Dniówka: Drugi Tax Apron psuje najlepsze drużyny, dając właścicielom łatwą wymówkę

6
fot. NBA League Pass

Boston Celtics są jednymi z największych przegranych tych wakacji, bo rozbili swój mistrzowski trzon, czy jednymi z większych wygranych, bo sprawnie zeszli z wysokich kontraktów, zapewniając sobie potrzebną elastyczność na przyszłość?

Wydaje się, że jednak bardziej to drugie, bo w realiach tax apronów wybrali po prostu najbardziej rozsądne rozwiązanie. Uniknęli nie tylko kosmicznych wydatków w sezonie, w którym Jayson Tatum będzie leczył Achillesa, ale przede wszystkim tych wszystkich restrykcji związanych z drugim apronem. Bo przecież znajdując się ponad tym progiem można tylko zatrudnić zawodników na minimalnych lub debiutanckich kontraktach, dużo trudniej zrobić wymianę, ponieważ zabronione jest łącznie zawodników i wysłanie gotówki, a do tego wszystkiego mrożony jest pick w drafcie siedem lat do przodu. To mocno wiąże ręce, nawet przy dokonaniu niewielkich zmian w składzie, więc jeśli już znajdujesz się nad drugim apronem, musisz naprawdę wierzyć w mistrzowskie szanse swojego zespołu.

W Bostonie te szanse na kolejny rok zniknęły wraz z kontuzją Tatuma, dlatego postarali się o pole manewru do przemeblowania składu. Ustawili się w pozycji, która pozwoli im podjąć próbę zbudowania kolejnego mistrzowskiego zespołu, gdy będą mieli z powrotem swojego najlepszego zawodnika.

Brad Stevens zrobił co trzeba. Nie wymyślił sobie rozbicia trzonu, został zmuszony do tego przez restrykcje apronów. To wszystko wina tego nowego mechanizmu, który został wprowadzony w ostatniej umowie CBA z 2023 roku, żeby jeszcze bardziej wyrównać szanse wszystkich drużyn w NBA. Biedniejsze kluby z mniejszych rynków przeraziły się wydatków Steve’a Ballmera i Joe Lacoba, którzy nie przejmowali się kosmicznymi rachunkami podatkowymi. Niewielu mogło (a jeszcze mniej chciało) konkurować z ich głębokimi portfelami, dlatego uznano, że trzeba coś z tym zrobić, żeby te najbogatsze zespoły nie mogły po prostu zbierać gwiazd, nie licząc się z kosztami. Podatek przestał być wystarczającym hamulcem, dlatego wymyślono rozwiązania ograniczające możliwości uzupełniania tych najdroższych składów. Tak powstały aprony.

Celem było wyrównywanie szans, ale równocześnie to była idealna okazja dla właścicieli, żeby po prostu ograniczyć swoje wydatki. Jeszcze niedawno kibice oczekiwali od swojej drużyny, że będzie wydawała pieniądze i płaciła nawet ogromny podatek, żeby zwiększyć szanse na mistrzostwo. Teraz aprony dają łatwą wymówkę – Jesteśmy gotowi płacić, ale tu przecież nie chodzi tylko o pieniądze. Musimy być rozsądni. Nawet jeśli drużyna zdecyduje się na duże wydatki, nie mogą być one zbyt duże, żeby za bardzo nie zakopać się ponad drugim apronem, bo też to nie może trwać za długo – dwa, trzy lata i trzeba uciekać od tych restrykcji. W ten sposób wprowadzono formę hard capu, o którym dyskutowano od dawna. Zawsze przy negocjacjach nowego CBA pojawiały się propozycje hard capu, ale zwłaszcza Związek Zawodników mocno się temu sprzeciwiał. Apronów jednak nie zablokowano.

