Flesz: Och, jak “Naszej” NBA brakowało w tym roku Edgecombe’a i Baileya

6
fot.

Tej naszej całej NBA średnio coś ostatnio idzie. Rzuty spod brody, zrywane Achillesy i drugi apron. Może nowa klasa Draftu pomoże? Nie tylko jednak może zrobi to Mr. Flagg, który przynajmniej z twarzy wygląda, jak ta znów poszukiwana-nagle “Twarz Ligi”, ale także i dwóch przepięknych atletów, którzy wyszli razem na boisko w tym samym meczu pierwszego dnia Ligi Letniej. Nie byli to jacyś młodzi herkulesi z dziwacznymi rzeczami w swojej grze. Nie, nie, nie – nope! – dwóch gości prosto z castingu, w którym za jury robiliby ci, którzy oglądali lata 90-te.

VJ Edgecombe, nr 3 draftu 76ers, nie jest może od razu beczką z nitro, młody-Eric-Bledsoe-style, ale w czasach, gdy NBA wymusza to, by grali w niej lżejsi atleci, znany nam już od roku Bahamczyk ma sporo fizycznej siły w swojej grze. Wygląda też – od stóp do głów – jak przyszła gwiazda. Właśnie dziś rano naszego czasu rzucił 28 punktów w debiucie i był w stanie oddać 27 rzutów. Młody combo-guard z Philly? Skojarzenia nasuwają się same.

Edgecombe przeszedł drogę od niczego do słodkich trzydziestu centymetrów powietrza pod swoimi jumperami. Jest atletyczny, nie wysoki (196? Trochę bardziej jak 93-4), ale nagle staje się oj-znacznie dłuższy w krokach dwutaktu i potrafi eksplodować ot tak po prostu. Widzieliśmy go przed rokiem w meczu z naszą reprezentacją Polski i, cóż: w tamtym meczu atletycznie wyglądał na tle naszych jak inny sport.

W swoim debiucie Valdez Drexel z Bimini trashował gościa, który zablokował – tylko z pomocy! – jego drive i kiedy VJ jeszcze leżał, ten ancymon zaszedł w jego kierunku i trochę nad nim stanął. Nie wiedział jaki błąd popełnia. Najpierw Edgecombe coś odpowiedział, z uśmieszkiem, a już pięć sekund później combo-guard Sixers trafił trojkę z kozła, żeby w kolejnej akcji pójść jeden na trzech w transition.

W czwartej kwarcie rywale presowali go ostro bez piłki, bo nie chcieli pozwolić mu do niej dojść. Jego odpowiedź? Zaraz skleił jednego w obronie o deskę w transition-defense, a kilka sekund później nad drugim skończył runner w transition (z faulem).

Edgecombe w tym meczu przeciwko Ace’owi Bailey’owi miał tę aurę zdecydowanie najlepszego koszykarza na boisku. W ostatniej minucie, kiedy Sixers potrzebowali punktów, dali mu piłkę w dwóch kolejnych posiadaniach – w pierwszym trafił krótki turnaround-jumper, w drugim poszedł w lewo ze szczytu i dostał się na linię. To było clutch.

Ten mały gość ma kompetetywność, ma uber-atletyzm, układa swoje barki równiutko do już całkiem wyrafinowanego jumpera. Ma niezły kozioł. Może grać pozycję jeden i dwa. Ma długie ramiona.

Czego w nim doprawdy nie lubić?

28 punktów w 30 minut, 13-27, 1-7 za trzy (te dwa ostatnie rzuty to były nieco szalone trójki, po tym jak w trzecim posiadaniu ostatniej minuty koledzy zupełnie o nim zapomnieli i nie dali mu piłki!). Ale też 10 zbiórek, 3 w ataku, 2 bloki, 4 asysty, przechwyt, +10 i – czysto: tylko dwie straty i jeden faul.

Po tym meczu nowy ulubiony gracz kogo w komentarzach?

Wpisujcie miasta.

