W 2007 roku LeBron James miał dopiero 22 lata, rozgrywał swój czwarty sezon w NBA, po raz drugi wystąpił w playoffs i debiutował w wielkim finale. Tamte finały były równocześnie uwieńczeniem pierwszego roku działalności Czwartej Kwarty. Czekałem na co najmniej równie duże emocje co w 2006 roku i bardzo się rozczarowałem, tym bardziej, że daleko mi było wtedy do Spurs. Jako fan Shaqa, po latach ich rywalizacji z Lakers po prostu nie mogłem lubić San Antonio. Nie takich finałów oczekiwałem, kiedy kilka miesięcy wcześniej postanowiłem, że będę pisał o NBA.
Sześć lat temu nie było League Passa, to były jeszcze czasy, kiedy nagrywałem mecze na kasety VHS. Tamte finały aż tak mnie nie kręciły, dlatego nie budziłem się po nocach, tylko rano, wyspany uruchamiałem magnetowid. Oczywiście nie znając wyniku, chociaż nie zawsze to się udawało. Nie udało się przy ostatnim meczu nr 4. Pamiętam jak tuż po tym, gdy włączyłem mecz, do pokoju wpadła moja młodsza siostra krzycząc, że zna wynik, bo słyszała w radio. Groźbą udało się ją przekonać, żeby nie ważyła się mówić kto wygrał. „Dobra, to powiem ci tylko, że Parker został MVP.” powiedziała zadowolona i wyszła. Nie wiedziała, że podała mi zwycięzcę, a jeszcze miałem nadzieję, że LeBron będzie w stanie coś ugrać…
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Po lekturze nazwisk partnerów Jamesa z 2007 r. człowieka po raz kolejny nachodzi… jak on to zrobił… swoją drogą patrząc na jego zdjęcie był 2 razy mniejszy niż teraz
Jeśli przegrają te finały, to czytając nazwiska partnerów Jamesa będziemy się zastanawiać jak oni tego nie zrobili…
ale miał mniejsze zakola
Każdy tak wyglądał MJ, Kobe … każdy. JKW propsy :)
Oglądałem tamte finały, pamiętam tamte PO, wiele rzeczy złożyło się na sukces Cavs, ci wszyscy gracze grali poziom- dwa poziomy lepiej niż powinni ;) ale to chyba zasługa LBJ, wystarczy sobie przypomnieć jak wtedy wyglądało przedmeczowe show, rytuały,święto, to był ich lider który ich ciągnął i pozwolił wspiąć się na wyższy poziom. A potem ta fala rozbiło się o klif nazywający się G. Popovic i jego genialny system… teraz będzie inaczej, zobaczycie…
Właśnie trochę tego mi brakuje w Miami- większego team spirit, jakiegoś budowania takiej atmosfery. A jak widzę trybuny wychodzące 5 minut przed końcem… tak tak.. wiem Miami
Team spirit tam jest zajebiste, po prostu nie ma takich szopek, jakie LeBron robił w Cavs- zwyczajnie dorósł i przestał robić to, co robi od początku kariery Howard, z tą różnicą, że Howard z tego nie wyrósł i nie wyrośnie.
Sama atmosfera w obozie Heat jest z tego co widać rewelacyjna. A że publika kiepska? No cóż… South Beach itp itd… Dlatego też najlepsze publiki w NBA są w tych “zaściankowych” miastach, wolnych od celebrities, lub tam, gdzie jest ich mniej- Oakland, Oklahoma City, Salt Lake City.
Z tego samego powodu w PL dobrych drużyn nie ma np w Warszawie a tryumfują mniejsze ośrodki co mają lepszych kibiców