Golden State Warriors (30-18) siedzą tuż za Denver Nuggets (31-18) na 6. miejscu w Konferencji Zachodniej, spoglądając z góry na przebierających się na 4. miejscu i lekko zziębniętych Memphis Grizzlies (30-17). W końcu mają do dyspozycji cztery zdrowe kostki swoich franchise-players i próbują w przeciągu jednego sezonu przejść ekspresową drogę od statusu drużyny playoff do statusu pretendenta i może sięgnąć jeszcze wiosną pozycji kontendera.
Nagle po powrocie Andrew Boguta okazuje się jak funkcjonalne jest dopasowanie talentów orbitującego wokół high-post duo Bogut/Lee z najwyższej marki shooterami Curry’m/Thompsonem, mieszając w to duet wysokiej marki role-players Jack/Landry, którzy każdego dowolnego dnia mogą zrobić 20/10.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Bardzo lubię tych Warriors. Mam nadzieję, że przytrą noska Rockets w następnym spotkaniu.
Nie jestem obiektywny – to na pewno (20 lat za HR), ale k***a – dla mnie te faule na końcu były po prostu chamskie… mam nadzieję, że HR da radę w rewanżu, bo teraz pewnie Bogut i spółka się zmotywują na maxa.
Sztuką byłoby niedopuścić do trójki grając dobry defense a nie umyślnie faulując. choć z drugiej strony faule to też część gry. Mam mieszane uczucia. ;)
A jak tam poważam Jacksona za takie podejście. Zrobiłbym tak samo na jego miejscu, zresztą on sam świetnie to podsumował w przytoczonej wypowiedzi.