Przygotowując się do startu Szóstego Gracza i zbliżających się rozgrywek porozmawialiśmy o obecnej sytuacji w NBA, trochę powspominaliśmy i zastanawialiśmy się co nas czeka w tym sezonie.
Maciek Kwiatkowski: A więc kilka tygodni temu dołączyłeś do grona ojców lub jak to niektórzy maruderzy-literaci zwykli twierdzić: “skończyło się Twoje życie”. Dla mnie to póki co tylko teoria, więc teoretyzuję np o tym, że ojciec-bloger NBA to w gruncie rzeczy jedna z najlepszych partii dla kobiet. A bo taki ojczulek albo pójdzie spać nad ranem i całą noc z berbeciem przesiedzi, jednym okiem łypiąc na mecz. Albo – co obaj robiliśmy w zeszłym sezonie – pójdzie spać wcześniej i zbudzi się o 2-3 w nocy. W ten sposób da się żonie wyspać i znów jednym okiem oglądając mecz, a drugim pilnując dzidzię, będzie siedział do rana.
Adam Szczepański: Dokładnie. Od dawna powtarzałem żonie, że to moje nocne siedzenie przed komputerem kiedyś jej się opłaci. Dużo już nasłuchałem się jak to młode matki narzekają, że to one muszą wstawać, bo ojcowie śpią udając, że nic nie słyszą. Ale dla kibica NBA co to za problem, jak i tak noce spędza oglądając mecze? Przy okazji można zająć się dzieckiem. Chociaż muszę to jeszcze sprawdzić w praktyce. Na razie miałem koszmar senny, że mój syn uspokaja się tylko podczas meczów Magic. Musiałem oglądać tylko ich i męczyłem się przy tym okropnie. Niby fajnie, że Magic, ja też od nich zaczynałem swoją przygodę z NBA, ale dlaczego akurat w takim sezonie, kiedy będą jedną z najgorszych drużyn w lidze? Obudziłem się zlany potem, mając jeszcze w głowie myśl, że ulubionym graczem mojego synka mógłby być Big Baby. Straszne.
Maciek: Cóż, przynajmniej nie będzie nim Chris Duhon. To zawsze coś! Ale jest coś w tym co mówisz o Orlando. Drugie pokolenie kibiców NBA w Polsce wyrosło kibicując Magic aż do 1996 roku, choć pamiętam późniejsze czasy, gdy jeszcze myślałem, że Isaac Austin będzie wielokrotnym All-Starem. (Mam też pretensje do polskich mediów z wtedy, że nie byłem dostatecznie poinformowany o stanie kolan Anfernee’go Hardaway’a!) Nie pamiętam kto wtedy pokazywał ligę, ale było jakoś tak, że Isaac Austin swoje najlepsze mecze rozgrywał wtedy gdy wiadomo było że pokazywane będą one w Polsce. Nigdy nie zapomnę tego zdjęcia, ale potem było też było i takie. Austin był potem w 2005 roku właścicielem i trenerem teamu Utah Snowbears. Mieli nawet bilans 27-1 w jakiejś tam lidze, zanim Ike pokłócił się z ligą o pieniądze i wycofał team z rozgrywek. Szacunek. Teraz jest na twitterze (https://twitter.com/Ike4Life8) i śledzi go 20 osób. Powiedzmy, że moje przewidywania były lekko nietrafne. Wracając do byłych centrów Orlando Magic, noszących oprawki dla picu długo przed Russellem Westbrookiem – nie wiem czy fani Lakers już wpadli na to, że najlepszym sposobem na Kobe’go w crunchtime może być hack-a-Howard. Zresztą, lubię ten czas pre-season, czas pozytywnych historii. Wiesz “Darko Milicic podaje z high-post jak Bill Walton w 1986!” albo “Poczekaj na Amare Shake!” albo “Nate Robinson wydoroślał bo ma dzieci! NATE ROBINSON MA DZIECI!”. Naprawdę lubię NBA za to, że zawsze przynosi nam jesienią “happy-go-lucky” historie. Potem wiosną wszyscy orientują się, że dzieje się tak jak miało być i Tyrus Thomas czy Anthony Randolph nigdy nie zaliczą przełomowego sezonu.