Indiana Pacers miała teraz po raz pierwszy od 20 lat zapłacić podatek. Nie zrobią tego, ponieważ kontuzja Tyrese’a Haliburtona zmusiła ich do zmiany planów. Nie ma sensu płacić podatku za trzymanie składu, który i tak trzeba by przemeblować w przyszłym roku, kiedy w życie wejdzie przedłużenie Bennedicta Mathurina. Bo wtedy weszliby już w drugi apron. Biorąc pod uwagę tę dłuższą perspektywę, musieli już teraz podjąć trudną decyzję i nie podpisali Mylesa Turnera. Ale to wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie aprony. Bez tego chodziłoby wyłącznie o pieniądze. O to, czy właściciele są skłonni zapłacić za utrzymanie składu finalistów. Przeczekać ten rok, żeby ze zdrowym Halim dać tej drużynie kolejną szansę. Teraz mogą udawać, że tak właśnie by było (choć Herb Simon – obecnie właściciel z najdłuższym stażem w lidze – dotychczas wydał łącznie tylko $9mln na podatki), gdyby nie te wszystkie restrykcje. Uwzględniając je, muszą zadać o elastyczność.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Valanciunas zamiast do Denver, przeniesie się do Grecji?

6 KOMENTARZE

  1. Koszykówka absolutnie nie cierpi na tym, że zespoły w lidze będą bardziej wyrównane. Im mniej tankujących drużyn, tym lepiej. Im więcej drużyn, które mogą myśleć, że są w stanie powalczyć o mistrzostwo, tym lepiej.
    Czas po prostu urealnić kontrakty zawodników. Taki Jokić absolutnie zasługuje na maksymalne możliwe pieniądze, ale już np. taki niedawno podpisany JJJ – nie. A tym bardziej nie Bradley Beal w Washingtonie, jeszcze na dodatek z klauzulą no-trade.

    9
  2. A może nie wiem, nie powinniśmy dawać maksymalnych kontraktów na lewo i prawo, dawać je graczom którzy coś osiągnęli a nie “mają potencjał na franchise playera”? Przypominam że Kuminga uważa że powinien zarabiać maksa, Aytonow czy Pooli nie wspominając…

    7
  3. Moim zdaniem te restrycje spowodowały to, że liga w końcu jest ciekawsza, bardziej nieprzewidywalna i więcej zespołów może realniej patrzeć na swoje szanse na tytuł. A że średni-do-dobrzy gracze nie dostaną gwiazdorskich kontraktów? Sorry, ale mam to w nosie.

    7
  4. Zgadzam się z przedmówcami. Czy Michel Porter zasługiwał na tak duże pieniądze? Jaylen Brown? Czy Jalen Williams będzie zasługiwał na takie same pieniądza jak Shai? A pewnie dostanie podobne. Przez ostatnie kilka lat rozdawano pieniądze niewspółmiernie do wkładu. Kluby boją się zmierzyć z rynkiem i podpisują dla spokoju ogromne kontrakty, które później są tylko problemem. Tu jest pies pogrzebany.

    1
  5. Problem w tym, żeby zbudować kontenera musisz mieć przynajmniej dwóch świetnych grajków. Jeden z nich jest najczęściej lepszy niż ten drugi jak w przypadku SGA i Jalena lub Tatuma i Browna lub też Jokicia i Murraya. Ale wiesz że jak ten drugi nie dostanie Maxa to się wystawisz na jakiś Washington czy inne Charlotte które marzą o All Starach. Dlatego płacisz i liczysz że jakoś to będzie a potem często jesteś wiadomo gdzie. Może właśnie tu powinni coś zmienić w salary cap że możesz dać tylko jednego Maxa a dalej już wyższe kontrakty dla pozostałych mocnych zawodników S5.

    2
  6. Zgadzam się z kolegami za chwilę się uspokoi, bo w tej chwili nie ma tzw klasy średniej, za dużo maxow rozdawanych na prawo i lewo trzeba negocjować i nie bać się że się straci. Do tego za chwilę dojdzie że będzie coraz więcej zawodników po 5-10 procent poniżej Maxa, realnie to są olbrzymie i tak pieniądze. A sory jak co roku wykładasz na biznes 400 mln to chcesz coś na nim zarobić tak około 10 procent ;) nie ma się co dziwić właścicielom i zobaczmy on gracza płacą po 50 mln rocznie i sami ledwo co tyle zarabiają na tym biznesie

    0