
Nr 2 Draftu Dylan Harper to mańkut, i w drugiej kwarcie swojego debiutu w lidze letniej tę lewą rękę wykorzystał wprost zjawiskowo – wysoko w powietrzu, wracając się do obrony i lecąc w lewo, trzy czy cztery stopy nad parkietem – blokując lewą dłonią przestraszony pseudo-wsad Ryana Nembharda.
Syn Rona to typ ściany, nie do ruszenia. Jest fizyczny, solidny, nieustępliwy. To mierzący 194.5 cm bez butów, ważący 97 kilo (point) guard – do tego z bardzo dobrym zasięgiem ramion 210 cm. Nie bardzo da się w jego grze znaleźć słaby punkt. Tak jak Mr. Flagg – 31 punktów, 10-21, 3-9 za 3, 8-13 z linii, 4 zbiórki, dwie straty, jeden faul – to wszechstronny, two-way koszykarz. Jasne, może nie jest aż tak dynamiczny, nie ma tej eksplozji co Edgecombe, ale proces draftu – od mock draftów po gabinety menedżmentu – kręci się dziś wokół analitycznej pewności siebie: jesteśmy mądrzejsi. Już nie bierzemy shooting-guardów z dwiema asystami na mecz, ani silnych skrzydłowych, blokujących mniej niż jeden rzut.
Obaj – i Flagg, i Harper: grał tylko 17 minut po wyleczeniu pachwiny, 16 punktów, 5-12, 0-4 za 3, 6-7 z linii, 6 zbiórek, 2 asysty, 2 przechwyty, 1 faul, dwie straty, pięć fauli – mają dynamikę w grze, ale ich eksplozja to bardziej energia słoneczna niż nuklearna. Grali przeciwko sobie w sobotę wieczorem naszego czasu, gdy nasze panie kończyły swój wielki dzień – nie bez nerwów! – i w tej bardzo, bardzo słabej pierwszej połowie, w wykonaniu niemal wszystkich innych obok – która przypominała, że liga letnia to liga letnia to liga letnia to – to właśnie Flagg i Harper ratowali widowisko. Zwłaszcza robił to Flagg, który przejął piłkę, wymuszał faule, wchodził w lewą stronę, prawą, spał na linii i nagle – nie jak w tym swoim podenerwowanym debiucie w czwartek – trafiał, patrz, rzuty po koźle, i wziął swoją całkiem-tragiczną drużynę na swoje barki – aż Harper na końcu przyszedł z akcją całej pierwszej połowy.
Rookie Spurs jest bardzo ciekawym graczem. W swoim jedynym sezonie w NCAA robił 19-4-4 i 1.4 przechwytu. W jednej akcji catch-and-shoot, dobiegając do prawego rogu w kontrze, trafił w bok tablicy. I to może być właśnie jego, jeśli jest jakaś, pięta achillesowa – trafił 50 ze 150 trójek. Ale inna rzecz, że akurat w sytuacjach właśnie catch-and-shoot trafił 21 z 55, czyli solidne 38%, a grał będzie w San Antonio w szerokim backcourcie, do tego z centrem, który jest potrajany i już nieźle widzi parkiet.
Najciekawszym elementem gry Harpera jest pick-and-roll. Wg Synergy zdobywał 1.12 punktu na posiadanie – a dodając do tego asysty, był lepszy niż 87% graczy w tej kategorii. Te “87” oczywiście może nie wygląda tak imponująco – w końcu idzie w drafcie jako najwyżej wybrany guard – musimy jednak wliczyć wszystkie te pomniejsze ligi Pierwszej Dywizji, te ligi skrzypków i wiolonczelistów, wypełnione mierzącymi 183 cm białymi rozgrywającymi, hardymi, żylastymi wirtuozami czaczy, którzy rozstrzygać będą kiedyś playoffy drugiej ligi belgijskiej.
