W pierwszym meczu pomiędzy Knicks i Heat, gospodarze w Nowym Jorku rozstrzelali obrońców tytułu trafiając 19 trójek ze skutecznością 53%. Tym razem spotkanie odbywało się w Miami. Na swoim parkiecie Heat dotychczas nie przegrali, a Knicks przyjechali na Florydę dzień po meczu w Charlotte i z kontuzjowanym Carmelo Anthony’m. Wydawało się, że gospodarze są w idealnej sytuacji, aby zrewanżować się Knicks za 20-punktową porażkę i będziemy świadkami jednostronnego popisu drużyny LeBron Jamesa. Stało się jednak zupełnie inaczej.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Czy to jest nadal BIG 3?
Jest, a to dopiero początek sezonu:)
Jak na początku sezonu zobaczyłem że Felton i Kidd mają razem grać stwierdziłem że to głupi pomysł. No i muszę przyznać pomysł okazał się genialny. Idealnie się uzupełniają, parę razy tak w dwójkę rozprowadzali piłkę, że Miami nie miało pojęcia co się dzieje.
Fajnie grają ci Knicksi, ale nadal jakoś za nimi nie przepadam ;)
Od zawsze było wiadomo, że HEAT słabo bronią przeciwko drużynom, które mają dobry ball movement i dużo rzucają za 3. Knicks idealnie to wykorzystują.
Pytanie do tych, którzy widzieli mecz: warto ściągnąć i obejrzeć?
Nie. Przynajmniej ja nie czerpię radości z oglądania słabych Heat z drużyną, której co drugi rzut z gry jest z 7 metrów
Wróci Amar’e, zaczną przegrywać…