9 moich ulubionych rzeczy wokół sezonu regularnego NBA 2012/13

12
fot. NBA League Pass

Sezon NBA jest długi, chyba zbyt długi. Prowadzi nie tylko do przemęczenia i naciągniętych mięśni naszych ulubionych graczy, ale sprawia, że nasze zainteresowanie czasem bardzo mocno fluktuuje wokół szukania odpowiedzi na jedno, nadrzędne pytanie: kto zdobędzie mistrzostwo NBA. A zainteresowanie to przybiera różne formy. Najpierw są typy, potem draft fantasy, zapowiedzi na blogu, portalu, forum, facebooku czy Twitterze. Gdy rozpocznie się sezon próbujemy odpowiadać sobie na coraz to nowsze pytania, wymyślamy je, tworzymy teorie, aby je burzyć. Zajmujemy się potem kontraktem Josha Smitha albo Rudy’ego Gay’a jakby były to najistotniejsze wydarzenia styczniowej środy. Sezon NBA przywiązuje nas na początku do siedzeń i nagle nie potrafimy nie próbować wyciągać wniosków z pierwszego meczu sezonu w październiku. W połowie grudnia chcemy już wiedzieć kto jest kontenderem, w styczniu chcemy wiedzieć gdzie trafi J.J. Redick, a w drugiej połowie lutego już chcemy wiedzieć jak najnowszy transfer wpłynie na dany zespół.

W maju – maj to taki miesiąc, w którym na ogół jest ciepło – z reguły przypominamy sobie, że całe te sześć miesięcy sezonu regularnego nie były być może wcale tak istotne, jak nam się wydawało. Nie uknułem jeszcze z tego tezy, ale jestem blisko jednej ‘Pamiętaj o tym co pisałeś przed sezonem i wyeliminuj szum sezonu regularnego’.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułCurry, Thompson, rzuty za trzy i przyszłość Warriors
Następny artykułDraft Ranking (14): Nerwówka z terminami

12 KOMENTARZE

  1. Bill Walton to Bóg, fani Sacramento kochają go nienawidzieć. Każdy drinking game w czasie gdy on komentuje i pije się po każdej wyolbrzymionej metaforze musi skończyć się pijaństwem gdzieś tak w pierwszej minucie drugiej kwarty.

    Evans trafia layup in transition -> “Einstein, DaVinci, Jobs, and now Tyreke Evans”
    Cousins gra dobrze, ale mógłby lepiej -> “I don’t want 6 inches of DeMarcus Cousins, I want full 12 inches of DeMarcus Cousins”

    Jak dla mnie bomba, oby więcej takich pozytywnych ludzi na świecie :)

    0