Adam: Albo „Brandon Roy pożyczył kolana od swojej babci i znów będzie All-Starem” albo „Carmelo Anthony nie będzie już próbował zdobywać po 35, 40 punktów żeby wygrywać mecze” (teraz będzie chciał mieć ich 50!) albo „Andrew Bogut wreszcie jest zdrowy”… no dobra, tu już się zapędziłem. Nawet w pre-season Bogut jeszcze nie jest zdolny do gry. Rozumiem o co ci chodzi. Pre-season to taki piękny czas, kiedy właściwie w każdej drużynie mogą myśleć, że ten nadchodzący sezon będzie dla nich udany. Będzie lepiej niż poprzednio. Przecież każdy się wzmocnił, każdy pozyskał nowych, teoretycznie lepszych zawodników (nawet Bobcats są silniejsi), a to musi przełożyć się na poprawę liczby zwycięstw/ awans do playoffs/ przebicie się przez pierwszą rundę/ mistrzostwo. Każdy ma swoją miarę optymizmu. Pre-season to taki czas, w którym Metta World Peace może mówić, że Lakers pobiją rekord Bulls i wygrają 73 mecze, na Brooklynie mogą szykować się na mistrzowską fetę w czerwcu, a w Oakland mogą być pewni, że już teraz uda im się dostać do playoffs. Chociaż są też wyjątki. Są cztery drużyny, które w tym momencie wyglądają gorzej niż poprzednio i nawet w optymistycznym założeniu nie mogą liczyć na lepszy sezon – Magic bez Howarda, Bulls z kontuzjowanym Rose’m i bez swojej silnej ławki, Suns bez Nasha, a także Rockets z grupą młodzików pod przewodnictwem tajwańskiej podróbki Michaela Jordana. Tylko te drużyny już na starcie są na straconej pozycji i można być prawie pewnym, że zanotują regres w porównaniu z poprzednim sezonem.
Maciek: Ach ten regres – wiśniówka …duńska, 18%. Teść właśnie przywiózł. Mój ojciec z kolei od pierwszego meczu jaki razem obejrzeliśmy w 1991 pozostawił mnie w roli anty-Bullsa. Teraz nie wiem co zniszczyło mi dzieciństwo bardziej – to, że Lakers byli 0-4 w Finałach 91 od czasu gdy zacząłem im kibicować, czy też to, że Van Basten nie strzelił karnego z Danią. Potem było już tylko gorzej. Fanem MJ’a zostałem dopiero w meczu nr 6 z Utah w 98… Podobnie z Rose’m – zostałem groupie dopiero w meczu nr 1 z Sixers. Teraz się martwię, aby to też się nie skończyło, bo jakby pomyśleć – kontuzja kolana dla kogoś kto robił tak dynamiczne naskoki i tak wykorzystywał siłę/szybkość by zmieniać kierunki, może sprawić, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczymy go w tak atletycznej wersji. Mam nadzieję że nie, choć prawdopodobnie tak… Może jednak Phoenix nie będą tacy źli. Nie to, że pozostała dolna ósemka Zachodu nie ma np poważnego ryzyka kontuzji (Minnesota, Golden State, Dallas), rozgrywającego (Utah), rozgrywającego i ryzyka kontuzji (New Orleans), ławki (Portland) czy Ricka Adelmana (Houston, Sacramento). Wróży się Suns jakiś wielki spadek, jakby wszyscy zapomnieli nagle, że przecież nawet ze Steve’m Nashem Suns opuścili 3 z 4 ostatnich playoffów. Może Wes Johnson w końcu wypowie jakieś słowo na parkiecie, Markieff Morris będzie grał jak 28-letni Sheed, a Mike Beasley postanowi skakać na główkę z kosmosu? Jakoś wierzę w ten team i nawet nie dlatego, że gra tam Gazela. Pewnie zaczną sezon od 18-27 i potem jak to z teamami Gentry’ego bywa nastąpi run w drugiej części sezonu. Mam dużo znaków zapytania przy pozostałych teamach po pierwszej szóstce, która powinna skończyć sezon regularny w kolejności OKC, Nuggets, Spurs, Lakers, Clips, Grizz.