Harper ma bardzo naturalne czucie gry w środku parkietu. Drybluje między ciałami obrońców, odbija się z piłką od nich, świetnie operuje lewą ręką, ale i umie dodać swoją słabszą, prawą. Pozostawiony z obroną “drop”, będzie trafiał z miękkiego wejścia w leworęczny, sprawny rzut po koźle. I z tego sposobu gry nagle wyłania się wizja kolejnego – a jest ich już nagle wielu! – gracza, którego Mavericks nie wybrali. Do tego Harper jest o 8-9 cm wyższy niż drugi najlepszy point-guard Wschodu i już jako 19-latek wygląda na takiego koszykarza, na którego wcale nie będzie się polować, gdy będzie bronił. A jeśli będzie się próbowało – to nie będzie się wychodzić w górę i nie będzie się ponad nim łatwo rzucało. Nie – nie przy 195 bez butów i 210 zasięgu. Do tego nowy rookie Spurs może ukraść ci piłkę na dole – ma czujne ręce, obie. Wygląda prędzej na kogoś, kto zapraszał będzie do wymuszania switchów. Rywale mogą się więc niemiło zaskakiwać, gdy próbowali będą na młodego zapolować.
Dobrze, może zacznie swoją karierę z ławki, ale bardzo ciekawie wpisuje się w rotację z De’Aaronem Foxem i Stephonem Castle’em. Zresztą Spurs nie przedłużyli jeszcze z Foxem umowy. A jeżeli spojrzeć, za jak mało Foxa z Kings ściągnęli, i jak przeciętnie grał od lutego w tłoku, który panował na obwodzie Spurs – grał jeszcze Chris Paul, i nie zapominajmy o Devinie Vassellu – to jeszcze może być ciekawie przy negocjacjach o maksymalnym przedłużeniu kontraktu.
Czy więc powinny być jakieś kontrowersje wokół nr 1?
Nie było ich, i to nie tylko przy jedynce, ale i w gruncie rzeczy też przy dwójce. Mavericks na trening pokazowy zaprosili tylko jednego gracza z czołówki draftu – Coopera Flagga. Z kolei Spurs w plotkach nie pojawiali się z tym, że mogą być zainteresowani kimkolwiek innym niż Harper. Bo wystarczy obejrzeć trzy, może cztery, czy pięć minut gry obu tych chłopaków, żeby zrozumieć, że może nie są specjalnie efektowni – Flagg nigdy np. nie będzie Luką; Luka jest jeden na milion – ale to dobrzy, młodzi gracze, z głową na karku, którzy swoją wszechstronnością wnoszą więcej do wygrywania meczów, niż efektowny shooting-guard.
Jeszcze słowo o Flaggu na koniec: pokazał w tym meczu całkiem szybkie wyjście do rzutu po koźle, więcej sprytu, więcej wyobraźni. Rozhuśtał się z biegiem meczu, złapał rytm. To był Cooper Flagg w rytmie. Korzystał oczywiście z tego, że widział mniej podwojeń niż w meczu z Lakers – nieźle kryty był przez nr 14 draftu Cartera Bryanta – i po pierwszej kwarcie grał naprawdę dobrze. Rzucił 31 z tylko 69 punktów swojego składu.
* Nr 3 draftu VJ Edgecombe dalej siedzi z kontuzjowanym lewym kciukiem i nie wyszedł ostatniej nocy w matchupie #3 na #4 – ale jest szansa, że zagra w kolejnym meczu Sixers we wtorek. Charlotte zagrało w sobotę podobnie mądrze ze swoim nr 4, czyli Konradem, Konem Knueppelem, – białym, mierzącym tylko 196 cm bez butów wingmanem, który ma ledwie 199 cm zasięgu ramion i waży 99 kilo. Konrad ma nalaną, pyzatą, rumieniącą się, favre’owską buzię, więc też i raczej miękki, niewzbudzający przesadnego respektu wygląd. Trafiał 38% trójek w koledżu, niestety też tylko 38% po chwycie.
Konrad trafiał za to imponujące 91% z linii! Choć oczywiście, gdy tylko w piątek założył koszulkę “Hornets”, to swój pierwszy rzut wolny spudłował. #GoCats
Konrad – najstarszy z aż piątki braci – a w zasadzie Kon II Knueppel (taki jest poprawny zapis jego imienia i nazwiska: a nie “Kon Knueppel II”), to syn ludzi wywodzących się z Niemiec i Skandynawii – rodzina taty jest z Alemanii, mamy pochodzi z Danii i Norwegii. Tato, Konrad I, był w przeszłości superstrzelcem w luterańskim koledżu w trzeciej dywizji w Wisconsin. Mama, Chari Nordgaard – wuj Konrada to Jeff Nordgaard, niegdyś naturalizowany reprezentant Polski – to do dziś rekordzistka pod względem punktów na Uniwersytecie Wisconsin-Green Bay. On sam, Konrad Drugi, wychował się w Wisconsin na piwie, sznyclu i boczku. Grał w ewangelickim high-schoolu, jeden sezon spędził w Duke i był bardzo nerwowy w piątkowym debiucie: poszedł w 1-8 z gry, 0-5 za trzy i nagle 3-6 z linii.
