14 czerwca 2012 roku, godzina szósta rano naszego czasu, mecz nr 2 Finałów NBA. Oklahoma City Thunder prowadzą 1-0 w serii z Miami Heat, ale tego dnia przegrywają 96:98.
Na zegarze jest 12,3 sekund do końca, piłkę z autu wznawia Derek Fisher. Kevin Durant stoi z LeBronem Jamesem przy linii końcowej po prawej stronie pola trzech sekund, Russell Westbrook wychodzi wysoko po piłkę na wprost kosza, James ogląda się na chwilę w jego kierunku, Durant szybko otwiera się w post-up, dostaje podanie od Fishera, obraca się do linii, nie trafia.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Maciek jak zawsze genialnie. Christmas game to must see i to najciekawsze rozstawienie do finału.
Zastanawiam się, czy można o NBA pisać lepiej i ciekawiej niż Maciek Kwiatkowski.
Panie Maćku, wielki szacunek za to, że potrafi pan w tak przystępny sposób podać tyle danych z tabeli i sprawić, żeby analizowanie ‘nudnych’ statystyk było świetną zabawą!
Co do rywalizacji tych dwóch – Durant ma przewagę nie tylko w tym, że dopiero będzie wchodził w prime, ale również w tym, że BIG3 Oklahomy będzie w ten prime wchodziło. Już teraz RW wydaje się dorastać do roli rozgrywającego i to będzie działało tylko na korzyść tej dwójki. Jeżeli dołożymy do tego pomoc wciąż coraz lepszego Ibaki przy niedociągnięciach fizycznych Duranta możemy mieć naprawdę niesamowity defensywnie jak i ofensywnie zespół, grający efektowniej nawet niż Lob City. Przydałby się jakiś dynamiczny grajek obok LeBrona, ale posiadający zimną (albo chociaż letnią, jak Westbrook) głowę, bo niestety Norris Cole chyba nie jest w stanie zapewnić Miami nic oprócz energii z ławki.
Podpisano – fan LeBrona Jamesa ;)
Boisko pokaże kto jest lepszy ;)
Piękna analiza. Jednak proszę nie zapominać, co swego czasu powiedział Mr Rudy T jako coach drużyny, która zaprzeczyła wszelkim regułom statystyki. Jak ulał pasuje do sytuacji klubu z Florydy :)
Szacun art jak zwykle z najwyższej półki.
oby jak najwięcej takich oraz podobnych tekstów, w końcu nie samymi opisami meczów czytelnik i bloger zyją
Świetny artykuł panie Maćku, naprawdę szacunek