Adam: Anfernee Hardaway, Grant Hill,… Derrick Rose? Chyba każdy obawia się, że Rose może stać się kolejnym wielkim talentem, który przez kontuzje tego talentu już nie będzie w stanie w pełni zaprezentować. Mimo wszystko, tak jak ty wierzysz w Suns, ja wierzę w powrót D-Rose’a do zdrowia (chociaż jeszcze nie w tym roku). Baron Davis, Kyle Lowry, Jamal Crawford – oni też mieli tego typu uraz kolana. Nie wiem czy ich „torn ACL” było takie samo jak Rose’a, ale oni wrócili po tej kontuzji i dalej się rozwijali. Skoro Davis mając za sobą taki uraz (doznał go jeszcze na uczelni) kilka lat później nadal potrafił zrobić TO Kirilence, to Rose też może jeszcze będzie biegać, skakać i dynamicznie zmieniać kierunki. Mam taką nadzieję. Ale na ACL znam się jak Eddy Curry na zdrowej diecie. Najbardziej nie lubię jak młody zawodnik, który ma wielką karierę przed sobą, rozsypuje się przez kontuzje. I tu minuta ciszy dla Grega Odena…. Nich jego kolana spoczywają w pokoju. A przechodząc do Suns, życzę Gortatowi jak najlepiej, ale to nie jest drużyna, która może powalczyć o playoffs. Aż boje się pomyśleć co będzie wyrabiał Beasley będąc główną opcją w ataku. Kiedy taką rolę pełnił w Wolves oddawał średnio 17.1 rzutów, zdobywał 19.2 punktów, a jego zespół zakończył rozgrywki z 17 wygranymi. Nie porównuje Suns do tamtej drużyny z Minnesoty, ale obawiam się, że opierając się na tak nieobliczalnym zawodniku jak Beasley, nie można na wiele liczyć. W pewien sposób lubię Mike’a i nawet mu kibicuję (sam nie wiem dlaczego), ale on zawsze powoduje mnóstwo problemów i już straciłem wiarę, że kiedyś wreszcie dojrzeje. Skład pierwszej szóstki na zachodzie mam taki sam, chociaż w trochę innej kolejności – Thunder, Spurs, Lakers, Nuggets, Clippers, Grizzlies. A kto poza nimi w playoffs? Moje typy to Jazz i Mavs. O ile problemy Nowitzki’ego z kolanem nie okażą się bardziej poważnie i nie opuści on znacznej liczby meczów. Miesiąc bez Dirka i może się okazać, że Mavs nie będą już w stanie wrócić do ósemki. Wtedy swoją szansę będą mieli Wolves, u których też zdrowie będzie kluczowe. Byle jakoś przeczekać okres bez Rubio. Jeśli do jego powrotu uda im się utrzymać w okolicach ósemki, później powinno być dużo lepiej.
Maciek: Ja stawiam na Jazz i Hornets. Timberwolves to popularny pick, ale w sierpniu założyłem się o to że Hornets wejdą do playoffów. Obawiałem się wtedy o Jazz, ale zatrudnienie Dennisa Lindsey’a na pozycję GM’a to nie może być przypadek – Al Jefferson zostanie przehandlowany do lutego za kogoś kto umie rozgrywać pick/rolle. Teraz już jestem pewien, gdy patrzę jak to Enes Kanter jest MIP w preseason. Hornets widziałem w ósemce tylko pod warunkiem jeśli sprowadzą playmakera, aby ułatwić sobie grę z Ryanem Andersonemi i Anthony’m Davisem. Myślę, że zrobią to do trade-deadline, jeśli nie wymyślą kogoś już do połowy listopada. To 10 mln w kontrakcie Jose Calderona to mały problem, ale deal typu Calderon + Quincy Acy za Jasona Smitha + Hakima Warricka to jedno wyjście. Mogą też rzucić Smitha + Warricka do Atlanty za Devina Harrisa. W końcu i tak przesuną Davisa na centra, z Lopezem jako zmiennikiem. Sezon się jeszcze nie zaczął, a już myślę o wymianach. Możemy się też zacząć zastanawiać czy Danny Ferry przehandluje Josha Smitha do San Antonio.
