Dniówka: Teoretycznie Lakers zdobyli idealnego centra. Tylko, że to Ayton

8
fot. YouTube

Po tym jak w lutym przehandlowali Anthony’ego Davisa, w Los Angeles Lakers zrobiła się ogromna dziura pod koszem. Tak duża, że ich podstawowym środkowym w drugiej części sezonu był Jaxson Hayes. Nie mieli innej opcji, bo też wycofali się z pozyskania Marka Williamsa. Dlatego od dawna było wiadomo, że znalezienie nowego centra będzie pierwszym punktem na liście zadań do wykonania w offseason.

Rob Pelinka właśnie może to odhaczyć.

Zdobył środkowego. Co więcej, teoretycznie zdobył wręcz wymarzonego środkowego. Nie tylko chwilowe załatanie dziury, ale 27-letniego centra, który może być długoterminowym rozwiązaniem. Jeszcze kilka dni temu taki scenariusz wydawał się wręcz niemożliwy. Większość wolnych agentów na tej pozycji to byli starzejący się weterani, a na najlepszego z tego grona nie mieli pieniędzy. Poza tym, Myles Turner nie byłby wcale dla nich najlepszym dopasowaniem, bo to gracz lubiący wychodzić na dystans, a Lakers bardziej zależało na rollującym graczu, który będzie łapał loby (Turner miał ponad dwa razy mniej dunków niż trójek). Gracz w typie Deandre Aytona, który niespodziewanie pojawił się na rynku. Niemal spadł im z nieba.

Potencjalnie to idealny partner do pick-and-rolli z Luką Doncicem, który był już niezwykle efektywny w tego typu akcjach grając razem z Chrisem Paulem. Ma też doświadczenie występów w wielkim finale, a najlepszy okres kariery dopiero powinien mieć przed sobą. Nie zapominajmy, że to graczy wybrany z pierwszym numerem draftu. Odkąd trafił do ligi w 2018 roku, Ayton każdy sezon kończył z średnimi na poziomie double-double i jest jednym z tylko dziewięciu graczy, którzy w całym w tym okresie zaliczali co najmniej 15 punktów i 10 zbiórek. A jeśli dodać do tego 1 blok i ponad 55% skuteczności z gry, zostają już tylko on i Giannis.

Nie ma wątpliwości, że Lakers nie mogli znaleźć lepszego talentu na tegorocznym rynku wolnych agentów. Natomiast znalezienie transferu po gracza równie utalentowanego i nadal jeszcze młodego, byłoby niezwykle trudne, a na pewno bardzo kosztowne. Tymczasem oni nawet nie potrzebowali pełnego midlevel exception, żeby zatrudnić Aytona.

Na papierze to wygląda na fantastyczny ruch, wręcz steal. Ale czy równie dobrze będzie na parkiecie?

W praktyce to duże ryzyko, że skończy się złudzeniami, bo już dobrze znamy Aytona. Wiemy, że nie realizuje swojego talentu, a wyobrażenie o nim jest dużo lepsze niż realny zawodnik jakiego oglądamy na boisku. Że jego cyferki wyglądają ładniej niż jego wpływ na grę drużyny. Że Domin-Ayton, jak sam siebie nazywa, to tylko puste słowa, nie oznaczające wcale boiskowej dominacji. Że to nie tylko Monty Williams miał z nim problem. Portland Trail Blazers są już drugą drużyną, która mocno się nim rozczarowała. Widzieli w nim kluczowy element swojej przyszłości, kiedy pozyskali go w wymianie Damiana Lillarda, ale już dwa lata później po prostu pozwolili mu odejść, wypłacając część wynagrodzenia za ostatni rok kontraktu.

Shams Charania raportując na ESPN o nowym środkowym Lakers, pisze, że wiele drużyn dzwoniło do GM’a Blazers Joe’go Cronina, żeby wypytać o Aytona. W odpowiedzieli mieli otrzymać “dobre recenzję dotyczące jego przywództwa i roli mentora w stosunku do młodszy graczy”. Brzmi ładnie… Ale to tylko PR-owa ściema, bo skoro było tak dobrze, to dlaczego go wypuścili?

Jason Quick z The Athletic mieszka w Portland, od lat zajmuje się Blazers i jego relacje są w tej sprawie dużo bardziej wiarygodne:

Blazers nie mogli żyć z jego złymi nawykami. Spóźnianie na loty i treningi drużyny, według źródła w drużynie. Opuszczanie wizyt rehabilitacyjnych. Kibice widzieli, jak trzaskał krzesłami, gdy był zdejmowany z boiska. Źródło w drużynie powiedziało, że w szatni dochodziło do napadów złości, gdy był odsuwany za słaby wysiłek.

