Półfinały Zachodu: Spurs przejęli mecz nr 5 i też kontrolę nad serią

4
fot. Bahram Mark Sobhani / newspix.pl

Moja narzeczona zadała mi ostatnio dobre pytanie – co jest takiego w koszykówce poza taktyką i wysiłkiem fizycznym. Odpowiedziałem – na przykład rytm. Zaraz dodałem, że najczęściej go nie ma, pojawia się tak naprawdę bardzo, bardzo rzadko, jest poszukiwany, ale gdy uda się go dostrzec na przestrzeni kilku, kilkunastu minut, wyciszam komentarz i po prostu oglądam.

Popovichians dla tych oczu odnaleźli ten rytm, niewidziany od czasu kontuzji kostki Tony’ego Parkera, zostawali ciasno przy dwóch najgroźniejszych strzelcach Warriors, zatykali linie podań i rozegrali jedno z najlepszych spotkań jakie w ogóle widzieliśmy w tych playoffach. Wysoka energia, ciągły ruch piłki ze zmianą stron, zasłony stawające w gardle obrońcom na słabej stronie i role-players, którzy przyszli do gry big time.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

4 KOMENTARZE

  1. Oj, te wpisy dotyczące meczów bardzo ubogie i pisane, mam wrażenie, z przymusu, a nie w chwilach ekscytacji i uniesienia atmosferą playoffów. Mój pierwszy miesiąc abonamentu dobiega końca i prawdę mówiąc nie wiem, czy będzie następny. No offence, Panowie, ale czuję się trochę rozczarowany. Raz na kilka dni trafi się jakiś świeży wpis, ale jeśli chodzi o całokształt, to – kolokwialnie mówiąc – szału nie ma. I to dziwi, bo macie potencjał jak diabli (byłem stałym odbiorcą ZP1 od 2009 roku), dużą wiedzę, nietuzinkowy warsztat, a ja tylko sporadycznie dostrzegam przebłyski geniuszu w tym, co otrzymuję za te 15 złotych miesięcznie. I nie zrozumcie mnie źle, ceny absolutnie nie uważam za wygórowaną, z tym że jest tego wszystkiego jakby trochę za mało, za skąpo, bez polotu. Poza duetem Maciek-Adam (który pisze raczej rzeczowo, w sposób, nazwijmy to, stricte dziennikarski) praktycznie żaden z blogerów, którym poświęcona jest osobna zakładka, nie wnosi nic interesującego. Michał Osowski raz w tygodniu rzuci jakiś krótki, sklecony na prędce ni to tekst, ni to analizę na temat pojedynczej zagrywki, natomiast na przełomie tego miesiąca nie miałem bodajże ani jednej okazji, by przeczytać wpis jakiegokolwiek innego blogera, poza Sebastianem Hetmanem. Jak dla mnie to trochę za mało. I nie to, że żydzę kolejnych 15 złotych, bo tak nie jest. Mógłbym wyłożyć i trzydzieści, gdybym miał świadomość, że ten układ to układ obustronny. W sensie: ja płacę, ale też w zamian otrzymuje nowatorskie, niebanalne treści. Mam świadomość, że to dopiero początek – z perspektywy następnych lat – Waszej drogi z tym portalem, ale z przykrością stwierdzam, że względem zawartości ZP1 biło według mnie na głowę 6G. Oczywiście, jest z tym związana również nadzieja, że im dalej w las, tym będzie lepiej, bardziej kreatywnie i innowacyjnie, ale na tę chwilę, krótko rzecz ujmując, jestem rozczarowany. I żeby nie było tak bardzo krytycznie: Maciek zawsze w formie, tylko jakoś go za mało, small talki też jak najbardziej na plus, choć mogłyby ukazywać się nieco częściej, oprawa graficzna, przejrzyste menu – również trzymają bardzo przyzwoity poziom. Ale jest niedosyt. Nie miałbym problemu z tym, żeby płacić, gdyby poziom był porównywalny z ZP1 – wtedy byłaby to dla mnie naturalna kolei rzeczy. Ale na ten moment wypada to wszystko jakoś tak nijako, może to tylko moje wrażenie, ale trochę daje się odczuć fakt, że to nie jest już tylko zajawka i tysiące zdań pisanych z potrzeby, ekhm, serca, a po prostu – praca. Mało składna i nieco chaotyczna jest ta moja wypowiedź, ale piszę ją na kolanie, rozpraszany wieloma czynnikami, więc nie będę już dłużej zanudzał i mam nadzieję, że nikt nie obrazi się za te kilka słów, jak by nie patrzeć, szczerości. Nie dopieczenie Wam ma na celu te kilka zdań, a zmobilizowanie do większej aktywności. Wysoko podnieśliście poprzeczkę, więc wypadałoby podnieść nogę na tyle wysoko, coby mieć ją co najmniej między kolanami. Czekam na więcej!

    0