Adam: No, no, już rozmawiamy o transferach? A właśnie kilka dni temu pomyślałem sobie, że pod tym względem ten sezon będzie zupełnie inny niż poprzednie. Przez ostatnie lata w każdym sezonie zastanowiliśmy się nad przyszłością którejś z gwiazd. Najpierw był LeBron, później Anthony, Paul i Howard. Teraz tego nie będzie. Howard i Paul nie mają powodów aby myśleć o opuszczeniu LA, więc trochę odpoczniemy od tych transferowych spekulacji. W tematach „Co dalej z graczem X? Czy jego zespół powinien go wytransferować zanim straci go w wakacje?” będą królowały dwa nazwiska – Josh Smith i James Harden. Ciekawi zawodnicy, ale to zupełnie inny ciężar gatunkowy. To nie są pierwszoplanowe gwiazdy. Obstawiam, że Harden zostanie w OKC, albo z kontraktem teraz, albo za rok. Co do przyszłości Smitha, jeszcze niedawno byłem przekonany, że odejdzie z Atlanty. Teraz się waham, bo jaką ma alternatywę? W Nowym Jorku i Los Angeles (czyli tam gdzie wszyscy chcą grać) nie ma dla niego miejsca, a drużyny z wolnymi pieniędzmi nie będą lepsze od Hawks. W Atlancie ma Horforda, Teague’a i Ferry’ego, który będzie miał pieniądze na zakupy w przyszłym offseason. Może Monta Ellis? Poza tym, w Atlancie może dostać największe pieniądze. Może Hawks wcale nie powinni panikować i nie muszą oddawać go w trackie sezonu. Chyba, że sam Smith zażąda wymiany, wtedy to co innego. Wracając do tematu playoffs. Widzę, że bardzo wierzysz w Davisa, trenera Williamsa i kolano Gordona. Co do tego ostatniego mam duże wątpliwości. Podoba mi się to co robią w Nowym Orleanie, ale nie sądzę, żeby byli w stanie już teraz awansować do playoffs. Zanim zdobędą dobrego rozgrywającego, będzie już za późno żeby dogonić pierwszą ósemkę. Myślę, że rok jeszcze będą musieli poczekać. A co z pierwszą ósemką na wschodzie? Czyżby było tak nudno, jak mi się wydaje. Poza zamianą Nets na Magic, pozostała siódemka pozostanie bez zmian, choć oczywiście w innym rozstawieniu. Jeśli ktoś jeszcze miałby wypaść z playoffs to chyba tylko Hawks, po oddaniu Smitha za picki i jakiś młodych graczy. Wtedy w ich miejsce mogliby wskoczyć Raptors. To jest mój czarny koń na wschodzie.
