy nie ma na parkiecie Luigiego Datome z Detroit Pistons (11 pkt, 1/5 za 3). A ten z kolei jest trójką, która gra na PF i trafia 45% za trzy w Słowenii. Włosi nie mają też rozgrywającego, ale mają Belinelliego na piłce – 14 pkt, 6/14.

Koniec końców, Włosi wygrali i zmierzą się w ćwierćfinale z Litwą. Z kolei Hiszpanie przegrali (albo “przegrali”) i zagrają z Serbią, która bez rozgrywającego Stefana Markovica dla tych oczu wygląda nie tylko na łatwiejszego rywala niż Litwa, ale lepiej pasującego Hiszpanom. Dziwny mecz – 17 strat i 9 asyst Włochów, także zwycięstwo.

SŁOWENIA – FINLANDIA 76:92

Mecz nie miał już znaczenia dla rozstrzygnięć w grupie F. Goran Dragić grał 5 minut.

Poprzedni artykułAlexis Ajinca walczy na EuroBaskecie o kolejną szansę w NBA
Następny artykuł3-na-5: Kto wygra ćwierćfinały i EuroBasket?