Dniówka: Najdroższa drużyna, o której nikt nie mówi

0
fot. youtube.com/@TorontoRaptors

Brandon Ingram okazuje się jednym z największych wygranych tych wakacji w NBA, ponieważ nie bierze w nich udziału. Nie doczekał do wolnej agentury. Jeszcze zanim został wytransferowany z Nowego Orleanu wydało się, że będzie jednym z największych nazwisk na rynku, ale udało się mu znaleźć nową drużynę przed trade deadline. I co jeszcze ważniejsze, nowa drużyna do razu zgodziła się mu zapłacić. Już w lutym podpisał trzyletnie przedłużenie za $120 milionów.

Miał mnóstwo szczęścia, bo teraz na rynku takich pieniędzy by nie znalazł. Spośród wszystkich tegorocznych wolnych agentów, jedynie Naz Reid otrzymał w sumie więcej, ale jego umowa jest o dwa lata dłuższa ($125mln/5). Nawet nowy kontrakt Kyrie’go Irvinga jest nieco niższy ($119mln/3) od tego Ingrama. Kai oczywiście leczy właśnie poważną kontuję kolana i jest też o pięć lat starszy, ale to uznany gwiazdor, podczas gdy nowy skrzydłowy Toronto Raptors może jak na razie pochwalić się tylko jedną nominacją do grona All-Starów i też nie jest okazem zdrowia. W zeszłym sezonie rozegrał ledwie 18 meczów, a więcej niż 65 występów zanotował tylko jako debiutant.

Robiąc transfer po Ingrama, Raptors wiedzieli, że chcą go zatrzymać na dłużej i że od razu usiądą do negocjacji nowego kontraktu. Ale teraz widać, że niepotrzebnie się pospieszyli, bo przepłacili. To nie były twarde negocjacje w stylu Rockets. Choć teoretycznie znajdowali się w idealnej pozycji do wypracowania korzystnych warunków dla drużyny. W końcu Pelicans nie chcieli zapłacić Ingramowi i długo musiał czekać na wymianę, bo inni również nie kwapili się do oferowania mu nowej umowy. Rynek mocno zweryfikował jego wartość. Kontuzja kostki nie dawała mu szansy poprawić swoich notowań. Było też jasne, że sytuacja w wakacje wcale mu nie pomoże, bo będzie brakowało drużyn z wolnymi pieniędzmi. Nie było obaw, że po sezonie może uciec z Toronto.

Raptors mogli i powinni postawić twardsze warunki, ale zadowolili się tylko tym, że nie zapłacili maxa. Mimo słabych notowań BI na rynku i jego problemów zdrowotnych, dali podwyżkę i jeszcze zgodzili się uwzględnić opcję zawodnika w ostatnim roku. Patrząc teraz na kontrakty Mylesa Turnera ($109mln/4) czy Juliusa Randle’a ($100mln/3), widać, że nie zrobili dobrego interesu.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.