“Jeg, Chari, min mand og mine børn er alle meget begejstrede for, at Konrad skal spille for Charlotte Bobcats!”
Obaj skromni, biali wingmani Duke Blue Devils mieli bardzo niekomfortowe debiuty w platynowym Vegas. Ale też Konrad nie miał obok siebie rozgrywającego, ani point-forwarda – grał w Duke z Mr. Flaggiem – więc nieco wymuszał rzuty, grał trochę na siłę. Konrad nie jest jednak tylko strzelcem: to gracz w rodzaju glue-guy, który ma być łącznikiem pomiędzy LaMelo Ballem i Brandonem Millerem. W koledżu na boku zaliczał sobie po dwie asysty, tu w debiucie rzucił jedno, łatwe podanie w pick-n-rollu – razem miał 4 asysty, był +6 w wygranym sześcioma punktami meczu – a na grę w obronie jest całkiem spory, więc po tej stronie ginąć nie powinien. Wygrywał już nagrody dla gracza szkół średnich stanu Wisconsin, czy nawet został MVP turnieju konferencyjnego w Duke. Mieliśmy wielu głupszych koszykarzy przed nim w naszym skromnym małym klubie w Charlotte. Na szczęście teraz gra dla nowego menedżmentu, który nie popełnił głupoty i nie wystawił go w sobotę do gry w meczu dzień po dniu, po słabym debiucie. Na wpół oficjalnie: musi podleczyć jeszcze skręcenie kostki, którego nabawił się w procesie przedddraftowym.
* Nr 5 Ace Bailey opuścił piątkowy mecz z powodu urazu biodra, za to nr 6 Tre Johnson zagrał – 18 punktów na 7-13, 3-5 za trzy.
W swoim jedynym sezonie w Texas trafiał 41% rzutów catch-and-shoot i 55% po wyjściu zza zasłon – tą drugą liczbą można by się oczywiście zdrowo podniecić, ale tych akcji nie było dużo. Tre Johnson to klasyczny shooting guard – 195 cm bez butów – i nie jakiś wybitnie atletyczny. To dosyć jednowymiarowy gracz. Teraz gra dla Wizards, którzy bardzo lubią pozycję rzucającego obrońcy (już po Bradleyu Bealu choćby: #15 Troy Brown w 2018, #10 Johnny Davis w 2022, handlowanie po Jordan Poole’a, wymienienie go w to lato na CJ’a McColluma). Johnson zagrał w piątek nieźle, ale w tym samym meczu został przyćmiony przez kolegę ze składu innego wingmana Kyshawna George’a, nr 24 z Draftu 2024.
Tradycyjnie już w Vegas bowiem widać, ile nawet jeden rozegrany mecz więcej potrafi zrobić dla poczucia pewności w nowym środowisku – a nie mówiąc o całym sezonie spędzonym w dużej lidze.
Jakoś nie widzę we Flaggu twarzy ligi. Faktycznie jest we wszystkim dobry, nie widzę jednak czegoś w czym jest lub może być wyjątkowy. Oczywiście będzie świetnym graczem, czy też nawet elitarnym, ale nie widzę póki co w nim powodu do uznania go za gracza, który się trafia rzadko na pokolenie. Być może jednak zaciętość i drużynówosc w jego grze wywinduje go wyżej.
Scottie Pippen? Hall of famer, ale nie ktoś kto poprowadzi zespół do mistrzostwa jako pierwsza opcja
No to przecież mają tam tego słoweńca a nie czekaj xd
“Flagg nigdy np. nie będzie Luką”
Zgoda, Flagg ma potencjał na bycie graczem formatu all-defensive, a nie być atakowanym w co drugiej akcji i sprawiać, że kozłujący Jaden McDaniels wygląda jak koleś z mixtape and1 na Rucker Park.
Nico, to Ty?