Maciek: Ten “wagon bandy” Raptors się ładnie rozrasta, ale zaznaczę, że byłem na nim już gdy Dwane Casey podpisał kontrakt i gdy wybrali Big V do Bargnaniego na 4/5. Oczywiście tym wagonem trafimy prędzej czy później w jakąś ścianę, granicę z USA czy wyższy podatek, ale w kibicowaniu Raptors jest wciąż jeszcze coś niewinnego, dziecięcego. Jak w kibicowaniu Kiciusiom teraz, choć im akurat kibicuję aby wygrali mniej niż Orlando. Trzymam natomiast kciuki za Bulls, bo kibicuję teamom, które grają bez najlepszych graczy – przykład Knicks i tego jak przyszedł Lin i nagle Steve Novak był wielki, i Chandler dostawał piłki po rolowaniu, albo Jared Jeffries wyglądał jak KG (!). To był świetny team. Wtedy te zespoły czasem nabierają często takiego – nie przesadzając – zespołowego ducha, a cały czas, raz na rok, rok za rokiem, jest jakiś team w turnieju NCAA, który przypomina nam o co w tym wszystkim chodzi (np Butler). Albo wystarczy wziąć do ręki książkę i poczytać o historii koszykarskiej drużyny high-scholu, obejrzeć raz jeszcze Hoosiers albo przypomnieć sobie stare dobre czasy makroregionu. Bulls to trochę taki team właśnie – przez T. W każdym razie mam Heat, Pacers, Celtics, Bulls, Nets, Knicks, 76ers i Hawks – w tej kolejności po sezonie regularnym, inaczej w playoffach (Celtics przed Pacers). Nie obrażę się jeśli Alan Anderson i Raptors wejdą na miejsce Hawks, jeśli ci faktycznie zdealują Smitha (Ferry spędził dwa lata w San Antonio, oglądając Splittera… Splitter+Jackson za Smitha i Spurs mogliby zestawić Leonarda ze Smithem i NAGLE być atletyczni że hej. Kto wie. Szalone, ale Spurs grają – jeszcze – o wszystko.). Mam listę gości, którym będę kibicował w tym sezonie, uważaj: Anderson, Lin, Markieff Morris, James Johnson, Omer Asik, Royce White, MKG, Bismack (generalnie Rockets i Bobcats prawdopodobnie skończą na 29-30 miejscu, ale kto by się tym przejmował), John Lucas (Raps!), Perry Jones (trzeci), Stan Van Gundy i Ben Uzoh (ex-Raps!). Tak, trzymam za Lina, ale dlatego, że teraz nowojorskie media będą szukać/węszyć lub produkować artykuły z ‘sources’, które nie istnieją, gdy tylko nie będzie mu szło w Rockets. A jak będzie mu (nie daj boże!) szło, to ‘ALE MAJĄ BILANS 4-15!’. Wiesz, że po tym jego 1/10 z gry w sparingu ze Spurs (mówimy o meczu preseason…ugh) dostałem trzy maile/smsy? Koooooledzy. Szykujcie bengaja, mydło i naftalinę. I Nets będą wyżej…. Osz… Kevin Love właśnie złamał rękę. Teraz dopiero mogę się spodziewać smsów i maili, że wykrakałem w “Planie” o tym, że w Minny wcale nie będzie tak różowo, ale cóż. Teraz akurat trzymam za nich kciuki i nadal mam Hornets przed Wolves, bo tam są moje pieniądze (i Twoje Rzepka). Będzie to po prostu długi “run”, o ile będą mieli od stycznia w piątce na pozycjach 1/2 do dyspozycji więcej niż jedno z czterech sprawnych kolan.
Adam: Zgadzam się, Knicks z lutego 2012 to było coś wyjątkowego. Cała historia z Linem, pojawianie się Novaka, ich gra, to jak wygrywali, to wszystko tworzyło taki niezwykły klimat tego zespołu. Trudno było im wtedy nie kibicować. Oni byli tacy „nienowojorscy”. Po boisku biegali zawodnicy drugiego planu, którym się chciało, a nie jakieś przepłacone niby gwiazdki myślące tylko o swoich statystkach, co jeszcze kilka lat temu w Knicks było normą. W tym sezonie drużyną, na którą szczególnie będę zwracał uwagę będą Nuggets. Mam nadzieję, że oni będą taką drużyną z „ zespołowym duchem”, o którym mówisz. