W wakacje 2010, kiedy Miami Heat tworzyli swój gwiazdorski zespół, podpisali pięcioletni kontrakt z Joelem Anthony’m wart $18.25 milionów. W tamtym momencie jeszcze nikt nie przewidywał, że ich kluczem do sukcesu będzie smallball, dlatego oczekiwano, że Joel będzie podstawowym środkowym, zapewniając solidną defensywę. Jeszcze w sezonie 2011/12 spędzał on na boisku średnio ponad 20 minut, ale już w poprzednich rozgrywkach dominacja smallballu i pojawianie się w Miami Chrisa Andersena ograniczyły jego rolę do niespełna 10 minut na mecz. To była dobra rzecz dla Heat, ponieważ z Joelem na parkiecie byli o blisko 6 punktów na sto posiadań gorsi, niż gdy siedział on na ławce. W obronie może się przydać, potrafi blokować, ale jest czarną dziurą w ataku, a do tego kiepsko zbiera. Teraz, kiedy w Miami jest już nie tylko Chris Andersen, ale i Greg Oden, Anthony wydaje się zupełnie zbędny. Heat nie potrzebują aż tylu zmienników dla Chrisa Bosha.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Wydawało mi się, że walka o amnestie rozegra się pomiędzy Millerem i Anthonym. Wypadło na Millera, ale tak czy siak obaj raczej pożegnają się z South Beach. Prawidłowo.
Powiedzmy, że Heat “wzmocnili się” pod koszem, teraz kosztem Anthonego będą szukać dobrego strzelca z niezłą obroną albo niezłego strzelca z dobrą obroną, mój typ Pietrus/Barbosa/Gibson:)
DeShawn Stevenson to bardzo ciekawa opcja, ale chyba nierealna. Szkoda, byłoby smacznie.