I choć Blazers próbowali pochwalić Aytona za wspieranie Donovana Clingana, to czy nie bardziej przemawia fakt, że płacą mu miliony, aby trzymał się z dala od ich młodych środkowych?

Chauncey Billups był przekonany, że pomoże Aytonowi dojrzeć i wyciągnie z niego to, co najlepsze, ale nie udało mu się zmienić jego złych nawyków. W Portland mieli dość Aytona i chcieli się go pozbyć. Ale jak podkreśla Quick, nadal będą wydawali dużo pieniędzy na mentora dla młodzieży, tylko, że teraz będzie nim Jrue Holiday. Jeden z najbardziej szanowanych zawodników w lidze, prawdziwy profesjonalista i lider w szatni. Pod tym względem, dodanie Jrue i usunięcie Deandre to największy upgrade tych wakacji w Blazers.

Lakers podejmują ryzyko. Może warto spróbować, skoro i tak nie było nikogo lepszego do wzięcia, a teoretycznie Ayton może być dokładnie takim zawodnikiem jakiego potrzebują… Do tego jednak bardzo daleka droga. Bo skoro przez siedem lat Ayton niczego się nie nauczył, nie wyciągnął wniosków i nie wziął się poważnie do pracy, trudno liczyć, że nagle dozna jakiegoś olśnienia. Póki co, jest przekonany o swojej wyjątkowości. Jest Domin-Aytonem. Jeszcze rok temu mówił, że jest max-playerem i nie musi nikomu niczego udowodniać.

Czy to, że teraz nie będzie na max pensji będzie jakimś otrzeźwieniem? Powinno być, ale przecież nadal w sumie zarobi około $34mln (od Blazers i Lakers), a kontrakt w LA może postrzegać tylko jako chwilowy rabat dla swojej nowej drużyny. Poza tym, w Los Angeles jeszcze bardziej może poczuć się jak super-gwiazda będąc w balasku reflektorów i w centrum zainteresowania całej NBA.

Ale jemu powinno zależeć równie mocno jak Lakers, a może nawet bardziej, żeby ta współpraca się udała. To dla niego idealna szansa, żeby korzystając z podań Luki i LeBrona przypomnieć o swojej wartości (przecież obok nich nawet Jaxson Hayes prezentował wyjątkowo dobrze, do czasu) i udowodnić, że może pomóc w wygrywaniu. Musi to wykorzystać, bo to może być też jego ostatnia szansa uratowania swojej kariery. Jeśli znowu rozczaruje, zaraz zostanie wypluty przez ligę, albo przynajmniej mocno zmarginalizowany. Tylko czy on zdaje sobie z tego sprawę?

Na koniec można jeszcze przypomnieć sytuację z 2020/21, kiedy w trakcie sezonu Lakers skorzystali z okazji, żeby przejąć z rynku buyoutów Andre Drummonda. Walczyli o obronę tytułu i nagle mogli dodać byłego All-Stara, co na papierze wyglądało na duży upgrade. Niestety okazało się gwoździem do trumny tamtej drużyny. Marc Gasol poczuł się urażony, chemia w zespole się popsuła, a Drummond walce nie był dużym wzmocnieniem i w pierwszej rundzie playoffów został zdominowany przez… młodego Aytona. Tamte playoffy to był najlepszy okres gry Deandre. W najbardziej optymistycznym scenariuszu, w LA wrócili do tamtego poziomu. W najgorszym, będzie niczym Drummond – “błyskotka”, która ostatecznie bardziej namiesza niż pomoże.

8 KOMENTARZE

  1. To będzie dla niego w zasadzie contract year więc będzie nieźle w tym sezonie, będzie się pilnował i starał, zwłaszcza pod okiem LeBrona.

    Za rok dostanie wypłatę w Lakers albo gdzieś indziej i wróci do starych nawyków.

    10
  2. “W najgorszym, będzie niczym Drummond”

    Co także ciekawe to Drummond niedawno otwarcie opowiadał, że zajechał sobie karierę, bo ciskał się o minuty i zarobki, czuł się zawsze gwiazdą i nie potrafił zaakceptować swojej faktycznej roli, ciężko pracując. Widać historia musi się powtarzać.

    Osobiście też w Aytona nie wierzę i będziemy słyszeli plotki transferowe. Że Pelinka nie próbuje wyjąć Gafforda to musi być casus Dolan-Toronto, że Nico ze strachu przed obśmianiem przestał odbierać, albo zawyża cenę, bo tanio już było.

    3