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale na pewno mają potencjał, żeby zrobić coś niezwykłego w tym roku i to właśnie dzięki swojej zespołowości, a nie kolejnej wielkiej trójce czy czwórce gwiazd. Też mam swoją listę graczy, którym będę kibicował. Proszę bardzo – Royce White, Perry Jones, Jared Sullinger, Bernard James, Jimmy Butler, Cole Aldrich i DeMarcus Cousins. Royce – już po Summer League był moim ulubionym rookie, a jak jeszcze dowiedziałem się o jego problemach, tym bardziej trzymam za niego kciuku. DeMarcus – to ma być jego pierwszy All-Star year, na to liczę. Perry i Sully – mam nadzieję, że problemy zdrowotne im nie przeszkodzą i okażą się prawdziwymi stealami. Bardzo lubię takie historie, gdzie zawodnik w drafcie jest z jakiegoś powodu niedoceniony, spada, a potem pokazuje na co go stać. Tak jak w poprzednim sezonie kibicowałem ostatniemu Isaiahowi Thomasowi. I udało mu się. On gra w Sacto, więc nie było o nim tak głośno jak o Linie, ale to było dopiero objawienie. A kto teraz był ostatni?… Robert Sacre, Lakers, no cóż, niech będzie i rezerwowy center Lakers. Dopisuję go do mojej listy. Jeśli Howard będzie miał problemy z plecami, to Sacre może nawet trochę pograć. Od razu przypomniał mi się Travis Knight, który był zmiennikiem Shaqa, kiedy ten trafił do LA. Miał całkiem udany rookie season, kilka razy zastępował kontuzjowanego Shaqa w pierwszej piątce i wtedy myślałem, że coś z niego będzie. Sacre to może być taki Knight dla Howarda. Ale lubię też zawodników z historią takich jak na przykład Butler i James. O Jimmy’m już słyszeliśmy dużo w poprzednim sezonie, a teraz może wreszcie będziemy mieli okazję częściej oglądać jak gra. A James. Wybrany w drafcie w wieku 27 lat (to tak jakby teraz ktoś mnie wybrał), po tym jak ostatnie lata spędził w US Army na misjach w Afganistanie i Katarze. To nie jest typowy rookie. To jeszcze wytłumaczę się z Aldricha, bo to wszystko dlatego, że jestem fanatykiem Sama Presti’ego. Presti nie wybrał go z numerem 11 w 2010, ale w dniu draftu pozyskał w korzystnej wymianie oddając Mo Petersona, który już właściwie nie grał i dalsze dwa picki w drafcie. Aldrich dwa lata przesiedział na ławce i teraz ma zacząć grać. Chciałbym żeby się okazało, że Presti znowu miał rację.
Maciek: Myślę, że są tacy GM’owie od których my tutaj blogerzy możemy się po prostu uczyć albo… po prostu im zazdrościmy pracy. Presti pokazuje jak wybierać talent – kto wtedy by pomyślał, że Westbrook dojdzie do Top5 strzelców ligi? Ibaka to steal. Sam osobiście wątpiłem w Hardena i mocno się pomyliłem. Teraz już inaczej patrzę na takich ludzi jak np Reggie Jackson. Drugim GM’em jest Daryl Morey, postać niewątpliwie ostatnio tragiczna, ale czuje ten new-age w koszykówce i cóż, miał ogromnego pecha z Yao. To co próbuje robić teraz (‘pigułki’ w kontraktach, wymiany picków’) – szalone rzeczy, które otwierają oczy. Myślę, że Rob Hennigan wejdzie na ten poziom, choć rozpoczął pod naciskiem swoich starszych kompanów. Nie wiem czy Hennigan zgodziłby się na trade z Lakers, gdyby nie Alex Martins, który miał już dosyć tej sytuacji. Magic, Bobcats (Rich Cho też jest w tej grupie – też pracował z Prestim, jak Hennigan) – możemy za 3-4 lata pisać o nich jak o nowych siłach w lidze.
Adam: Ogólnie rzecz biorąc podoba mi się ta nowa moda na managerów/ trenerów ze szkoły Spurs/ Thunder. W końcu są to dwie drużyny bardzo mądrze budowane, rozsądnie zarządzane i dobrze, że inni chcą ich naśladować. Ale to wcale nie jest takie proste. Nie wystarczy zatrudnić GM’a mającego za sobą kilka lat w Oklahomie, żeby za 3 lata mieć obiecującą drużynę, która przebija się do playoffs. Do tego potrzeba nie tylko głowy na karku, spokoju właścicieli, ale też dużo szczęścia, bo nie każdy może dostać w drafcie kogoś takiego jak Kevin Durant. Presti miał to szczęście i też świetnie wykorzystywał wszystkie nadarzające się okazje do zdobywania kolejnych talentów. Ale to też będzie bardzo ciekawe w najbliższych sezonach – śledzenie poczynań Hennigana i Cho. Który lepiej przebuduj swój zespół? Jak widać nawet na samym dnie tabeli będzie się działo coś, czemu warto się przyglądać. To jest piękne w NBA.
