
Coś dziwnego wydarzyło się w maju: numer 1 draftu NBA – i to w roku urodzaju – nr 1 draftu trafił do finalisty ligi z 2024 roku, który ostatniej wiosny był o tylko jedną wygraną od awansu do playoffów i miał ledwie 1.8% szans na najwyższy wybór. W przezroczystym, pulsującym sprężonym powietrzem urządzeniu, w którym krąży czternaście białych kulek, wypadły te z numerami: 10, 14, 11 i 7. Maszyna losująca sprawiła figla rachunkowi prawdopodobieństwa.
Potem numer 2 – tu z kolei szans było zaledwie 6.3% – poszedł do drużyny, która w składzie ma najbardziej utalentowanego gracza w lidze, już najbardziej wartościowego w niej obrońcę – numer 2 trafił do drużyny, która na początku stycznia 2025, po zwycięstwie z Denver, miała bilans 18-16, zanim zakrzepica najpierw prawdopodobnie spowolniła, a następnie zakończyła sezon Victora Wembanyamy.
A numer 3? Cóż, nr 3 powędrował do drużyny, która dostała tylko 112 meczów łącznie od, a zaledwie 15, w których zagrali razem: MVP sezonu 2022-23 Joel Embiid, MIP sezonu 2023-24 Tyrese Maxey i All-Star jeszcze z sezonu 23-24 Paul George.
Dziś można by bez zbytniego ryzyka typować, że jedna z tych trzech drużyn zrobi w przyszłym sezonie półfinał konferencji, a kto wie – jeden skręcony staw skokowy, jedno podkręcone kolano, czy zerwany Achilles, i nagle Kyrie Irving, Anthony Davis i Cooper Flagg, albo Wembanyama, De’Aaron Fox, Dylan Harper i ich skład, czy w końcu Embiid, Maxey, George i VJ Edgecombe lądują w przyszłym sezonie w maju w czwórce najlepszych drużyn playoffów.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Od wczoraj myślę sobie, że w tych wszystkich dywagacjach o nowym CBA i jego wpływie na filozofię budowania drużyny, zapominamy o jednej zmiennej:
ekspansji
Teraz pieniądze trzeba wydawać ostrożniej, ale kiedy obecny talent rozsmarujemy na większą liczbę drużyn, to może okazać się, że zarobki w stosunku do roli w zespole staną się odrobinę bardziej adekwatne
odrobinę – bo nikt nie powinien dostawać 50 baniek za rok uprawiania sportu, ale to temat na inną dyskusję
Świetny artykuł!
Mam natomiast wiele wątpliwości do wyżej wymienionych drużyn czy klikną, zwłaszcza do Mavs i Sixers.
Davis to chodzący rentgen, nie wiadomo w jakiej dyspozycji będzie Kyrie po tak poważnym urazie w tym wieku. No i Klay, który trochę, niestety staje się wrakiem gracza.
Sixers to oczywiście Embiid i jego problemy, ale również Paul George, który staje się jednym z najgorszych kontraktów w lidze. Znowu Maxey będzie ciągnął ten team, tym razem z pomocą Edgecombe’a i mam nadzieję zdrowego McCaina.
Co do Sixers, pytaniem pozostaje co 3 gości poniżej 200 cm, może zawojować?
Sixers mają strasznie krótką i niezdrową rotację na 4-5.
Kruchy JoJo, Drummond, który opóźnił pół ostatniego sezonu w sumie, podpisany Watford i skokszony dobrze drugiroczniak Bona.
Jest bardzo ubogo, a jak jeszcze coś stanie się poważnego JoJo, to zostaną może z najgorszą rotacją podkoszowa w lidze..
Mam wrażenie, że poza sezonem powstają najlepsze artykuły. Redaktorowi Kwiatkowskiemu ewidentnie służy dłuższe spanie :)
Ja bym mimo wszystko chyba wolał Harpera w swojej własnej drużynie i Flagga w takiej, która jest mu w stanie zaoferować dołożenie w drafcie kogoś w podobnym timeline, a nie granie z 2 starszymi, podatnymi na kontuzje gwiazdorami, w drużynie bez picków.
Ale umarły stare gwiazdy, niech żyją nowe gwiazdy!
To że NIL dla TOP5 draftu za 3-4 lata może dorównać pieniądzom otrzymanym w tym samym wieku z tytułu rookie kontraktu, nie zmienia faktu, że dwa dodatkowe lata w college’u, to dwa lata „stracone” w NBA na max kontraktach i to z tej perspektywy trzeba na to patrzeć. Nie mówiąc o drugorzędnych sprawach, jak dwa lata krócej na budowanie legacy w NBA, czy nabijania statystyk.
Chiefs zdobyli B2B