Ace Bailey, nr 5 draftu Jazz, to smukły atleta z pięknym uśmiechem, 203 cm wzrostu, bardzo proporcjonalnie zbudowany – takich właśnie atletów naszej lidze bardzo brakuje. Wygląda jak gwiazda – od twarzy aż do stóp. To twiner-skrzydłowy, jeden z tych graczy, dla których chce się oglądać mecz, kupić bilet. To charyzmatyczny 18-latek, który niestety przed draftem zaprogramowany został przez swoich (podejrzanych) doradców, żeby nie trenować dla żadnej z drużyn i zobaczyć co się stanie. Wydawało się, że nie tylko nie chce iść w Top-3, ale i w Top-5. Bardzo dziwne. Zrobił sobie na starcie złe publicity w czasach publicity-over-prawdziwa-rzecz.

W samej grze od razu widać dlaczego jest polaryzujący.

Jego jumper jest naturalny, stepback rzucany jest z gładziutkiego naskoku. Krzyczy: 90’s. Ale młodziak nie biega, tylko jogguje! Ma bardzo nonszalancki styl przebywania na boisku. W pierwszej połowie, gdy schodził z boiska na ławkę, nagle położył rękę na ramionach swojego trenera i na chwilę oparł się na nim. Który 18-latek robi takie rzeczy?

Bailey wygląda jakby KG i Paul Pierce mieli dziecko. Potrafił walczyć na zasłonach, przedzierać się przez nie. Choć nie jest jakimś skoczkiem, to raz bronił jeden na jeden i łatwo zdjął rywala o deskę. Tylko, że po prostu wygląda jakby chciał sobie to jedno posiadanie w obronie wziąć i odpocząć – nie macie mi tego za złe chłopaki? I, cyk, uśmiech. Tempo tego pierwszego meczu było dla niego trochę zbyt duże. Wyglądał szybko na zmęczonego.

Jest tu nad czym pracować, ale prze-de-wszyst-kim jest z czym pracować.

25 minut, tylko 8 punktów na 3-13, w tym 1-5 za trzy. Ale 7 zbiórek, 3 w ataku, blok, przechwyt, asysta, i bez strat. Trzy faule. -12 w 25 minut. Napiszą: “najgorsze w drużynie”, ale też spokojnie to był największy talent na boisku obok Edgecombe’a.

* Carter Bryant, nr 14 draftu Spurs, wyglądał na bardziej ciężkiego, mniej atletycznego, trochę-jakby out-of-shape – może leczył niedawno jakąś kontuzję? – niż gdy kilka tygodni temu widziałem go w highlightach z NCAA (ach “highlighty”!). Ale w swoim debiucie pokazał niezły rzut za trzy po chwycie. Postawił, zapozorował zasłonę, dostał piłkę, trochę przez moment nie wiedział biedny co zrobić, ale ruszył zatrzymał się i trafił z middy. Trafił też ładny fadeaway na skrzydle. Z pewnością jest purystycznie bardziej koszykarzem niż nasz człowiek w San Antonio, ale wygląda, że to SF będzie bardziej jego pozycją. Musi się fizycznie wzmocnić, by grać wyżej.

30 minut, tylko 7 punktów na 3-8, 1-6 za trzy. Aż 7 fauli, 3 straty. Bez bloków i steali.

Dylan Harper, nr 2 draftu Spurs, leczy “minor groin strain”.

* Mistrzowie NBA wreszcie mieli na boisku Nikolę Topicia, nr 12 draftu sprzed roku. Ten mierzący 198 cm Serb – kolejny “-ić” z Nowego Sadu i okolic – nie grał przez cały sezon, więc dopiero wraca. Jest wysoki, bardzo łatwy dla oka, ma niezły kozioł i chowa piłkę ciałem – tu miał w tym meczu jednak sporo problemów, widać, że jeszcze był bez rytmu. Jest nieco nietypowy. Ale głównie dlatego, że system amerykański nie daje nam takich nastolatków, grających jedynkę w ten sposób. Europa? Co innego. Mógłbym oglądać całą ligę złożoną z koszykarzy wyglądających i grających w ten sposób. Topić jest w bardzo ciekawym położeniu, bo jego skład z Oklahomy właśnie wygrał mistrzostwo grając bez rozgrywającego.

14 punktów na 6-11, dwie trójki, 4 asysty i 2 przechwyty w 26 minut. Ale też 7 strat i 4 faule.

Edgecombe, Ace Bailey? NBA, are you back?

Poprzedni artykułCam Whitmore trafił do Wizards, Rockets schodzą z jego umowy
Następny artykułNajwiększa wymiana w historii stała się faktem

6 KOMENTARZE