Maciek: I zobaczymy co przetrwa. Myślałem, że Wojną Światów będzie finał Spurs z OKC, a potem… finał Spurs z Miami, ale najpierw Thunder odeszli od hero-ball, a potem Heat odeszli od hero-ball i weszli w small-ball. Teraz Wojna Światów to small-ball Heat vs klasyczny team Lakers (ciekawe czy Bobby odejdzie od hero-ball). Pozostali faworyci (Thunder, Celtics, nawet Spurs), będą się zastanawiać jak ugryźć Heat w ich stylu, a Lakers po prostu spróbują zdeptać Miami na ofensywnej desce. Tylko, że ten team Thunder… ach, wiesz – są dyskusje o tym czy LeBron może być lepszy niż MJ. Do licha z tym. Każde pokolenie musi sobie znaleźć taki temat, bo nie chce być gorsze. Wolałbym się zastanawiać czy te dzieciaki z Oklahomy są w stanie zrobić dynastię jak Bulls. Stawiam, że wygrają sezon regularny, ale nie playoffy. Jakoś tak pierwszy raz od 2008 roku mam pewność tego kto wygra tytuł – Dexter Pittman i Heatles.
Adam: Rzeczywiście z głównych pretendentów do tytułu właściwie tylko Lakers mają klasyczną piątkę z rozgrywającym, który bardziej podaje niż zdobywa punkty, z silnym skrzydłowym, który nie zaczynał swojej kariery w NBA jako trójka i z środkowym, który jest środkowym. Można by powiedzieć – stara szkoła, adekwatna do wieku Steve’a i Kobe’go. Oni nawet nie mają jak grać smallball. Nie chodzi tu o to, że w takim stylu już mistrzostwa zdobyć nie można, ale nie wydaje mi się żeby byli w stanie pokonać Thunder w finale Zachodu. W LA jest za dużo osobowości, które muszą się dotrzeć i nie sądzę, żeby udało im się to w ciągu jednego sezonu. Jestem przygotowany na drugą odsłonę rywalizacji LeBrona z Durantem w wielkim finale. Chciałbym napisać, że tym razem KD będzie lepszy, ale to co gra James w ostatnim czasie… Durant potrzebuje jeszcze trochę czasu, ale prędzej czy później też będzie dominował (chociaż oczywiście w trochę innym stylu). Szansą na pokonanie Heat są tylko problemy zdrowotne, któregoś z Wielkiej Trójki. Jeśli będą zdrowi, zgadzam się z tobą, że znowu zobaczymy tańczącego Pata Riley.
Genialne :) trochę w stylu Wyrzykowski-Jaroński i czyta się tak samo ciekawie.
‘Jakoś wierzę w ten team i nawet nie dlatego, że gra tam Gazela.’ rozwaliło mnie :D
Też wierzę w Suns i będę ich z większą chęcią oglądał niż w porzednim sezonie. Mają całą grupę zawodników mających coś do udowodnienia: Dragic w nowym/starym zespole musi pokazac ze gra w Houston nie byla przypadkiem; Beasley juz dostał zielone światło od Gentry’ego może zacznie prezentować w koncu swoj potencjal i podobnie jak Robinson urodzilo mu sie dziecko :D; Scola zamnestiowany; Gortat musi pokazac, że potrafi grać bez Nasha. Będą na pewno ciekawsi, chociaż wcześniej na samą myśl o odejściu Nasha przyłość Suns nie rysowała się w kolorowych barwach.
@Maciek
Naprawdę uważasz, podobnie jak Hollinger że Nuggets zajmą drugie miejsce na Zachodzie?